Właśnie nadmierne dbanie o estetykę było moim przekleństwem. Nawet w pająku montowałem tak żeby było ładnie dzięki czemu układy które powinny powstać w pół godziny pochłaniały mi cały wieczór. Dość tego! Prąd elektryczny nie jest ani trochę uduchowiony. Leci po chamsku jak się da, byle po metalu! Układ próbny - układem finalnym!
elektrit pisze:Tomek, a jak robisz takie świetne cynowanie? To jakaś metoda elektrolityczna, zanurzeniowa?
Teraz mnie z kolei wstyd się przyznać Metoda lutownicowa Potrzebny jest dość gruby grot o płaskiej powierzcni roboczej, i trochę kalafonii. Potem się ją zmywa: najsprawniej acetonem. Jeśli powierzcnia miedzi jest zaśniedziała - przed cynowaniem należy przemyć ją kwasem solnym, po czym zneutralizować mydłem i natychmiast pomalować kalafonią w acetonie.
Bieliłem podobnie jak Tomek. Duża lutownica, kalifornia, cyna. Następnie póki cyna roztopiona,energicznym ruchem ściągam cynę szmatką. Nadmiar kalafonii usuwam mechanicznie, ładnie odpada a na końcu poleruję ostrą szczotką np. do zębów. Kiedyś do zmywania używałem denaturatu ale zostawia zacieki.
TELEWIZOREK52 pisze:Bieliłem podobnie jak Tomek. Duża lutownica, kalifornia, cyna. Następnie póki cyna roztopiona,energicznym ruchem ściągam cynę szmatką.
Pewnie można i szmatką, ja jednak po pobieleniu płytki strząsam z grota nadmiar cyny (do powtórnego wykorzystania rzecz jasna) po czym przetapiam powłokę cyny na każdej ścieżce, ciągnąc stopioną cynę za grotem, tak że na miedzi pozostaje tylko cienka warstwa. Gdy cyny zbierze się na grocie więcej - znów ją strząsam.
Kiedyś do zmywania używałem denaturatu ale zostawia zacieki
Teraz są różne wynalazki denaturopodobne. Te zacieki to pewnie stałe dodatki skażające (zasady pirydynowe), stanowiące obowiązkowy dodatek do alkoholu etylowego nie przeznaczonego do konsumpcji. Teraz używa się innych specyfików, np. metyloetyloketonu, etylobenzenu lub mniej agresywnego chemicznie bitrexu, który w dodatku jest skuteczny w znacznie mniejszych ilościach, lub wręcz zastępuje alkohol etylowy izopropanolem (Denatural - Izopropanol) lub innymi alkoholami (fuzlami). Wypróbuję jak w tej roli sprawuje się wspomniany bezbarwny Denatural którego zakupiłem aż 5 litrów, ale do palenia w kuchence spirytusowej okazał się nieprzydatny z uwagi na kopcący płomień. Wiadomo już że doskonale nadaje się do rozcieńczania farb ftalowych oraz mycia pędzla po malowaniu, co nie było chyba cechą właściwą klasycznemu denaturatowi.
Tomku, są dwa rodzaje bezbarwnych denaturatów - tradycyjny i do farb olejnych (droższy). Ja już zgłupiałem co się z czym je a chemia to nie moja parafia. Pozdrawiam.
A czy ten droższy do farb olejnych nie nazywa się przypadkiem White Spirit? Takie cóś nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek alkoholem: tak nowomowa określa benzynę lakową, która do farb olejnych nadaje się z definicji. Kalafonia rozpuszcza się również w benzynie, ale zwykle niecałkowicie: pozostaje żółtawy, zbity proszek, mocno przylegający do płytki. Całkowicie rozpuszcza się natomiast w rozpuszczalnikach polarnych, zwłaszcza w acetonie.
TELEWIZOREK52 pisze:Dokładnie tak - WHITE SPIRIT. Można zgłupieć??
Tym bardziej że Rod Spirit jest to zagraniczny alkohol etylowy skażony (a więc denaturat) który zdecydowanie mniej śmierdzi od naszego i dlatego jest polecany przez żeglarzy do palenia w kuchenkach spirytusowych. Niestety zaopatrują się w niego... po drugiej stronie Bałtyku