Schmielarz pisze:To nie ja sie upieram tylko listy, ktore czytam od innych uzytkownikow to sugeruja. Miedzy innymi brzmienie "gitarowe" uzyskiwane przez przesterowana koncowke lacznie z transformatorem wyjsciowym pracujacym w zakresie nieliniowym, znieksztalcanie dzwieku przez glosnik "gitarowy" , kicha z odtwarzania CD przez wzmacniacz gitarowy to nie sa moje pomysly

. Moja wiedza w dziedzinie konstrukcji lampowych jest zaprzeszla, pochodzi z czasow kiedy wielu tutejszych ekspertow nie bylo na tym swiecie, stad szokuja mnie rozwiazania z przesterowanymi stopniami lampowymi, transformatorami glosnikowymi zrobionymi z transformatorow sieciowych i wszystkimi tymi wynalazkami. Przesterowanie dowolnego stopnia wzmacniacza wprowadza znieksztalcenia co do tego nie ma chyba watpliwosci. Mam swiadomosc, ze czas nie stoi w miejscu i w miedzyczasie powstala masa roznych przystawek do wzmacniacza znieksztalcajacych brzmienie czystych przetwornikow gitarowych. Czesc tych "wynalazkow" zaimplementowano lepiej lub gorzej we wzmacniacze gitarowe bo publika domagala sie czegos nowego i kazdy artysta chcial miec niepowtarzalnie brzmienie swojego instrumentu. Po prostu chcial sie czyms wyroznic

Wracajac do wykresow. Moim zdaniem obie symulacje wzmacniaczy silnie kompresuja sygnal czyli obcinaja wierzcholki a wzmacniaja slabsze partie sygnalu. Dzialaja jak "kostka" kompresora. Niestety odbywa sie to kosztem dynamiki muzyki, ktora jest znacznie splaszczona po przejsciu przez wzmacniacz. Wiem, ze trudno jest odtworzyc dynamike orkiestry sprzetem nawet za cene markowego wzmacniacza ale nasz sluch tez ma kompresje

(dzialajaca z opoznieniem).
Wracajac do mojego pomyslu na schemat. Podstawowe wykorzystanie wzmacniacza to maksymalnie wierne odtwarzanie podkladow CD/MP3 plus gitara przez multiefekt, podlaczonych do wejscia 300mV liniowego. Przedwzmacniacz ksztaltujacy brzmienie "gitarowe" i korektory Depth i Presence maja byc proteza umozliwiajaca korzystanie ze wzmacniacza do pracy tylko z gitara, bez podkladow i bez multiefektu.
Tube screamer a czym to sie je? Poszukam w internecie.
Dzieki za czas poswiecony na odpowiedz.
Trochę trudno się dyskutuje (jeżeli to jeszcze dyskusja), bo sam przyznajesz, że nie masz za dużego pojęcia, a jednocześnie traktujesz forumowiczów z góry, co eleganckie nie jest. Nie musisz wymyślać "czegoś nowego", twierdząc, że tak było kiedyś - nigdy nie było, mylisz się. Ikona wzmacniacza gitarowego, czyli Fender Bassman/Marshall Plexi to konstrukcja z roku 1959, jak widać dość stara. To brzmienie nie powstało w czasie, gdy byłeś zajęty czymś innym, ono było zawsze, tylko nie u nas, a "tam" - u nas faktycznie telosy i "panie Marianie, ta gitara panu przesterowuje".
Nie musi być końcówka ultraliniowa, zwykłe też w wystarczającym zakresie są liniowe, pisałem, żebyś z tego rozwiązania zrezygnował, bo te waty, zupełnie tu niepotrzebne, przeliczają się na szybsze zużycie lamp zasilanych z 500V.
Wzmacniacze gitarowe nie przesterowują same z siebie, to je się przesterowuje, żeby lepiej brzmiały. Nawet synonim czystego brzmienia, Fender Twin, jak widać dość mocno zmienia "wygląd" sygnału - brzmieniowo prawie wcale. I to jest czyste brzmienie gitarowe, a nie jakiś hajfgejn. nawet ten marshall to nic innego, jak plexi - odkręcony, owszem, ale konstrukcja i brzmienie z 1959.
W sumie to zadaniem wzmacniacza gitarowego jest właśnie zmniejszenie dynamiki sygnału - a ponieważ tradycyjnie robi się to zniekształcając sygnał, należy jakoś ograniczyć najwyższe składowe - i takim filtrem przypadkiem jest głośnik. Nic na to nie poradzimy...
Niestety, żaden przedwzmacniacz nie ukształtuje "brzmienia gitarowego" - są wzmacniacze praktycznie bez przedwzmacniacza i bez korektora (np. małe fendery), a nie można im odmówić "gitarowego brzmienia

To głośniki, po raz kolejny...