Jako wsadu do polerowania używam nitów żelaznych - półokrągły łeb, a z drugiej strony walec czyli "nóżka" nitu. Kolega z Wrocławia (zaprzyjaźniony złotnik) kupił mi kiedyś coś takiego i przysłał - w jakimś tamtejszym "sklepie żelaznym" dostał.Witek pisze:Jado
Pozwolę sobie w tym wątku zadać pytanie. Widziałem na którymś zdjęciu Twojej pracowni polerkę bębnową.
Właśnie buduję sobie taką zabawkę i zastanawiam się czego używasz jako wsadu polerującego i jakie są Twoje wrażenia/uwagi.
Tyle, że trzeba go było odtłuścić (bo cały był w jakiejś nafcie i smarze), a potem puścić, żeby się sam o siebie wypolerował. Teraz nity błyszczą jak lustro.
Lepszy byłby wsad nierdzewny z kulek lub "mix" czyli kulki, igiełki, owale itd....
Wtedy jest lepsze docieranie wsadu do różnego rodzaju wgłębień w polerowanym przedmiocie. Ale to dosyć drogi wsad.
Można stosować też wsady ścierne - matowiące, ścierające. Ja na przykład robiłem taki z potłuczonej osełki, ale są oczywiście do kupienia gotowe kształtki ścierne o różnych kształtach. Przedmioty tak potraktowane nabierają delikatnego matu.
Do wsadu polerującego dodaje się oczywiście do wody jakiś środek pieniący - ja dawałem płatki mydlane, można dodać też amoniaku dla lepszego działania, rozjaśniania. Ale to oczywiście dla przedmiotów z metali szlachetnych.
Podobnie zresztą dodaje się np. ludwika do wody do myjki ultradźwiękowej (są też specjalne płyny do myjek), bo sama woda nie umyje za dobrze

Ja mam myjkę z Lidla - też nie jakieś cudo, ale do drobnych przedmiotów się nadaje.
Np. pięknie się nią oczyszcza zaschnięte pisaki olejowe Pentela (po rozebraniu na czynniki pierwsze) - w acetonie. Małe przedmioty pokryte smarami i brudem, też w benzynie ładnie spływają (jakieś koła zębate, przekładnie, łożyska, itp...).
Tak więc rewelacji nie ma, ale czasami przydatna bestia

Generalnie rozpuszczalnik (czy to woda z mydłem czy to aceton czy benzyna czy jeszcze coś) musi sam już oddziaływać z brudem jaki chcemy usunąć, a ultradźwięki powodują "ruch cieczy" wokół przedmiotu i przyśpieszają akcję rozpuszczającą, a jednocześnie brud odpada w postaci takiego "dymku" w cieczy, odsłaniając dalsze warstwy brudu dla dostępu dla rozpuszczalnika - aż do czystej powierzchni przedmiotu.