Historia przedstawia się następująco. Mniej więcej przed dwoma tygodniami trafił do mnie wzmacniacz autorstwa wytwórni Audio-Akustyka o nazwie Auris, z diagnozą "gra źle, ostro, brak niskich tonów" i zaleceniem, aby sprawie zaradzić możliwie prostymi środkami.
Na stronie producenta przeczytałem, że jest to wzmacniacz "bez kondensatorów w torze", który można przełączać tak aby pracował jako triodowy lub pentodowy, oraz jako przeciwsobny lub single-ended (!). Pasmo podane przez producenta to 10Hz-16kHz. Taki zestaw informacji nieco mnie zaniepokoił, ale postanowiłem podjąć wyzwanie.
Opakowanie wzmacniacza stanowiła skrzynia z płyty wiórowej. W całości przesyłka ważyła 48kg. Po otwarciu zastałem taki oto widok: Zgodnie z opisem, jaki uzyskałem od właściciela, wzmacniacz został zmodyfikowany przez producenta w taki sposób, aby pracował cały czas jako triodowy SE z możliwością używania od jednej do czterech lamp mocy dowolnego typu

Mimo obecności pięciu podstawek novalowych po każdej stronie, jedynymi lampami sterującymi były ECC88, po jednej w kanale.
Co zastanawiające, wzmacniacz miał wyprowadzone dwa uzwojenia wtórne do czterech osobnych zacisków, które zgodnie z zaleceniem producenta miały być łączone szeregowo dla obciążenia 8R i równolegle dla 4R. Oczywiście zamieniając połączenie uzwojeń z szeregowego na równoległe mamy zmianę napięcia w proporcji 1:2, a więc rezystancji w proporcji 1:4. Właściwszym byłoby więc opisanie obciążeń jako 16R i 4R, ewentualnie 8R i 2R.
Środkowa gałka to włącznik sieciowy, o którym później, natomiast cztery pozostałe stanowiły przełącznik wejść i regulator głośności osobne w każdym kanale. Potencjometry posiadały silniki i możliwość sterowania z pilota. Funkcja balansu była zrealizowana w taki sposób, iż poruszał się tylko jeden z potencjometrów, desymetryzując układ, po czym przy regulacji głośności tak przesunięte względem siebie potencjometry poruszały się równocześnie. Łatwo się domyślić, że uzyskanie współbieżnej regulacji w ten sposób było w zasadzie niemożliwe.
Z tyłu obudowy znajdowały się po dwie oprawki bezpiecznikowe na stronę, po jednej dla każdej pary lamp. Gniazda bananowe między lampami to z kolei punkty pomiarowe do regulacji prądów spoczynkowych każdej z par. Aby dokonać regulacji, należało włączyć miliamperomierz w odpowiednie gniazda i wyjąć bezpiecznik przypisany danej parze tak, aby prąd popłynął przez miernik.
Nadszedł czas na odwrócenie wzmacniacza, z czym musiałem poczekać na pomoc, gdyż jak wspominałem, ważył 48kg.
Ale o tym i o rzeczach, które zastałem wewnątrz, opowiem za moment...