Cynowanie
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd
Re: Cynowanie
Szanowni Koledzy!
Lutowaniem amatorskim i zawodowym zajmuję się kilkadziesiąt lat (niestety ale te lata to prawda).
Udawało mi się w zamierzchłej przeszłości lutować dla matki i sąsiadek garnki (na kwas solny kolbą grzaną w ognisku) ,póżniej kolbą elektryczną 500 W lutowałem np.cynkowe rynny . Lutowałem na studiach dorabiając na naprawie telewizorów i lutowałem póżniej w pracy zawodowej.Uruchomiłem jedną z pierwszych fal stojących do lutowania płytek drukowanych, prowadziłem produkcję gdzie w wyrobie było kilkaset lutów .
Nie piszę tego aby się chwalić , a jedynie wspomnieć Kolegom, że proces lutowania miekkiego i twardego (mosiądzem i palnikiem ) powinien podobnie jak klejenie odbywać sam tzn.: decydującymi elementami jest doskonałe mechaniczne oczyszczenie powierzchni lutowanych przed podaniem topnika i cyny i unieruchomienie lutowanych elementów. Reszta procesu jest tylko pochodną poprzednich czynności przy w miarę dobrym dobraniu topnika ,cyny i ciepła z lutownicy.
Jeśli chodzi o sprzęt to nie demonizujmy; przy odbiornikach lampowych -takimi się zajmuję - uzywam kolby setki do między innymi np cynowania szyn i chińskiej 15 tki z dorobionymi z drutu fi 4 grotami do drobniejszych elementów.
Przepraszam, że przynudzam jak belfer ( też mi się to przydarzyło w życiu )
Pozdrawiam i życzę sukcesów.
ed_net
Lutowaniem amatorskim i zawodowym zajmuję się kilkadziesiąt lat (niestety ale te lata to prawda).
Udawało mi się w zamierzchłej przeszłości lutować dla matki i sąsiadek garnki (na kwas solny kolbą grzaną w ognisku) ,póżniej kolbą elektryczną 500 W lutowałem np.cynkowe rynny . Lutowałem na studiach dorabiając na naprawie telewizorów i lutowałem póżniej w pracy zawodowej.Uruchomiłem jedną z pierwszych fal stojących do lutowania płytek drukowanych, prowadziłem produkcję gdzie w wyrobie było kilkaset lutów .
Nie piszę tego aby się chwalić , a jedynie wspomnieć Kolegom, że proces lutowania miekkiego i twardego (mosiądzem i palnikiem ) powinien podobnie jak klejenie odbywać sam tzn.: decydującymi elementami jest doskonałe mechaniczne oczyszczenie powierzchni lutowanych przed podaniem topnika i cyny i unieruchomienie lutowanych elementów. Reszta procesu jest tylko pochodną poprzednich czynności przy w miarę dobrym dobraniu topnika ,cyny i ciepła z lutownicy.
Jeśli chodzi o sprzęt to nie demonizujmy; przy odbiornikach lampowych -takimi się zajmuję - uzywam kolby setki do między innymi np cynowania szyn i chińskiej 15 tki z dorobionymi z drutu fi 4 grotami do drobniejszych elementów.
Przepraszam, że przynudzam jak belfer ( też mi się to przydarzyło w życiu )
Pozdrawiam i życzę sukcesów.
ed_net
Re: Cynowanie
Jeszcze jedna uwaga do technologii lutowania a mianowicie : po oczyszczeniu mechanicznym najlepiej jest pobielić elementy podlegające lutowaniu , następnie je unieruchomić , a pózniej przeprowadzić lutowanie właściwe , tzn. podgrzać do temperatury przy której topnik (kalafonia )dymi i zadać małą ilośc tzw tinolu czy cyny, które powinny dokładnie zwilżać pobielone powierzchnie . Elementy po zadaniu cyny i odstawieniu lutownicy nie mogą drgnąć do momentu zmiany struktury powierzchni lutu ze srebrzystej na lekki mat.
Tak czy inaczej trzeba jednak te spore ilości cyny stopić , a zimne luty wtedy nie będą się trafiać .
ed_net
Tak czy inaczej trzeba jednak te spore ilości cyny stopić , a zimne luty wtedy nie będą się trafiać .
ed_net
Re: Cynowanie
Widzę, że dużą uwagę przykładasz do unieruchomienia elementów. Ja czasami mam z tym kłopoty, a czasami wręcz to lekceważęed_net pisze:Elementy po zadaniu cyny i odstawieniu lutownicy nie mogą drgnąć do momentu zmiany struktury powierzchni lutu ze srebrzystej na lekki mat.

Pozdr, Marcin
The secret to creativity is knowing how to hide your sources. - Albert Einstein
marvelamps.com
The secret to creativity is knowing how to hide your sources. - Albert Einstein
marvelamps.com
Re: Cynowanie
Ukształtować odpowiednio wyprowadzenia, od strony elementów (podpórka) i zagiąć od strony druku - wada, utrudnione wylutowywanie.
- tszczesn
- moderator
- Posty: 11229
- Rejestracja: wt, 12 sierpnia 2003, 09:14
- Lokalizacja: Otwock
- Kontakt:
Re: Cynowanie
Za zaginanie powinni strzelać bez sądu. Element wkładasz w płykę, przytrzymujesz palcem i zalutowujesz byle jak jedną nóżkę. Potem już elegancko drugą i poprawiasz pierwszą. Lut dobry, pewny i łatwy w wymianie elementu.traxman pisze:Ukształtować odpowiednio wyprowadzenia, od strony elementów (podpórka) i zagiąć od strony druku - wada, utrudnione wylutowywanie.
Re: Cynowanie
Dokladnie, tez nienawidze tej metody.tszczesn pisze: Za zaginanie powinni strzelać bez sądu.
- Vault_Dweller
- 2500...3124 posty
- Posty: 2837
- Rejestracja: wt, 1 lipca 2003, 23:26
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Cynowanie
Ja lekko zaginam żeby element nie wypadł z płytki, ale dało się go potem łatwo wylutować
. Grzeję prostą, chińską stacją - znaczna poprawa w porównaniu z transformatorówką, przy której zmorą było zasyfianie się grota od węgla z rozłożonej kalafonii, ubytek miedzi i w końcu przepalanie się grota, oraz wyrobienie się śrub mocujących.

Studenckie Radio ŻAK 88,8MHz- alternatywa w eterze przez całą dobę!
Re: Cynowanie
Po latach napraw TV jakoś przyzwyczaiłem się do pozaginanych nóżek i nie uważam, żeby zagięcie nóżek opornika czy kondensatora szczególnie utrudniało wylutowanie elementu. przydaje się penseta z zaostrzonymi końcami. Zaginanie nóżek ma też pewne zalety. Po latach użytkowania punkty z nóżkami przygiętymi do płytki mają mniejszą tendencję do pękania, szczególnie w przypadku cienkich lutów tworzonych na fali i szczególnie w przypadku płytek gdzie otwory są trochę za duże w stosunku do średnicy nóżki elementu.
A co do lutownicy - od zawsze używałem tylko trasformatorówek produkcji ZDZ Łódź 45/75W. Luty wychodzą piękne, ścieżki nie odłażą. Pewnie to też kwestia wprawy, jak ze wszystkim.
A co do lutownicy - od zawsze używałem tylko trasformatorówek produkcji ZDZ Łódź 45/75W. Luty wychodzą piękne, ścieżki nie odłażą. Pewnie to też kwestia wprawy, jak ze wszystkim.
Pozdrawiam
Sebastian
Jestem tylko amatorem, który może się mylić.
Uroczyście obiecuje, że będę dawał rezystor antyparazytowy na każdą siatkę i bramkę.
Sebastian
Jestem tylko amatorem, który może się mylić.
Uroczyście obiecuje, że będę dawał rezystor antyparazytowy na każdą siatkę i bramkę.
Re: Cynowanie
Zaginane można odlutować stacją z odsysaczem, podważając lekko końcówkę. To jak wy naprawiacie stare radia? Tam wyprowadzenia na oczkach zawinięte są prawie na supeł. (Ostatnia walka z Grundigiem Stereomeister, gdzie poświęcono naprawdę wiele czasu nad zawinięciem tych wyprowadzeń tak, aby trudno to było rozplątać, co najmniej po dwa zwoje. Po co oni to lutowali, nie wiem, bez lutowania na samym owijaniu pewnie trzymałoby się 100lat).
- tszczesn
- moderator
- Posty: 11229
- Rejestracja: wt, 12 sierpnia 2003, 09:14
- Lokalizacja: Otwock
- Kontakt:
Re: Cynowanie
Używając dużej ilości brzydkich wyrazów.traxman pisze:To jak wy naprawiacie stare radia?
Odwijam grotem lutownicy. A zawijają, bo tak było prościej montować, pewnie na jednym stanowisku wadzali elementy a na innym gość z lutownicą zalewał je cyną (bo lutowaniem to trudno nazwać).traxman pisze:Tam wyprowadzenia na oczkach zawinięte są prawie na supeł. (Ostatnia walka z Grundigiem Stereomeister, gdzie poświęcono naprawdę wiele czasu nad zawinięciem tych wyprowadzeń tak, aby trudno to było rozplątać, co najmniej po dwa zwoje. Po co oni to lutowali, nie wiem, bez lutowania na samym owijaniu pewnie trzymałoby się 100lat).
Re: Cynowanie
O to widzę, że technologia i stosowane narzędzia i środki pomocnicze są podobne
.

- jethrotull
- 3125...6249 postów
- Posty: 4013
- Rejestracja: sob, 3 czerwca 2006, 21:51
- Lokalizacja: Poznań
Re: Cynowanie
Też tak miałem jak używałem drogiej (ok 100zł) polskiej transformatorówki. Potem kupiłem chińszczyznę za 20zł i problemy minęły jak ręką odjął. Grot jest (chyba) stalowy więc się nie przepala a zamocowany jest na sprytny patent a nie na śruby, od roku czyściłem to może ze dwa razy (poprzednią lutownicę jakoś co dwa dni).Vault_Dweller pisze:Grzeję prostą, chińską stacją - znaczna poprawa w porównaniu z transformatorówką, przy której zmorą było zasyfianie się grota od węgla z rozłożonej kalafonii, ubytek miedzi i w końcu przepalanie się grota, oraz wyrobienie się śrub mocujących.
Re: Cynowanie
tszczesn pisze:Za zaginanie powinni strzelać bez sądu. Element wkładasz w płykę, przytrzymujesz palcem i zalutowujesz byle jak jedną nóżkę. Potem już elegancko drugą i poprawiasz pierwszą. Lut dobry, pewny i łatwy w wymianie elementu.traxman pisze:Ukształtować odpowiednio wyprowadzenia, od strony elementów (podpórka) i zagiąć od strony druku - wada, utrudnione wylutowywanie.
Masz racje ale na taśmie to zbyt czasochłonne i drogie - nie po to wprowadozno płytki aby nadal lutować ręcznie wszystkie połączenia. Lutowano na fali. Nieie używano klejenia elementów jak np., w przypadku SMD. Jak myślisz jak można było inaczej zabezpieczyć elementy aby nie wylazły z otworów na płytce drukowanej?
Re: Cynowanie
Miedź na grot ma jedną wadę ze rozpuszcza się w stopionej cynie. ale nawet do polskich zwarciówek są (były) w handlu groty ze stopu stali - oporowego który jest zwilżany przez lutowie - coś podobnego do chromonikieliny. Ale fakt słabą stroną polskich lutownic tego typu jest mocowanie śrubkami - idiotyczne - krótka śruba wkręcana w miękką miedź. Trzeba pamiętać o regularnym przeczyszczaniu miejsca mocowania grota. I to nie tylko przy okazji wymiany przepalonego grotu.jethrotull pisze:Też tak miałem jak używałem drogiej (ok 100zł) polskiej transformatorówki. Potem kupiłem chińszczyznę za 20zł i problemy minęły jak ręką odjął. Grot jest (chyba) stalowy więc się nie przepala a zamocowany jest na sprytny patent a nie na śruby, od roku czyściłem to może ze dwa razy (poprzednią lutownicę jakoś co dwa dni).Vault_Dweller pisze:Grzeję prostą, chińską stacją - znaczna poprawa w porównaniu z transformatorówką, przy której zmorą było zasyfianie się grota od węgla z rozłożonej kalafonii, ubytek miedzi i w końcu przepalanie się grota, oraz wyrobienie się śrub mocujących.
Re: Cynowanie
Bo przegrzewasz grot - topnik szybko się zwęgla zamiast spłynąć na lutowane miejsce. Załóż grot z grubszego drutu - zobaczysz poprawę komfortu lutowania - owszem dłużej się nagrzewa ale za to nie ma problemu np. z punktem lutowniczym na dużej powierzchni miedzi na płytce.. Albo użyj starego poczciwego autotransformatora - wtedy możez sobie płynnie dobierać temperaturę i moc grzania.Vault_Dweller pisze:Ja lekko zaginam żeby element nie wypadł z płytki, ale dało się go potem łatwo wylutować. Grzeję prostą, chińską stacją - znaczna poprawa w porównaniu z transformatorówką, przy której zmorą było zasyfianie się grota od węgla z rozłożonej kalafonii, ubytek miedzi i w końcu przepalanie się grota, oraz wyrobienie się śrub mocujących.