Niestety, twoje podejście do USZ nie ma nic wspólnego z "możliwie najlepszym sprzętem" i "doskonałą jakością reprodukcji materiału muzycznego". Chęć robienia SE ma z tym jeszcze mniej wspólnego. I właśnie takie rozumowanie prowadzi w kierunku Szarotki.Mirek19 pisze:Owszem, napisałem że jestem melomanem, a nie audiofilem, ale napisałem też, że lubię słuchać muzyki na możliwie najlepszym sprzęcie.
Nie sądzę abyś słuchał muzyki z Szarotki![]()
Spłyciłeś to, wypaczając sens. W uproszczeniu tak właśnie jest, ale niesie to również korzyści, które pominąłeś.Mirek19 pisze:Tomek Janiszewski napisał też, że układ PP to praca dwóch układów SE na wspólne obciążenie - trafo głośnikowe.
Parafrazując pewien dowcip: ale inwerter o tym nie wie i daje po równo. Zmontuj sobie taki inwerter (to tylko kilka elementów), podłącz sygnał z generatora i sprawdź oscyloskopem czy jest tak samo czy nie, skoro nie wierzysz na słowo. Podstawa teoretyczna pracy tego inwertera to prawa Kirchhoffa, czyli szkoła podstawowa.Mirek19 pisze:Inweter z dzielonym obciążeniem nie spełnia tej zależności, bo amplituda sygnału z anody zawsze będzie większa niż ta z katody.
O co chodziMirek19 pisze:Amplituda katodowa jest tym samym bardziej prądową amplitudą.

Żadna lampa nie ma żadnego odcinka prostoliniowego na charakterystyce. Fragmenty charakterystyki mogą być mniej lub bardziej zbliżone do prostej, ale zawsze pozostaną krzywą. A jeśli jest krzywa to są zniekształcenia. Im bardziej krzywa tym większe zniekształcenia. więc jak zmniejszysz napięcie zasilania i zachowasz amplitudę wyjściową to "krzywa będzie bardziej krzywa" i zniekształcenia będą większe. Nie napisałem, że znacząco większe. Ale ty dążysz do doskonałej jakości.Mirek19 pisze:Jeśli lampa będzie w dalszym ciągu pracować na prostoliniowym odcinku swojej charakterystyki to o jakich zniekształceniach jest mowa ?
Zdecyduj się - albo chcesz zrobić wzmacniacz, który będzie miał jak najlepsze parametry, albo chcesz zrobić wzmacniacz, który będziesz odbierał na słuch jako subiektywnie lepszy. Bo to są dwa zupełnie odrębne podejścia do tematu.Mirek19 pisze:Może nieprecyzyjnie się wyraziłem.
Wzmacniacz bez globalnego SZ gra zdecydowanie lepiej, szerszą sceną i z większą dynamiką.
Robiłem próby z i bez SZ, do każdego z tych układów musiałem zmieniać wartości oporników anodowych, aby zapewnić właściwe wzmocnienie każdego ze stopni.
Jak nie miałeś USZ to musiałeś zmniejszyć wzmocnienie stopni. Skoro nie były tłumione przez USZ to wzmacniały za bardzo. Ale USZ nie służy tylko do tłumienia sygnału. Przede wszystkim linearyzuje wzmacniacz, "prostuje krzywizny" charakterystyk, o których pisałem wcześniej.
No właśnie - gra lepiej w.g. twojej subiektywnej oceny. A jakie są różnice w pomiarach? Trzeba tak zaprojektować wzmacniacz, aby opóźnienia były jak najmniejsze. Poza tym we wzmacniaczu lampowym USZ jest najczęściej bardzo płytkie (kilka-kilkanaście dB). Więc o jakich dużych wzmocnieniach rozmawiamy? To nie op-amp, gdzie USZ ma głębokość kilkadziesiąt dB i wzmocnienie w otwartej pętli sięga dziesiątków tysięcy razy.Mirek19 pisze:Sygnał z wyjścia z powrotem trafia na wejście, powstają opóźnienia czasowe, wzmacniacz subiektywnie (wg mojej oceny) gra gorzej.
Jaki jest sens ustawiania stopni wejściowych na tak dużych wzmocnieniach, i później poprzez obejmowanie ich GSZ wpływaniem na pasmo wyjściowe, skoro można to zrobić bezinwazyjnie, wykorzystując jak najszersze pasmo każdego ze stopni, ale przy niskim jego wzmocnieniu.
O co chodzi z tym pasmem? Wzmacniacz ma mieć pasmo do 20kHz i w tym zakresie ma zapewniać prawidłowe wzmacnianie sygnału z minimalnymi zniekształceniami. Więc po co chcesz wykorzystywać maksymalnie pasmo każdego ze stopni? Pomijam już fakt, że nawet nie wiadomo jak wysokie pasmo toru lampowego zostanie obcięte przez ograniczone pasmo transformatora wyjściowego.
I kolejna ważna sprawa - ujemne sprzężenie zwrotne poszerza pasmo przenoszenia wzmacniacza.
Oszem, właśnie jako wtórnik należy go rozpatrywać. W tym wątku:Mirek19 pisze:Oczywiście że żaden, ale tego układu nie rozpatrujemy tylko w domenie wtórnika.
viewtopic.php?f=8&t=8516
Masz dokładnie opisaną zasadę działania tego inwertera. Miłej lektury.
Nie oceniam twojej osoby, a jedynie twoje wypowiedzi. I nie mam zamiaru kogokolwiek oceniać na podstawie wpisów na forum, tym bardziej merytorycznych. Nie czepiam się ciebie. Po prostu na wstępie postawiłeś pewne założenia (najlepszy sprzęt, doskonała reprodukcja) a potem odchodzisz w kierunku audiofilskim (subiektywna ocena na słuch, "szersza scena"). Zatem musisz się zdecydować, czy w "zapędach konstruktorskich" idziesz w kierunku subiektywnym, czy obiektywnym (ocena wzmacniacza na podstawie pomiarów).
Jeśli EF86 będzie w triodę to będziesz miał za mało wzmocnienia aby objąć wzmacniacz pętlą sprzężenia zwrotnego, które powinno być w.g. mnie zastosowane przy założeniu cyt. "doskonałej jakości reprodukcji materiału muzycznego".

Jeśli katoda i anoda są obciążone identycznymi impedancjami wejściowymi kolejnych stopni to amplitudy będą równe, a wynika to właśnie z praw Kirchhoffa. I dopóki obciążenie jest identyczne to impedancja wyjściowa inwertera nie ma tu znaczenia. Jak obciążenie jest nierówne (np. przy pracy z prądem siatki) - wówczas różnice w impedancji wyjściowej dadzą o sobie znać w postaci dużych zniekształceń i mocno niesymetrycznego wysterowania stopnia końcowego.