Zasilacz stabilizowany przedwzmacniacza gramofonowego. Zastosowałem oddzielny zasilacz ponieważ katody lamp „górnych” są na potencjale około 100 V (dopuszczalne napięcie katoda – grzejnik dla lamp 6N2P-EW to 100 V) dlatego masa tego zasilacza jest „podciągnięta” do napięcia około 50 V dzięki czemu zarówno lampy „dolne” jak i „górne” mają napięcie katoda – grzejnik na poziomie około 50 V.
Układ na tranzystorze BUZ 11 zapewnia powolne narastanie napięcia żarzenia (po wybraniu przełącznikiem źródła – „gramofon”), przekaźnik włącza napięcie anodowe po ustalonym czasie. Tranzystor BUZ 11 jest umieszczony na małym radiatorze miedzianym – moc strat jaka się w nim wydziela w czasie narastania napięcia powoduje zaledwie lekkie podgrzanie radiatora – w czasie normalnej pracy wydziela się tam znikoma moc.
Ponieważ wykorzystałem istniejący przełącznik wejść, zauważyłem, że w przełączniku mechanicznym, przy wybraniu wejścia „gramofon” pojawia się „prześwit” w obudowie przełącznika. Umieściłem tam prostą (LED – fototranzystor) barierę optoelektroniczną, która wykrywa wybranie wejścia „gramofon” i steruje zasilaczem. Taki mój mały patent. Schemat poniżej:

Sterowanie słuchawkami. Zazwyczaj słucham na zespołach głośnikowych, ale chciałem mieć możliwość słuchania na słuchawkach (50 om). W tym celu wykonałem prosty układ przełączający (PK 2) wyjście transformatora głośnikowego pomiędzy zaciski wyjściowe, do których są dołączone zespoły głośnikowe, a sztuczne obciążenie ( rezystor mocy) do którego równolegle - przez rezystor - podłączone są słuchawki. Sterowanie przełączeniem odbywa się dzięki dodatkowemu zestykowi w gnieździe słuchawkowym. Układ z przekaźnikiem PK 3 dodatkowo w czasie przełączania zwiera wejście wzmacniacza do masy, dzięki czemu wycisza wszystkie niepożądane „stuki” oraz powoduje, że w czasie przełączania wzmacniacz mocy nie jest wysterowany – czyli gdyby nawet transformator głośnikowy (w czasie przełączania zestyków przekaźnika) pracował bez obciążenia – nic się nie dzieje. Dowcip układu polega na tym, że najpierw następuje wyciszenie sygnału (PK3) potem przełączenie obciążenia (PK 2) i już po przełączeniu wyciszenie przestaje działać. Schemat poniżej

Wzmacniacz mocy. Konstrukcja jest zmontowana na dużej płytce „uniwersalnej” mojego pomysłu. Wytrawiłem takie „coś” i eksperymentowałem z różnymi układami. Układ finalny też powstał na niej i tak już zostało.
Układ wykonany klasycznie. Stopień mocy Na 6P14P-EW plus jedna trioda z 6N3P-EW – całość objęta ujemny sprzężeniem zwrotnym – czułość około 1 V na siatce triody (dla Pwy=4,5 W / 8 om). Balans mojego pomysłu – nie dysponowałem potencjometrem M+N o wartości rzędu 500 Kom, zastosowałem podwójny potencjometr liniowy 500Kom – układ mój patent z czasów PRL-u. Zaleta układu – bardzo łagodna regulacja wzmocnienia w okolicy punktu środkowego – i coraz bardziej stroma w pobliżu krańców. Potencjometr wieloobrotowy 500 Kom przed siatką triody służy do wyregulowania czułości obu kanałów. Kondensator 1 nF/1,6kV podłączony równolegle do uzwojenia pierwotnego transformatora głośnikowego delikatnie ogranicza pasmo i zapobiega wzbudzaniu się stopnia mocy. Druga połówka triody tworzy wzmacniacz napięciowy – 2 szeregowo połączone rezystory w anodzie decydują o wzmocnieniu układu – układ miał wzmocnienie za duże – rozbiłem rezystor anodowy na 2 i biorę sygnał z połączonych rezystorów – jeśli zajdzie potrzeba zawsze mogę przelutować kondensator 0,22 uF / 630 V do anody lampy zwiększając czułość dwukrotnie. Zasilanie filtrowane i odsprzężone za pomocą rezystorów oraz równoległej pary kondensatorów elektrolitycznego i foliowego – nie żałowałem ich. Transformatory wyjściowe nawijałem prymitywną ręczną nawijarką ma posiadanych rdzeniach i karkasach (dawcą były TG5 „Telto” – kupiłem, nie pomierzyłem, przyjmując, że renomowany producent nie wypuści bubla - już wiem, że cena była zbyt atrakcyjna). Uzwojenie pierwotne podzielone na 3 części połączone szeregowo, uzwojenia wtórne 3 części połączone równolegle. Indukcyjność uzwojenia pierwotnego około 14 H (trochę mało, ale 50 Hz jest przenoszone – jak dla mnie wystarcza – zresztą w planach jest kupno lepszych transformatorów jak te przestaną mi wystarczać). Czułość tego stopnia to około 350 mV na siatce triody dla mocy 4,5 W. Schemat poniżej:

Ponieważ wzmacniacz będzie docelowo współpracował z zestawami głośnikowymi przełączanymi przekaźnikami, zaprojektowałem i przetestowałem na innych transformatorach, dodatkowy układ (przylutowany bezpośrednio do zacisków uzwojenia wtórnego transformatora głośnikowego) zabezpieczający transformator w przypadku odłączenia obciążenia. Układ zachowuje się jak warystor. Do pewnego napięcia (około 5,5 V) udaje, że go nie ma, potem zaczyna pobierać niewielki prąd (pojedyncze mA), aby powyżej pewnego napięcia (około 8,6 V) stanowić obciążenie uniemożliwiające dalszy wzrost napięcia. Schemat zabezpieczenia poniżej:

Regulacja barwy dźwięku. Uparłem się, że regulacja barwy dźwięku ma być, zdecydowałem się na układ pasywny, też klasyka. Połówka triody 6N3P-EW stanowi wzmacniacz napięciowy sterujący pasywnym regulatorem barwy dźwięku oraz dzielnikiem napięciowym (o tłumieniu regulowanym potencjometrem wieloobrotowym 2K2). Na wyjściu znajduje się przekaźnik (sterowany przełącznikiem „direct sound”), którym mogę wybrać, czy sygnał ma podlegać korekcji czy nie. Siatka triody jest sterowana z potencjometru siły głosu – logarytmiczny 2x470 Kom – jego charakterystykę lekko zmieniłem rezystorem 1Mom. Czułość tego stopnia (i całego wzmacniacza) to około 250 mV dla 4,5 W. Wszystkie potencjometry to stare „Telpody” z 1990 roku – rozrzut rezystancji duży, ale współbieżność obu ścieżek naprawdę dobra (z pomiarów wyszły mi maksymalne różnice rzędu 10-15%). Schemat poniżej:

Przedwzmacniacz gramofonowy. Układ wzięty z forum triody (pozdrowienia dla autora) z lekko przerobionym zasilaniem (270 zamiast 300 V) i wieloobrotowym potencjometrem na wyjściu – regulacja poziomu wyjściowego oraz pośrednio wyrównanie wzmocnienia obu kanałów. Elementy odpowiedzialne za korekcje charakterystyki dobierane. Układ wybrałem po przetestowaniu 2 prostszych – ten zdecydowanie brzmiał najlepiej. Dzielnik rezystorowy 220/47 kom „podciąga” potencjał grzejników do około 50 V. Schemat poniżej:

Wzmacniacz, jak pisałem wcześniej stanowi „retro” uzupełnienie posiadanego zestawu audio – był też pretekstem do powrotu do techniki lampowej. Jedyne pomiary jakie wykonałem to pomiary napięć stałych w charakterystycznych punktach układu oraz pomiary napięć zmiennych (sinus 1 kHz) toru audio. Przydźwięku na zestawach głośnikowych nie słychać, przy słuchaniu na słuchawkach przy całkowitym ściszeniu głośności słychać leciutki „brum”, najmniejsze wysterowanie wzmacniacza maskuje przydźwięk. Nie wykonywałem pomiarów pasma przenoszenia (brak generatora sygnałowego) jedynie sprawdziłem, że wzmacniacz przenosi prawidłowo 50 Hz, 1 kHz i 15 kHz (15 kHz ze spadkiem poziomu sygnału bodajże 15%). Jak będzie czas i generator zrobię pomiary. Przebieg sinusoidalny na ekranie oscyloskopu wygląda ładnie. Docelowo automatycznym sterowaniem przełączaniem zespołów głośnikowych pomiędzy wzmacniaczem lampowych a tranzystorowym będzie zajmował się układ paru przekaźników. Wzmacniacz przepracował do tej pory około 100 – 150 godzin, co do jego brzmienia dźwięk mi się naprawdę podoba. Brzmienie określiłbym jako ciepłe i łagodne. Oczywiście słychać delikatne szumy, czasami charakterystyczny „stuk” rozgrzewającej się lampy (nie wiem jak ten dźwięk opisać). Przedwzmacniacz gramofonowy wyraźnie szumi, ale po położeniu igły w rowku płyty przestaje to mieć znaczenie. Pomiary napięć toru audio poniżej:

Ogólnie (za wyjątkiem mechaniki) jestem z projektu zadowolony, wzmacniacz pracuje prawidłowo, bardzo przyjemnie słucha się zwłaszcza „czarnej” płyty – jak dla mnie wspaniały relaks. Doskonałe uzupełnienie zestawu audio. Zapraszam do komentowania.