Olkus pisze: ↑sob, 27 sierpnia 2022, 08:02
Piękna robota, podziwiam

Czekam na efekt końcowy
Dziękuję, również z pewnym podekscytowaniem czekam końca prac

Będzie to drugi mebel, który odnawiam do mieszkania, pierwsze było eklektyczne lustro w ramie z drewna orzecha włoskiego, z 2 poł. XIX wieku (widać po konstrukcji i zastosowanych technikach stolarskich, a także technice wykonania i zabezpieczenia samego zwierciadła). Zwierciadło jest ze szkła kryształowego (ołowiowego), z fazą i odbicie w nim jest nieporównywalne do masowych luster na szkle sodowym, przechodząc koło niego widać tęczowe refleksy wynikające z dużego współczynnika załamania światła. Rama została przeze mnie wyczyszczona (bez minimalnego choćby szlifowania - tylko zmywanie starych powłok i brudu zmywaczem do wosku; przy tak wiekowych przedmiotach oryginalna patyna stanowi istotny składnik efektu wizualnego oraz wartości zabytkowej), co umożliwiło pozbycie się nałożonej kiedyś ciemnej bejcy, szpecącej piękno orzechowych desek użytych na ramę, otwory po kołatkach zostały zaszpachlowane pałeczką woskową (retuszerską, o dobranym odcieniu), a całość pokryta warstwą wosku. Moim zdaniem efekt jest znakomity. Naprawiłem również niewielkie ubytki ochronnej warstwy po lewej stronie lustra (minia ołowiowa), których pozostawienie spowodowałoby powstawanie ciemnych punktów, a z czasem wżerów na powierzchni zwierciadła (utlenianie srebra) i dodałem nowe, pewniejsze mocowanie (pierwotnie, choć na pewno nie oryginalnie były dwa haki na wątłych kołkach). Znam historię, od rodziców jednego ze znajomych, gdzie lustro podobnych rozmiarów i klasy spadło i roztrzaskało się na kawałki z powodu niewłaściwego zamocowania. Całość jest jednak dość ciężka (przez szczególnie dużą gęstość szkła ołowiowego) i przenoszenie nawet w dwie osoby nie należy do łatwych.

- Lustro eklektyczne, 2 poł. XIX w., rama z drewna orzechowego, zwierciadło ze szkła kryształowego ze szlifowaną fazą
Załączam zdjęcie, żeby pokazać o co chodzi. Nie wiedziałem czy tematy antyczno-meblowo-stolarskie zainteresują kolegów na Triodzie, dlatego pokazałem tylko szafę na płyty, niejako związaną z naszymi zainteresowaniami, jeżeli natomiast będzie jakieś zainteresowanie, mogę pokazać również inne przedmioty i ich odnowienie. Przeważnie są to przedmioty zabytkowe, mające ponad 100 lat i w ich wypadku renowację przeprowadzam bardzo konserwatywnie. Tutaj, ponieważ przedmiot opisu nie jest ani szczególnie stary ani w inny sposób ważny, zdecydowałem się dokonać daleko idących modyfikacji.
Jado pisze: ↑sob, 27 sierpnia 2022, 18:30
Bardzo ładnie

Brawo!
Jak się ma narzędzia, chęci, wiedzę i umiejętności to można wszystko. W dzisiejszym świecie masówki i konsumpcjonizmu to już niestety coraz rzadziej spotykane.
Chociaż kto wie? Może w obliczu kryzysu niektóre umiejętności staną się znowu bardziej potrzebne i pożądane?
Cieszę się, że się podoba

Ja też jak na razie jestem zadowolony z obrotu spraw. Właśnie obecna tandeta i bylejakość skłoniła mnie do sięgnięcia wstecz. Nie znoszę bylejakości, masowych towarów produkowanych niestarannie i z nadrzędną dewizą niskiej ceny, kosztem jakości i staranności, dlatego sięgam po przedmioty z minionych epok, gdy panowała inna filozofia. Albo możliwości. Albo jedno i drugie. Nie znoszę mebli z paździerzu, płyty wiórowej czy innego
gównolitu, często jeszcze pociągniętych plastykową okleiną. Mebli drewnianych współcześnie niemal się nie produkuje, a jeżeli już to są one b. drogie, a ich estetyka jest nad wyraz marna: "Ludwik XVII" albo wprost przeciwnie - "industrialne" meble, które wstawiłbym może do garażu, ale na pewno nie do pokoju. Drewno III gatunku, sękate, z bielem i chodnikami owadzimi jest wciskane jako najbardziej "naturalne" i kasuje się za nie grube pieniądze...
Dlatego zwróciłem się w stronę mebli antycznych, których styl jest autentyczny, wykonanie bardzo staranne (brak możliwości technicznych wymuszał rozwiniętą pracę ręczną), a materiały najwyższej próby. Poza tym jest to inwestycja, która z pewnością nie przyniesie straty (podobnie jak stare lampy interesujących typów). Osobiście najbardziej przepadam za stylami XIX wieku - francuskim
empire i jego angielską odmianą
regency, późniejszym
biedermeierem a także eklektycznym stylem epoki kajzerowskiej.
Art deco kończy (chronologicznie) zakres moich zainteresowań. Prezentowana w temacie biblioteczka należy oczywiście do tego ostatniego i będzie bodajże najnowocześniejszym meblem w moim mieszkaniu (nie licząc tych zupełnie współczesnych

)
Podsumowując, uważam że meble sprzed dekad (i wieków) stanowią wartą uwagi uliczkę dla kogoś, kogo nie satysfakcjonuje oklejona płyta wiórowa, a jednocześnie nie chcą wydać fortuny na meble robione na zamówienie ze szlachetnych gatunków drewna. Oczywiście takie meble wymagają pracochłonnej i często wcale niełatwej renowacji, albo kosztownego zlecenia takiej renowacji. Ponieważ zaś nie mam dwóch lewych rąk, a stolarstwo nie jest tak trudne, żeby nie można było go opanować przy odrobinie chęci, jak to zwykle bywa - zakasałem rękawy i przeszedłem do dzieła.
Ja bym chyba jednak obrobił rogi blaszki na półokrągło - żeby pasowała do wyfrezowanego otworu

Ale każdy ma swoje preferencje i założenia projektowe.
Też o tym myślałem, ale zdecydowanie łatwiej można ładnie wyprowadzić kąty proste dłutem w drewnie niż pilnikiem wyprowadzić równy półokrąg w blasze. Po wtóre zamek z powodu swojej budowy (typ półwpuszczany) musiał mieć kąty proste bez promieni, a więc w konsekwencji i okucie zamka tak samo. Wykonanie pozostałych okuć w innej konwencji budziłoby zgrzyt estetyczny.
Ciekawe ile będzie ważyć szafka po napełnieniu jej płytami? Musisz ją postawić od razu w docelowym miejscu

Drewno jest bardzo przyjemne w obróbce i uzyskanych efektach.
Przede wszystkim pięknie pachnie. Zwłaszcza drewno jesionowe, obrabiane maszynowo wydaje cudowny zapach, lekko słodki. Dużą satysfakcję daje też obserwowanie szybko widocznych efektów pracy. Zwłaszcza przy szlifowaniu i woskowaniu, gdy z początkowo matowej i mało interesującej powierzchni wyłania się przepiękny rysunek jaki stworzyła natura na drewnie.
Co do ciężaru. Proste rachunki. Biblioteczka początkowo ważyła jakieś 30 kg. Po wstawieniu
parapetów z masywu jesionowego w miejsce szkieletowo-sklejkowych pustych blatów i wymianie półek na jesionowe, masa wzrosła o jakieś 20-25 kg. Liczmy 50. W biblioteczce mieszczą się cztery rzędy (półki) płyt po niemal 100 cm każdy. Wg danych internetowych (nigdy tego nie sprawdzałem

) masa 1 mb płyt winylowych 12" (LP) w okładkach wynosi średnio ok. 70 kg. Sumuje się to do ponad 300 kg. Tak więc zdecydowanie trzeba będzie ustawić w miejscu docelowym zanim wstawi się do wnętrza wszystkie płyty
Przewidziałem też podkładki z grubego filcu przyklejone do (szczęśliwie rozłożystych) nóg biblioteczki. Bez nich nie zdziwiłbym się, gdyby wygniotły się zagłębienia w parkiecie. O rysy od przesuwania nie ma co się martwić, bo któż by ruszył takiego kolosa
Skąd będziesz wiedział gdzie stoi jaka płyta, skoro będą widoczne tylko ich krawędzie?
Dla mnie to dość jasna sprawa: przecież płyty, tak samo jak i książki zawsze mają na grzbietach tytuł

Od zawsze przechowuję je w ten sposób i nigdy nie mam problemu ze znalezieniem właściwej.
Pokażę jeszcze co dziś zrobiłem. A robota poszła do przodu! Zacząłem od wklejenia nóżek do dolnego "parapetu". Po związaniu kleju i próbnym złożeniu "na sucho" przystąpiłem do klejenia korpusu. Robiliśmy to z Tatą i kolegą we trzech i momentami rąk brakowało. Najtrudniejsze było oczywiście sprawne nałożenie kleju na wszystkie pióra i wpusty (w takich warunkach meteorologicznych jak teraz wodny klej polioctanowinylowy schnie w oczach) oraz zaciśnięcie całości z zachowaniem kątów prostych. W tym ostatnim pomogły włożone prowizorycznie plecy oraz półki, a także duża węgielnica stolarska. Nie ma mowy o użyciu ścisków stolarskich przy klejeniu tak dużych rzeczy - zastosowałem pasy tekstylne z mechanicznymi ściągaczami, używane przy zabezpieczaniu towarów przy transporcie: dwoma ściągnąłem klejone powierzchnie, a trzeci dałem w poprzek w połowie wysokości szafy dla zapobieżenia deformacji boków (żeby nie zrobiła się "beczka"). Wbrew może pozorom ich siła ściskania może być bardzo duża i z łatwością potrzaskałyby one drewniane elementy korpusu, dlatego zaciskanie musi być z dużym wyczuciem. Wypływające z łączonych szczelin pojedyncze kropelki kleju są dobrym znakiem. Jutro zdejmę pasy, klej przez dobę niewątpliwie zwiąże zupełnie.
Rozpocząłem też przygotowania do szklenia drzwi. Wewnętrzną stronę ramiaków okleiłem tasiemką aksamitną w miejscu przylegania szyby. Taki sam patent zastosowałem przy pokazywanym wyżej zwierciadle. Materiał daje efekt łagodnego dociśnięcia szkła do drewna, bez nadmiernych naprężeń, oraz amortyzację drgań. W przypadku szafy na płyty ma to bardzo wymierny efekt: szyby nie drżą, tak przy otwieraniu i zamykaniu drzwiczek, jak i podczas słuchania muzyki. Dodatkowo dyskretnie widoczna krawędź tasiemki w kolorze bordowym dodaje elegancji. Można było je oczywiście wkleić na kit, ale o ileż bardziej wyrafinowane jest rozwiązanie z użyciem aksamitu...
Pozostało zamontować szyby (mocowane są przez dociśnięcie listewkami przybijanymi gwoździkami do ramiaków), okucia, wyczyścić i zamontować zawiasy, przybić plecy, przyciąć, poszlifować i powoskować półki. Myślę, że skończę wszystko do końca przyszłego tygodnia. Wtedy przejdziemy do kolejnych mebli
Pozdrawiam,
Jakub