Witam.
Jako reprezentant ostro krytykowanego pokolenia, poczułem się zmuszony do zabrania głosu

.
Przede wszystkim, boli mnie jedna, typowa dla Polaków sprawa - uogólnianie!. Niestety, nazwa "Dzieci Neostrady", razem ze swoim negatywnym wydźwiękiem jest już konsekwentnie stosowana wobec naszej generacji. Uważam, że jednak niesłusznie... My to też ludzie, i jak wszyscy - RÓŻNIMY SIĘ i to nieraz w zaskakujący sposób. Mam w szkole (III kl. liceum, na chwilę obecną) reprezentantów bardzo różnych charakterów. Zartownisie, sztuczni macho, ciche myszki pod miotłą, przebojowe panienki itp - dużo by wymieniać

Przyznaję, że nieraz zaskakuje różnica w podejściu do zdobywania wiedzy u różnych moich kolegów (i koleżanek, wbrew przekonaniom rzadko są porządniejsze

). U siebie na przykład widzę ogromną chęć nauki tylko w jednym jedynym wypadku - kiedy ma to coś wspólnego z elektroniką. To po prostu dzięki temu, że elektronika mnie pasjonuje. Co z innymi rzeczami? Kiedy wiem już, że mi się "nie opłaca" uczyć tego czy owego, bo przecież na elektronikę pójdę za rok (biologia, wos, dziennikarstwo, historia oraz podobne cuda), to zaczynam dany przedmiot "traktować po macoszemu". Za to elektronika... Tutaj nigdy nie żałuje czasu na poznawanie nowych zagadnień, a dochodzenie do czegoś samemu niejednokrotnie wybieram dobrowolnie - dzięki temu lepiej się utrwala, i "uczę się uczyć" (nawet, kiedy chodzi o np. rozpracowanie tabulatury do utworku). Przyjemność sprawia mi przeglądanie forów, czytanie o konstrukcjach innych, o różnych urządzeniach - no cóż, takie są prawa świra

, obym trafił na wyrozumiałych ludzi

.
Natomiast co do zadania z olimpiady fizycznej, również znalazłem się w niekorzystnej pozycji. Sam podjąłem się wykonania tych zadań, a z pewnych powodów byłem jedyną w zasadzie osobą, poza wujkiem Google, która może mi pomóc. Jednak po namyśle przestałem się tym martwić - w końcu moje rozumowanie nt. tego zadania okazało się słuszne, ponadto jeżeli koledze sprawiła trudność siła Lorentza, to może jednak mam szanse się "przebić" przez te eliminacje...
Wydaje mi się, że to nie komunikatory są najbardziej winne w szerzeniu syndromu Dzieci Neo. Zdobywania informacji trzeba się nauczyć. Ja w wieku może 12 lat dostałem od dziadka kilkanaście pożółkłych książek o tematyce radiotechnicznej, a ich lektura pozwoliła mi zapoznać się z wieloma zagadnieniami oraz nauczyć technicznego sposobu formułowania wypowiedzi. Gdyby nie wcześniejsze zapoznanie się z "wiedzą książkową", nie wiem, czy nie zostałbym "dzieciem Neo"

Tak ścisła pasja, jak elektronika, narzuca pojęcie szerokiej wiedzy (nie to, żebym ją posiadał, wiem tylko, ile jeszcze zostało

). Dzięki temu prawdziwy elektronik, prędzej czy później, rzuci elektronikę - albo wyleczy się z Syndromu Dzieci Neo.
Pozdrawiam Futrzaczka i Wladl.