tszczesn pisze: ↑wt, 7 marca 2023, 17:09
Ładna lampa. I ma jedną, ważną zaletę, nieczęstą w przypadku lamp nadawczych - nie ma cycka z wyprowadzeniem anody na górze, wszystkie doprowadzenia są w cokole. Układ w którym kilkaset (lub więcej) woltów jest łatwo dostępne na wierzchu nie należałby do bezpiecznych...
Niestety te z cyckami zazwyczaj są ładniejsze, zwłaszcza jak cycków jest więcej niż jeden, np. 100TH, do której niestety mam pecha - na trzy zdobyte sztuki dwie miały uszkodzone zgrzewy katody, a trzecia miała kiepską próżnię (zapewne z powodu przepustów ze szkła uranowego). No i z prądem siatki trzeba będzie jechać, ale to nie problem.
Nawiążę jeszcze do Melomana. Na pierwszy rzut oka punkt pracy EL500 wydaje się tam kuriozalny: Ua = 500 V, Us2 = 220 V. Potrzebujemy 25 W mocy wyjściowej, uwzględniając sprawność transformatora głośnikowego można założyć, że potrzebujemy by lampy dostarczyły 30 W. Przy napięciu na anodach 500 V jest niemal pewne, że lampy dostarczą amplitudę rzędu 450 V, co przy mocy 30 W daje wartość szczytową prądu jakieś 133 mA. Tymczasem przy Us2 = 220 V zerowa charakterystyka anodowa EL500 leży "na wysokości" prądu anodowego około 900 mA. 133 mA dostarczyłaby bez problemu przy Us2 równym zaledwie 65 V, oczywiście nowa, względnie taka o parametrach w zakresie ich rozrzutów. Natomiast przy Us2 = 220 V, prądu szczytowego rzędu 133 mA dostarczy niemal kompletnie zajechana EL500, tzn. zajechana tak, by jej zerowa charakterystyka nie obniżyła się z tych 900 mA poniżej 133 mA. Prawidłowo użytkowany Meloman pozwoli zatem wyeksploatować lampy końcowe chyba w największym stopniu, w jakim się da. Regulacja napięć siatkowych jest przewidziana w zakresie od 0 do -70 V. Może więc taki by zamysł takiego kuriozalnego punktu pracy? Alek wspominał kiedyś, że były sugestie, by sprzęt powszechnego użytku projektować tak, aby był w jak największym stopniu niewrażliwy na rozrzuty parametrów lamp, a więc po części też, do pewnego stopnia, na ich zużycie. Niejednokrotnie w stopniach napięciowych daje się zauważyć tendencję do stosowania nadmiernie dużych oporności anodowych tak, by nawet znacząco już zużyta lampa, a wiec o zwiększonej z tego powodu Ri, miała jeszcze zachowane warunki pracy Ra>Ri.
Ze specyficznymi warunkami pracy EL500 w Melomanie wiąże się jednak pewna niedogodność, dlatego wspomniałem wcześniej o prawidłowym użytkowaniu. Otóż przy tak dużym zapasie prądu szczytowego niebezpieczna dla lamp może być praca przy mniejszej od znamionowej wartości obciążenia, w szczególności zwarcie. Wtedy lampy mogę chcieć wymusić taki prąd, że nawet zasilacz tyle nie wydoli. Zaraz pewnie odezwie się czołowy stendaper triody ze swoim popisowym numerem pt.
"O głośnikach firmy KEF", zapewne przy okazji wciśnie jeszcze pozostałe skecze
"O wzmacniaczach bida komplementarnych" czy też
"O rzeszach audiofili mylących E88CC z ECC808"
W każdym razie Melomanów trochę się ostało, sam miałem ze cztery i ani martwych lamp ani śladów spektakularnych awarii tam nie było.