W dzieciństwie pod tranzystory stosowałem cienką bibułę, nasączoną pastą silikonową, wtedy jeszcze przezroczystą, bez tlenku aluminium czy innych substancji, które poprawiałyby przewodność cieplną. Jakoś działało, choć nieco później stosowana przeze mnie cienka mika charakteryzowała się dużo lepszym przewodnictwem cieplnym (również dużo lepszym niż np. estrofol /folia poliestrowa PE/). Zresztą w tamtych czasach germanowe i wchodzące dopiero do użytku krzemowe półprzewodniki nie miały wielkich mocy, ale miały większą powierzchnie styku z podkładką izolującą elektrycznie element od radiatora. Nie to co teraz, gdy z tranzystora w obudowie TO220 trzeba niekiedy odebrać kilkaset watów... Pamiętam, że w starych wzmacniaczach tranzystorowych, tranzystor czuwający nad prądem spoczynkowym tranzystorów końcowych potrafił być wciśnięty w rurkę z tworzywa sztucznego i wsunięty w dużo za duży otwór w radiatorze, czasami zabezpieczony przed wypadaniem z otworu klejem typu butapren...Marek7HBV pisze: ↑śr, 3 maja 2023, 08:26 Doprowadzenia można śmiało przedłużyć drutem 0,1 podwójnie złożonym i zakręconym na kikuta. Lutować oczywiście krótkoZ braku odpowiednich podkładek izolujących stosuję cienki, rzadki materiał nasączony pastą termoprzewodzącą {wystarczy zwykła z tlenku glinu}. Jego grubość nie jest kontrolowana, ale przy kilku woltach to bez znaczenia.
![]()
Pozdrawiam
Romek