Awaria i takie różne...

Wzmacniacze gitarowe, efekty i inne zagadnienia "okołogitarowe".

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

painlust
9375...12499 postów
9375...12499 postów
Posty: 11113
Rejestracja: wt, 13 kwietnia 2004, 14:42

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: painlust »

I z nowym trafem pewnie śmiga bez problemu...
kudłata zmora
25...49 postów
25...49 postów
Posty: 43
Rejestracja: pt, 27 sierpnia 2004, 19:26

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: kudłata zmora »

Też mi się taka śmieszna historia przypomniała: kiedyś gość przyniósł mój własny wynalazek - mówi że się zepsuł i nie działa( poza tym brzmienie do poprawki). Jak mi go podał to od razu mnie kopnął gdy złapałem za chassis!! ( nie miał jeszcze obudowy ) - dlaczego jego nie kopnął ??
Okazało się ,że odlutował się kabelek od anody lampy mocy (1xpcl86) - prawdopodobnie było tam za ciepło bo zapomniałem dać rezystora od siatki do masy.... no i ten kabelek kopał tym co zostało w kondenatorach....
Później był z tym wzmakiem kolejny problem - sciszał się z niewiadomych przyczyn zupełnie bez sensu - po wielu godzinach badań doszedłem do tego, że jeden z rezystorów przy elektrolitach zasilania(te, które służą do rozładowania) był jakiś lewy i chyba tracił wartość ...jako że było ich tam i tak dużo to się go pozbyłem i śmiga do dziś..:)

A ostatnio robiłem preamp i nie chciał wydać żadnego dźwięku, poza tym dymił ( zawsze mi coś dymi....jak nie wybucha :)) Po przyjrzeniu się zauważyłem ,że w jednej lampie jest pomylona katoda z anodą ...jarał sie rezystor 1k, ale nie ma co się mu dziwić - było na nim ponad 400V :D ale wtopa!!
bleeee...
nerwus
125...249 postów
125...249 postów
Posty: 142
Rejestracja: czw, 1 października 2009, 10:40
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: nerwus »

Też kiedyś pomyliłem anodę z katodą przy ECC83, głupi byłem bo jak nie działało to podstawiłem następną. Efekt taki że dwie lampy z kolekcji trafiły do "kolekcji" :D.
kasztan1983
100...124 posty
100...124 posty
Posty: 116
Rejestracja: czw, 17 grudnia 2009, 14:13
Lokalizacja: Warszawa

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: kasztan1983 »

Ja w swoim DIY mierniku ostatnio siatkę ecc88 podłączyłem do zasilacza ug2 zamiast zasilacza ug1 i przez chwilkę mogłem podziwiać piękne błyskawice.
Lampa i mosfet w regulatorze nie przeżyły...
Kto nie pracuje ten się nie myli.
kudłata zmora
25...49 postów
25...49 postów
Posty: 43
Rejestracja: pt, 27 sierpnia 2004, 19:26

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: kudłata zmora »

A moja ecc83 to przeżyła !! Może dlatego tak chwalą RFT.
W pierwszym swoim wzmaku podłączyłem końcówke 2x el34 bez minusa na siatkach - po czym wielce ucieszony obserwowałem jak ładnie świecą- hehe- wczesniej nie widziałem lamp to skąd mogłem wiedzieć....Skończyło się tak, że jedna miała brązowe logo, a druga wogóle straciła logo....ale pograły jeszcze ponad pół roku. Czasem dziwne rzeczy się dzieją z tym wzmakiem( m.in pożera lampy dość szybko) więc się zastanawiam czy nie uszkodziłem wtedy trafa - jak myślicie?
bleeee...
Awatar użytkownika
gkoz
100...124 posty
100...124 posty
Posty: 120
Rejestracja: pt, 8 lutego 2008, 22:53
Lokalizacja: Kraków

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: gkoz »

Ostatnio miałem z moją konstrukcją następujący problem:
Wzmacniacz przy ostukiwaniu chassis wykonywał dość głośne 'pyk' w takt stukania. Po dość długich poszukiwaniach przez przypadek poruszyłem przewód sieciowy, co zaskutkowało takim samym 'pyk'. Co się okazało, gniazdo zasilania było wadliwe i 'gubiło' kontakt gdy stukałem w chassis.
Awatar użytkownika
VacuumVoodoo
1875...2499 postów
1875...2499 postów
Posty: 2007
Rejestracja: śr, 11 sierpnia 2004, 15:51
Lokalizacja: Goteborg, Szwecja
Kontakt:

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: VacuumVoodoo »

Ostatnie 3 dni walczylem z trzaskami: wzmacniacz postawiony na paczce podczas grania wydawal z siebie trzaski. Postawiony na stole 2m obok paczki gral bez trzaskow. Z swiezo zakupionych 6 par fabrycznie dobieranych lamp 7591A Electroharmonix udalo mi sie dobrac jedna pare lamp nie powodujaca trzaskow. Zapowiada sie ciekawa korespondencja z dealerem.
Aleksander Niemand
_______________________________________
Wzmacniacz ma sie do gitary tak jak smyczek do skrzypiec - AN
Awatar użytkownika
ZoltAn
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1659
Rejestracja: ndz, 9 listopada 2003, 16:08
Lokalizacja: Gliwice, Górny Śląsk, GG 1699095 i 13822985

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: ZoltAn »

Totalny Off Topic (ale nie do końca i z sensem):

mój ś.p. (bo skasowany przez syna) Fiat 126BIS.

Niezawodne do bólu i proste - żeby nie rzec prostackie - konstrukcyjne wozidełko :lol:

Objawy: po dłuższej jeździe całkowicie rozgrzany i zatrzymany samochód za nic w świecie nie daje się ponownie uruchomić rozrusznikiem. Pozostaje "pychówa"..., najczęściej własnoręczna - z włączonym zapłonem i podciagniętym ssaniem, żeby zaskoczył... bywało, że wskakiwałem w biegu do ostro rwącego do przodu grzmota :evil:

Po odczekaniu około 30 - 40 minut starter kręcił jak tornado - autko natychmiast paliło i wio. Do kolejnego zaparkowania...

W bardzo upalne letnie dnie czas oczekiwania wzrastał do przesady.

Czas ujawniania się usterki: około trzech a chyba i wiecej lat. Defekt najpierw pojawiał się wyjątkowo sporadycznie, potem częsciej acz umiarkowanie - tuż przed jego zdiagnozowaniem i usunięciem - notorycznie.

Badania:

- rozrusznik rozkręcany chyba ze sto razy, przebadany na przerwy, przywarcia, upływy, opory cierne wirnika, wygrzewany w piekarniku niemal powyżej 100*C i tak podpieczony uruchamiany na stole z akumulatora.
Oczywiście zawsze palił jak rakieta :lol:

Wymienionych i "przycieranych" dla zapewnienia luzu szczotek i sprężyn szczotkotrzymacza nawet nie zliczę...
Wymienione dwa bendiksy (oczywiscie na efesemowskie oryginały :evil: )

- kable - prądowy i inicjujący sprawdzane i czyszczone do znudzenia... w końcu wymieniłem prądowy na nowy (o samym jego przeciągnięciu poprzez całe "chassis" kaszlaka lepiej nie wspominać :evil: )

I co :?: :?: :?:

I XIBHO :!: :!: :!:

W końcu ad warsztat: wizyta u (ponoć...) najlepszego elektryka samochodowego w Gliwicach.
Autko zostało "do zrobienia na jutro".

"Myślał elektryk przez dzień cały - aż mu klejnota posiwiały..." wymyślił, zdiagnozował, naprawił ( :? )... skasował stówę :D

Pojechałem do domciu, zaparkowałem, zgasiłem, za chwilę postanowiłem przeparkować pod okno...: d*** zimna.
Starter ni mru-mru :evil:

Reklamacja, kolejna "naprawa"... efekt jak wyżej.
Rada fachowca: wymienić starter a najlepiej to auto :lol:

Przypadek najzwyklejszy: cofając na leśnym parkingu najechałem na jakiś wystający pieniek czy kołek przerywając całkowicie miedzianą taśmo-plecionkę umasiającą - łączącą galwanicznie silnik z "chassis" autka. Oczywiście autko zosało na pniaczku.
Prowizorycznie połączyłem zerwaną taśmę i jakoś dokatulałem się z grzybków pod dom... nazajutrz wymieniłem taśmę na nową (jako, że jeszcze conajmniej raz dłuższa od klasycznej maluchowskiej - więc praktycznie nie do zdobycia i droga jak cholera :!: :!: :!: ).
Zniszczona taśma była w bardzo dobrym stanie: prawie nieskorodowana, brążowo-miedziana, z grubymi jeszcze żyłami, odpowiednio wiotka... po prostu ŻAL :cry:

I... objawy ustąpiły jak ręką odjął :shock:

Przyczyna wykopów z odpalaniem była wyjątkowo prozaiczna: pomiędzy starą taśmę masy a śrubę dociskającą ją do bloku silnika z upływem lat wpenetrowała solanka i całość zaczęła powolutku korodować w miejscu styku. I to zarówno od strony łba śruby jak i od strony aluminiowego bloku silnika... Typowa korozja elektrochemiczna :!:

Tej śruby od nowości nikt nie ruszał - bo i po co???

Równocześnie nałożyło się na to kolejne zjawisko fizyczne - wskutek (minimalnej, acz mierzalnej :!: ) rozszerzalności cieplnej (wkręconej w blok silnika i rozgrzewajacej się odeń do temperatury ok. 90*C) śruby malał jej docisk do skorodowanej miejscowo taśmy skutkując znacznym wzrostem rezystancji przejścia mas karoserii / silnika - w stopniu na tyle niewielkim, że nie wpływało to na pracę samego silnika, ale na tyle znaczącym, że rozrusznik nie mógł pełnić swego zadania. Po ostygnięciu silnika i skurczeniu się śruby rezystancja ponownie malała więc na zimno starter kręcił normalnie.

Dlaczego tak się rozpisałem w tej kwestii ijaki to ma związek z lampami :?:

Ano dlatego i taki, że z bardzo podobnym zjawiskiem spotkać się można niekiedy w mocno obciążonych cieplnie i długo eksploatowanych starszych wzmacniaczach muzycznych - najczęściej przy pierwszym elektrolicie usytuowanym w najbliższym sąsiedztwie mocno grzejącej otoczenie lampy prostowniczej (zwłaszcza kurduplowatej GZ34).

Mikrowycieki elektrolitu spod gumowej uszczelki elektrolita po wielu latach powodując praktycznie niezauważalną korozję odseparowanej od chassis podkładki masy (lub samego chassis - gdy jest to główny punkt masy) na styku z korpusem kondensatora (albo tylko krystalizując) zaczynają stopniowo pogarszać galwaniczny kontakt stykających się powierzchni i wskutek tego bardzo powolne narastanie brumu podczas pracy wzmacniacza. Zwłaszcza przy zbyt mocnym dokręceniu nakrętki na gwincie elektrolita powodującym przekroczenie granicy sprężystości jego korpusu

Po wyłączeniu urządzenia (ostygnięciu kondensatora) i ponownym jego załączeniu brum początkowo zanika ale pojawia się dopiero po ponownym rozgrzewie najbliższej okolicy elektrolita.

Wbrew pozorom przyczyna tej usterki jest dosyć trudna do wykrycia, niewiele pomaga nawet równoległe dopięcie dodatkowego elektrolita "kontrolnego" o podobnej pojemności.

Zwykle kończy się to zupełnie niepotrzebną wymianą trudnodostępnego już (bo mocowanego nakrętką) wysokonapięciowego (ca 450 - 500V) elektrolita lub zastąpieniem go mocowanym obejmą :idea:

Podobny problem usunąłem kilka dni wstecz w Dynacordzie Tween (2x 6V6 w końcówce) używanym przez znajomego bluesmana-harmonijkarza.
Nigdy nie dyskutuj z głupcem - ludzie mogą nie zauważyć różnicy! /Stanisław Jerzy Lec/
o-----c

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: o-----c »

Dual Rectifier 3-Ch. Na 117VAC. Pali bezpiecznik. Żeby do brzegu - wyjęcie lamp, wszystkich, razem z prostowniczymi. Omomierz w ruch - uzwojenia tr. głośnikowego oraz sieciowego wydają się być OK. Podłączenie w m-ce bezpiecznika żarówki 230V/40W - świeci na 1/4 gwizdka, a więc wniosek, że trafo sieciowe raczej OK. Pojawiają się "pomniejszone" napięcia wtórne. Reakcja na Bold/Spongy. Znów omomierz w ruch - tym razem badanie najpierw 5U4G. Bingo, za pierwszym podejściem - zwarcie pomiędzy anodą (4) a grzejnikiem (2,8). Pozostałe lampy "omowo" bez uwag. Włączenie z lampami 6L6 - OK, włożenie jednej 5U4G - dalej OK. W sumie banalna historia. Jednak morał taki, że prostownicze nie były brane pod uwagę przez właściciela, a tu bęc, tak siurpryza...
;-)
Awatar użytkownika
ZoltAn
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1659
Rejestracja: ndz, 9 listopada 2003, 16:08
Lokalizacja: Gliwice, Górny Śląsk, GG 1699095 i 13822985

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: ZoltAn »

Canio pisze: Jednak morał taki, że prostownicze nie były brane pod uwagę przez właściciela, a tu bęc, tak siurpryza...
;-)
Coś bardzo podobnego: gitarowiec Dynacord Tween z EZ81 w prostowniku.

Brum. Nie za mocny, ale bardzo dokuczliwy i czasami zanikajacy - takie muuuuczenie jak w starym Pionierze z UY1N :x

Przebadałem dosłownie wszystko:

1/ symetryzacja żarzenia = w "porzo",
2/ wylutowan pierwszy elektrolit = w "porzo",
3/ połączenie zera kabla sieciowego z chassis = rezystancja 0,000nic omów = w "porzo",
4/ masa sygnałowa w miejscu przyłączenia jej do chasssis = rezystancja 0,000nic omów = w "porzo",
5/ napięcie anodowe wg schematu = w "porzo".

Piecyk dalej buczy jak wspomniany Pionier...

Więc - do qwy nędzy (jak mawiają starzy lwowiacy) - CO :?: :?: :?:

Rzut oka na EZ81 - w "porzo"...

Pomiar ~U na anodach EZ81 pod obciążeniem: wyraźna różnica, jedno zbliżone do podanego na schemacie - drugie nieco zawyżone :idea:

Przyczyna: "ucięcie" rurki katody na wysokości dolnej krawędzi górnej anody - ledwie, ledwie zauważalna cieniuteńka rysa na obwodzie tuleki całkiem jakby nacięcie ostrą żyletką...

Czyli połowa rurki katodowej zawisła "w powietrzu" nie mając żadnego połączenia z wyprowadzeniem: z EZ81 zrobiła się EY81...

Cóż, lampy RFT miewały takie przypadłości wskutek długotrwałej pracy pod pewnym przeciążeniem - Tesla widać przewidziała tę możliwość łagodnie "rozkloszowując" anody na krawędziach!
Nigdy nie dyskutuj z głupcem - ludzie mogą nie zauważyć różnicy! /Stanisław Jerzy Lec/
Awatar użytkownika
schizwania
100...124 posty
100...124 posty
Posty: 107
Rejestracja: czw, 22 stycznia 2009, 11:18
Lokalizacja: Bydłoszcz

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: schizwania »

Canio pisze:... Jednak morał taki, że prostownicze nie były brane pod uwagę przez właściciela, a tu bęc, tak siurpryza...
;-)
tak było "w rzeczy samej" ;) :oops:
o-----c

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: o-----c »

Szlag trafia jedną z czterech EL34. Wnętrze lampy "płonie". Pierwotna przyczyna - ceramiczna podstawka oktal marnej jakości. Styki obejmujące bolce rozgięte. A to dlatego, że producent lamp (pipls ripablik of czajna) nawalił cyny na końce bolców, przez co ich średnia średnica jest zdecydowanie mniejsza, niż średnica końców bolców. Tandeta goni tandetę. No i styk - a jakże - akurat z bolcem siatki sterującej mizerny. To dlatego. Sprawdzajcie styki w podstawkach, szczególnie po forsownym wkładaniu i wyjmowaniu lamp...
o-----c

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: o-----c »

Opis przypadku: Dual Rectifier dwukanałowy, po pełnym przeglądzie, wymianie lamp, naprawie i zmodowaniu. Właściciel zgłasza problem z pętlą FX. Niby po rozgrzaniu, w trakcie gry w "salce", wzmacniacz cichnie, prawie do zaniku dźwięku. Pstryk, pstryk stędbajem i niekiedy dźwięk powraca. Więc nie ma rady, wzmacniacz znów trzewiami do góry. I tu mały wtręt - najgorsze są te awarie, które występują u użytkownika/właściciela, a za cholerę nie chcą się ujawnić "pod oscyloskopemmm". I ta właśnie taka jest. Dwa dni "męczenia węża", o mało co telefon do właściciela, że wsio w pariadkie. A tu na trzeci dzień - heureka! Brak transmisji przez (chyba) pętlę. Szukanie na macanta - generator do wejścia gitarowego, jedna sonda oscylo do wyjścia głośnikowego, druga swobodnie - w różne punkty. Ale dźwięk znów jest OK, jakby nigdy nic. Pozostaje opukiwanie, obmacywanie. A nóż znów uda się wywołać "awarię"? W pewnym momencie podejrzenie pada na C43 (100n/200V orange drop). Dość zdecydowanie uciskany i odchylany, chwilowo powoduje zanik transmisji. Mam cię! Wylutowanie, i okazuje się, że jedna nóżka wykazuje minimalny, ledwie wyczuwalny palcami luz, przy braku jakichkolwiek fizycznych oznak uszkodzenia. Czerwona polewa nietknięta. Pomiar pojemności, pewnie ze względu na pewną bezwładność miernika, cały czas wskazuje 100,2nF(!) Już tylko wymiana na polskiego zielonego "mylara" (100n/630V) i po kłopocie. Co do naprawy - padł podwójny LDR3. Właściciel jakoś słabo odczuwał brak gainu ;-) Wymiana na dwa osobne H11F1 (mają poniżej 90R). Trochę kłopotliwe wlutowanie. Wlutowanie brakującego (!) C32. Przywrócenie działania klonowania kanałów, przywrócenie obwodu pętli NFBC (nie działało Presence), zimny lut (przerwa) na styku anody, podstawki jednej GZ34 (ciągły, "smażący" przydźwięk). Co do modu - polecam mod (mojego autorstwa) - równoległe połączenie obydwu systemów pierwszej ECC83. Wymaga to ostrożnego prucia (niestety) PCB i to z koniecznością jej wyjęcia z obudowy. Ra zostawiamy nietknięty, Rk bocznikujemy 1k8, C31 bez zmian. Ale efekt wart pracy - miazga.
painlust
9375...12499 postów
9375...12499 postów
Posty: 11113
Rejestracja: wt, 13 kwietnia 2004, 14:42

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: painlust »

Też się zastanawiałem dlaczego Mesa nie połączyła tych triod równolegle. Rk znaczy się zmniejszyłeś o połowę? No chyba, że źle coś zrozumiałem...
o-----c

Re: Awaria i takie różne...

Post autor: o-----c »

painlust pisze:...Rk zmniejszyłeś o połowę?...
- tak
ODPOWIEDZ