Cały wzmacniacz składa się z dwóch wzmacniaczy pracujących w układzie przeciwsobnym.
Z tym, że obciążeniem nie jest transformator a słuchawki.
Spowodowane jest to tym, że przetwornik elektrostatyczny steruje się dwoma sygnałami odwróconymi w fazie o 180 stopni.
(oczywiście nie wszystkie przetworniki elektrostatyczne takie są, ale zdecydowana większość taką ma właśnie konstrukcję).
Pierwsza lampa V1 to odwracacz fazy z dzielonym obciążeniem, w tej roli ECC82 (każda połówka pracuje dla innego kanału).
Druga lampa V2 to 6H1P-EB z obciążeniem w formie kaskodowego źródła prądowego na tranzystorach bipolarnych ) po jednej bańce na kanał.
Trzecia lampa V3 to stopnień wyjściowy również obciążony źródłem prądowym na tranzystorach bipolarnych (E80CC na kanał).
Źródła prądowe zapewniły mi, że triody V2 i V3 dają maksymalne wzmocnienie przy minimalnych zniekształceniach.
Zapewniają one też świetną izolację od zakłóceń zasilacza.
Oczywiście stopień z triodą V2 nie rozwija w pełni skrzydeł (jeśli chodzi o wzmocnienie) z racji szeregowego ujemnego sprzężenia zwrotnego na oporniku R13.
Dodatkowo do katody tej lampy doprowadzone jest ujemne sprzężenie zwrotne z wyjścia słuchawkowego.
Dla prawidłowej pracy przetworniki elektrostatyczne wymagają aby ich membrana była spolaryzowana w stosunku do statorów.
Zainteresowanych zasadą działania tagiego przetwornika odsyłam do Wikipedii: https://en.wikipedia.org/wiki/Electrostatic_loudspeaker
W przypadku słuchawek japońskiej firmy Stax polaryzacja ta wynosi 580 V i podawana jest przez szeregowy opornik 8,2 M.
Napięcie to uzyskałem z prostego podwajacza jednego z napięć anodowych, a jego wartość stabilizuję diodami zenera.
Układ posiada opóźnione załączanie nap. anodowego (1,5 minuty), oraz możliwość biegu na samym żarzeniu.
Pasmo przenoszenia zaczyna się od 5 Hz i kończy na 56 kHz.
Nie jest to dużo, ale należy pamiętać, że słuchawki elektrostatyczne to tak naprawdę kondensator zwierający sygnał wzmacniacza do masy.
Dodatkowym gwoździem do trumny w przypadku pasma od góry jest fakt użycia źródeł prądowych.
Takie źródło powoduje, że stopień na triodzie ma bardzo dużą impedancję wyjściową. Z tego powodu szybko do głosu dochodzi pojemność anoda-siatka.
Również samo źródło prądowe ma określoną pojemność wyjściową i przyczynia się do zawężenia pasma od góry.
Wzmacniacz jest upchnięty w zdecydowanie za małej obudowie, nieźle się nagrzewa, ale oczywiście można spokojnie trzymac na nim ręke, nie parzy.
Ilość elektrolitów w zasilaczu jest nadmiarowa właśnie z powodu temperatury. Jak zaczną wycyhać, to może nie będzie konieczna wymiana.
Z obecnej perspektywy na bank inaczej rozwiązałbym to wszystko od strony geometrycznej.
Jak widzicie na zdjęciach, ciasnota spowodowała, że serwisowanie tego w przyszłości będzie koszmarem. Montaż przestrzenny ma swoje zalety,
jednak przy braku miejsca robi się mało estetycznie. Niestety, Bonasus to nie jest (jeśli wiecie co mam na myśli)

Od strony brzmieniowej krótko i zwięźle - gra doskonale, bardzo detalicznie i nieźle przestrzennie.
Poziom szumów niesłyszalny.
Chętnie odpowiem na dodatkowe pytania jeśli kogoś ta konstrukcja interesuje.