Czy w waszych pokojach-pracowniach dzieją się czasem rzeczy trudno wytłumaczalne? Oto potrzebny był na gwałt przedwzmacniacz do mikrofonu elektretowego. Łapię więc NE5532, przygarść oporników i kondensatorów, lutuję... nie działa! Pierwsze podejrzenie pada na mikrofon z "obcej ręki" ale on okazuje się sprawny. Sprawdzam wszystkie połączenia na zgodność ze schematem - pasuje. Wszelako nie działa. Samego opampa sprawdzać nie będę, musiałbym sklecić ad hoc jakiś układzik testowy, to już szybciej sklecę coś innego na jednym tranzystorze. Biorę BF961, parę kropelek cyny łączy go z towarzyszącymi elementami RC - nie działa.
Ki diabeł? MOSFETa też nie będę testował, do diaska, najprostszy prościak na BC550 musi zagadać! Parę dymków z grota jak pyknięcia z fajeczki i oto... nie działa!
To znaczy działa... na oscyloskopie, wszelako po dołaczeniu do mojego warsztatowego wzmacniacza głośnikowego - "signal tracera" staje się niemotą.
Jest po 1.00 w nocy.
Daję za wygraną.
Wolę poczekać aż Strefa Mroku odpuści.
Jaki to cud, mi kiedyś podczas pracy przy biurku spadła pęseta - a... podniosę potem, nie chce mi się schylać - szukałem jej później ponad godzinę - nie ma (do dzisiaj się nie odnalazła) to dopiero czarna moc.
najlepsze są działajace układy, które nie powinny działać. Kumpel miał układ przesteru do gitary (fizyczną płytkę), który po rozrysowaniu na papierze nie mał prawa działać, a działał. Do tej pory nie otkryto dlaczego, a meczyliśmy go swego czasu na różne sposoby.
traxman pisze:Jaki to cud, mi kiedyś podczas pracy przy biurku spadła pęseta - a... podniosę potem, nie chce mi się schylać - szukałem jej później ponad godzinę - nie ma (do dzisiaj się nie odnalazła) to dopiero czarna moc.
Podobno taką rzecz diabeł ogonem nakrywa i choćbyś pękł, to nie znajdziesz. Niedawno rozebrałem potencjometr z Telefunkena, miał dwie
grafitowe szczotki. Jedna oczywiście musiała upaść na podłogę, no a że była nietypowa, więc zacząłem jej szukać używając szerokiego pędzla do zmiatania po podłodze, a że oczy już nie takie, więc trochę się zeszło. Po pół godzinie zrezygnowałem. Diabli ustrojstwo wzięli. W tydzień po fakcie graficik sam się pokazał na podłodze w miejscu które było dokładnie przeszukiwane. Pewnie diabłu zabawa się znudziła.
Coś w tym jest. Pamiętam taka sytuację.
Wiosna, na dworze ciepło, przyjemnie. Jakaś nieskomplikowana ale konieczna naprawa naszej 352 (Lxd2). Naprawy, regulacja termostatów. Bez związku z poźniejszym zdarzeniem. Zaczynamy po południu, kończymy tuż przed zmrokiem. Przed jutrzejszym planowym wypada maszynę jeszcze sprawdzić. Uruchamiamy vapor, zagrzewamy silnik do 40st.C, jest zgoda na rozruch, zatem odpalamy maybacha. Ciśnienia oleju, wody właściwe, rośnie cisnienie powietrza w zbiorniku głównym, za chwilę zacznie działać pneumatyczna część rozrządu. Wszystko w porządku. Wytaczamy ostrożnie maszynę z szopy, kontrolujemy jeszcze hamulce. Bez zastrzeżeń. Przebieg ustawiony, wyjeżdżamy na tor główny, lecz próby odbędą się w obrębie stacji. Czekamy aż temperatura silnika osiągnie 60st. wtedy będzie można sprawdzić, czy faktycznie mamy do dyspozycji wszystkie pozycje nastawnika. Leniwy przejazd do głowicy stacji, z powrotem, jeszcze raz. W końcu jest temperatura. Godz. 23:00.
Przestawiam nastawnik do 7 pozycji, potem na chwilę na 8, silnik zdecydowanie wchodzi na obroty, pali się lampka II przetwornika, prędkość rośnie do zawrotnych 35km/h przy całkiem miłym przyspieszeniu. Jest ok. Dojeżdżamy do końca stacji. Zatrzymujemy maszynę, zmianie kierunku jazdy towarzyszy stuk nawrotnika. Maszyna już odhamowana, przestawiam nastawnik na pierwszą, potem drugą, trzecią pozycję, obroty rosną... i lok stoi. Co jest? przechodzimy na sterowanie z pulpitu A; to samo. Wracamy do pulpitu B, również bez efektu. Przełączamy sterowanie przetworników momentu przekładni hydrokinetycznej na ręczne. Lampki przetworników zapalają się, lecz dalej stoimy. Na wskaźnikach wszystkie ciśnienia, temperatury prawidłowe. Zdejmujemy w kabinie pokrywę przekładni, pod nią znajdują się elektrozawory przetworników. Można nimi sterować ręcznie, wciskając przycisk na korpusie. Więc sprawdzamy i tę możliwość. Elektrozawory zdają się pracować poprawnie tak przy sterowaniu elektrycznym jak i ręcznym. Zresztą nawet gdyby jeden z nich zawiódł, to lokomotywa powinna bez obciążenia ruszyć na drugim. Jednak tak się nie dzieje. Zauważamy, że spod klapki na przekładni wydobywają się pęcherzyki powietrza, awaria wygląda na poważną. Sytuacja patowa, bo druga lokomotywa w remoncie, trzecia stoi jeszcze bez wody, nie ma jak ściągnąć naszej do szopy. Mijają minuty, mamy już nowy dzień. Zrezygnowany, kolejny raz przestawiam dźwignię nastawnika . Nagle, jakoś tak niechętnie, maszyna rusza. Po minucie wszystko zaczyna funkcjonować normalnie i już bez problemu zjeżdżamy do lokomotywowni.
Nazajutrz, mechanik który jeździł na tej i innych bytomskich Lxd2 całe dziesięciolecia, twierdzi że do wnętrza przekładni sprężone powietrze w zasadzie nie ma jak się przedostać i bynajmniej jemu taki przypadek nigdy się nie przytrafił. I nie dość na tym; od samego rana wszystko jest w porządku, czterdziestoletnia lokomotywa wykonuje wszystkie przewidziane rozkładem przejazdy bez najmniejszego problemu i do dzisiaj można ją zobaczyć z pociągiem czy to nad zalew czy zimowym. Na wszelki jednak wypadek pilnujemy, żeby przed godz. 23 stała już na swoim miejscu, na torze 1 w lokomotywowni. Nie żebyśmy byli przesądni...
painlust pisze:najlepsze są działajace układy, które nie powinny działać. Kumpel miał układ przesteru do gitary (fizyczną płytkę), który po rozrysowaniu na papierze nie mał prawa działać, a działał. Do tej pory nie otkryto dlaczego, a meczyliśmy go swego czasu na różne sposoby.
Regulator oświetlenia na triaku, banalnie prosty układ. W pająku na biurku działał, po zamontowaniu na płytce drukowanej, z tych samych elementów - nie (przepuszczał zawsze jedna całą połówkę). Wylut elementów i złożenie z nich pająka - działa. Analiza płytki na przerwy i zwarcia - OK, wlutowanie elementów - nie działa. Do dziś nie wiem o co tu biegało, przewodzący laminat?
Otóż to, podobnie w przetwornicach na TDA4601 - wszystkie części sprawne - układ nie działa.
Z racji ciepła laminat pogarsza po kilku latach parametry (chociaż typ stosowany w TV nigdy nie posiadał żadnych parametrów poza smrodem przy lutowaniu) , a że obwody sterujące działają tam przy niewielkich prądach to układ głupieje, podobnie jak naprawiający.
Odnośnie rzeczy, które upadły
Kupiłem niedawno w supermarkecie suwmiarkę produkcji chińskiej...
"Uwiodło" mnie to, że suwmiarka była "elektroniczna" - znaczy z wyświetlaczykiem takim...
W konfrontacji z dokładnością obróbki na tokarce okazała się jednak nic nie wartym badziewiem...
Co i nie dziwi mnie szczególnie, bowiem jej cena ( 55 PLN ) nie wróżyła w zasadzie niczego innego
W dodatku dzisiaj podczas "manewrów tokarkowych" odpadła od niej jakaś klapka
Nie zauważyłem kiedy i teraz mam problem...
Po pierwsze - nie wiem jak wyglądała, więc małe szanse, żebym znalazł...
Po drugie - chyba wiem gdzie upadła ( stos wiór pod tokarką ) więc szanse jeszcze mniejsze
Ale przyzwyczaiłem się już do wydarzeń, które Koledzy opisujecie i widzę na nie jedną tylko radę
Odpuścić po prostu... Pod żadnym pozorem nie szukać !
Tylko cierpliwie czekać aż samo się znajdzie Co prędzej, czy później zwykle następuje
MarekSCO pisze:
..."Uwiodło" mnie to, że suwmiarka była "elektroniczna" - znaczy z wyświetlaczykiem takim...
W konfrontacji z dokładnością obróbki na tokarce okazała się jednak nic nie wartym badziewiem...
Ja tez mam podobna suwmiarke, ale uwazam, ze do moich potrzeb jest wystarczajaco dokladna.
Nie oczekuj dokladnosci 0,01mm za 55,-zl od tego jest mikrometr i to wcale nie cyfrowy
Zdjecie klapki moge zrobic, ale chyba nie ma sensu, przykryj styki (prawdopodobnie do komunikacji ze swiatem) czyms i tyle.
macska pisze:Nie oczekuj dokladnosci 0,01mm za 55,-zl od tego jest mikrometr i to wcale nie cyfrowy
Oczywiście, ale ten egzemplarz jest wyjątkowo badziewny
Przy zamknięciu prześwituje szpara że mozna by ze cztery kartki papieru wsadzić
I jeszcze, jak widać, sypie się jak próchno
Oczywiście zalepię to jakąś taśmą izolacyjną, żeby coś nie wpadło do środka
Szanse na odnalezienie klapki widzę zerowe
MarekSCO pisze:
Oczywiście, ale ten egzemplarz jest wyjątkowo badziewny
Przy zamknięciu prześwituje szpara że mozna by ze cztery kartki papieru wsadzić
To faktycznie, takiego nie widzialem, nawet na bazarze.