Czołem.
gutten pisze:
Tak się właśnie rodzą negatywne opinie na temat audiofili. Co biedak winien, że mu sprzedawca w sklepie bzdur naopowiadał?
A winien, winien. Dokładnie tak samo jak ktoś, kto po reklamie Red Bulla skacze z balkonu i usiłuje obsikać gołębia w locie. Przecież nie Frycz (bo on nie zaakceptował tego bełkotu, ale się dziwi...), ale ten "hipotetyczny audiofil", o którym właśnie narodziła się opinia. Statystyczny klient sprzedawcy, któremu wciska się takie bzdety.
Sprzedawca jest w trudnej sytuacji. Ma sklep pełen różnych kabelków, cegieł (jak one się nazywały?), kondycjonerów, innego bezużytecznego szmelcu i wzmacniaczy, czasami o właściwościach prawie dorównującym starym "Rubinom". Mo to sprzedać. Jakie ma wyjście oprócz wciskania ciemnoty? Tak powstają "ocieplone brzmienie", "szybkie basy", "parzyste rezonanse" i "cofnięte średnice". Jak będzie to opowiadał parę razy dziennie, to może w końcu i sam uwierzy. Jego działanie nie różni się przecież wiele od postępowania sprzedawcy kosmetyków czy proszków do prania. Niestety, to nie jego nazywa się audifilem, ale "obiekt jego skutecznego działania"
gutten pisze:
Należy docenić fakt, że zamiast traktować to jako kolejną prawdę objawioną człowiek przyszedł i zapytał. Fakt, że w nieodpowiednim miejscu, ale to już inna sprawa.
Pewnie, że docenić należy. Przecież nikt na Frycza nie nakrzyczał. Bełkotem nazwałem bełkot sprzedawcy. Jest to przecież bełkot w czystej postaci.
Pozdrawiam,
Jasiu