Te długonogie Tranzystory TG71 już miałem i widziałem. Mnie natomiast zastanawiają pokazane na poniższej fotografii tranzystory. Czy ktoś już widział takie "cudo"?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
gsmok pisze:Te długonogie Tranzystory TG71 już miałem i widziałem. Mnie natomiast zastanawiają pokazane na poniższej fotografii tranzystory. Czy ktoś już widział takie "cudo"?
ZPP-to niechybnie Zakład Produkcyjny Półprzewodników. Czy nie są to przypadkiem tranzystory serii TC13-TC15, lansowane w piewszym wydaniu książki inż. Sławomira Wolszczaka "Amatorskie odbiorniki tranzystorowe" jako jedynie słuszne: do wszystkich stopni superheterodynowego odbiornika AM od mieszacza samodrgającego aż po przeciwsobny stopień mocy?
AZ12 pisze:Dlaczego tranzystory krzemowe nie były malowane farbą, jak ich germanowi poprzednicy?
Kiedyś tranzystor to było "coś" i odpowiednio kosztował, można było się bawić w malowanki podobnie jak oznaczanie kolektora czerwoną kropką. Przy milionowej produkcji prawdopodobnie księgowi doszli do wniosku że można parę groszy zaoszczędzić i przestano malować a więc malowane germańce pochodzą z pierwszego okresu produkcji. Mam tu głównie na myśli wyroby TEWY. Natomiast np. OCxx były w obudowach przeźroczystych i musiały być malowane.
Tomek Janiszewski pisze:ZPP-to niechybnie Zakład Produkcyjny Półprzewodników. Czy nie są to przypadkiem tranzystory serii TC13-TC15, lansowane w piewszym wydaniu książki inż. Sławomira Wolszczaka "Amatorskie odbiorniki tranzystorowe" jako jedynie słuszne: do wszystkich stopni superheterodynowego odbiornika AM od mieszacza samodrgającego aż po przeciwsobny stopień mocy?
Też pomyślałem o podobnym rozwinięciu skrótu ZPP, jednak oznaczenie T-14 to nie to samo co TC14.
Alku, w Twoich biuletynach "Elektronika ZWLE" brakuje numeru 11/1956, w którym według spisu ma być onówienie stanu półprzewodników w Polsce. Wiedząc już czego szukać wlogowałem się na serwer naszej biblioteki i ... brak numeru 11/1956. Przypadek? Jest za to rocznik 1957 i nr 1-8 z 1958. Niestety dostępne tylko w czytelni czasopism i pewnie nie dostanę do domu by spokojnie zeskanować. Starych "Prac PIE" jakoś w katalogu znależć nie mogę.
Pozdrawiam,
Jasiu
Jasiu ma rację. Sprawdziłem i wychodzi, że naprawdę nie ma tego numeru . Może zawierał niewygodne fakty i został wycofany Jedyna szansa to sprawdzić jeszcze w Bibliotece Narodowej.
Z profesorem Andrzejem Czachorem z Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) zdarza mi się podróżować średnio dwa razy w tygodniu. Pierwszy raz, gdy w czwartek rano instytutowy autokar zabiera pracowników do pracy i drugi raz, gdy ten sam autokar po południu odwozi pracowników do domów. Trzy albo cztery lata temu w lecie, gdy jeszcze jako pracownicy Instytutu Problemów Jądrowych (IPJ) wracaliśmy pewnego razu do domu, dla zabicia czasu wyciągnąłem sobie do przejrzenia z teczki stare prace Przemysłowego Instytutu Elektroniki (PIE) z lat 50. i 60. Traf chciał, że na siedzeniu obok siedział prof. Andrzej Czachor i mimochodem rzucił okiem na moją lekturę. Zwierzył mi się wówczas, że swoją pracę zawodową zaczynał właśnie w PIE w roku 1956 i zajmował się pomiarami właściwości półprzewodników. Wówczas informacje te przyjąłem dość chłodno, jako mało interesujące dla mnie. Sytuacja zmieniła się, gdy dowiedziałem się o śmierci prof. Witolda Rosińskiego- nestora polskiej elektroniki półprzewodnikowej. Wówczas zrozumiałem, że jest to ostatni chyba moment, by zbierać informacje o początkach półprzewodników w Polsce. Obiecałem sobie, że zanotuję, co prof. Andrzej Czachor ma do powiedzenia w tym temacie. Ostatnio, w kwietniu 2013 r. nadarzyła się taka sposobność i odwiedziłem Profesora w jego gabinecie. Mój rozmówca zastrzegł, że nie ma bardzo dobrej pamięci i że łatwiej przywoływać mu pewne epizody.
Oto, co udało mi się wynotować:
-Pracę w PIE zacząłem w 1956 r. Trafiłem do zakładu p. Morkowskiej. Z tego zakładu pamiętam też p. Nasta. Równocześnie ze mną do zakładu tego trafili inni absolwenci fizyki: nieżyjący już prof. Jerzy Piekoszewski (z Poznania), Marian Kozielski (z Torunia) i Eugeniusz Szyszko (z Poznania). Marian Kozielski zajmował się hodowlą monokryształów. Wszyscy trafiliśmy do PIE z tzw. nakazu pracy. Grupa, do której trafiliśmy, zajmowała się materiałami półprzewodnikowymi (sprowadzanymi zza granicy). Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że był to german. Materiały badane były cięte drutami, zanurzonymi w zawiesinie proszku karborundowego. Z tak pociętych płytek były robione diody prostownicze. Pamiętam, że sprawa tranzystora była wówczas na celowniku. Mniej więcej w tym okresie pojawiła się książka Shockley'a i to była dla nas podstawowa lektura. Była ona trudna dla nas- absolwentów fizyki. Należało zmienić myślenie z elektronów w prózni na dziury i elektrony w ciele stałym i nie było to takie proste. Pani Kazimiera Morkowska była tytułowana "Pani doktor" i była od nas starsza. Na początku roku 1958 w naszym zespole trwały prace nad powstaniem stanowiska do wyciągania monokryształów metodą Czochralskiego. Widziałem osobiście pierwszy monokryształ z tego urządzenia, podobny bardziej do śruby okrętowej niż do pręta. Byliśmy wówczas przekonani, że to pierwszy monokryształ w kraju, wyciągniety tą metodą i atmosfera była podniosła. Co do mojej roli w zespole, to byłem teoretykiem. Zajmowałem się pomiarami (m.in. czterosondą do pomiaru oporności półprzewodnika oraz aparaturą do pomiaru czasu życia nośników, skonstruowaną przez inż. Chmielewskiego). Zastrzegam jednak, że konstruktora osobiście nie poznałem. Odszedł on z zespołu chyba przed moim akcesem. Co do budowy tego ostatniego urządzenia, to działało ono następująco: Plamka świetlna z rozżarzonego drutu platynowego była rzutowana soczewką na wygładzoną powierzchnię półprzewodnika. W sąsiedzwie plamki znajdował się kontakt elektryczny, który przenosił generowane napięcie na wzmacniacz. To napięcie było tym mniejsze, im wieksza odległość od tej plamki i im krótszy czas życia. Krzywe, reprezentujące zależność napięcia od odległości plamki od kontaktu były funkcjami Bessela. Dysponując standaryzowanymi krzywymi dla kilku czasów życia (10, 50, 100 mikrosekund) można było dokonać porównania i na tej podstawie określało się czas życia nośników w próbce. Początkowo plamka świetlna była linią. Po pewnym czasie ulepszyłem urządzenie, tak, że plamka była punktem i wówczas pomiar był radialny, a rozwiązaniem była funkcja elementarna. W pierwszej połowie 1958 r. poczułem, że się już nie rozwijam. Pod wpływem prof. Piekoszewskiego, który przeniósł się do IBJ wcześniej, postanowiłem także i ja się tam przenieść. Co do lokalizacji naszej pracowni w PIE, to mieściła się ona na pierwszym piętrze budynku przy ul. Długiej 44/50 i zajmowała dwa pierwsze okna od strony parku Krasińskich, patrząc od ul. Bohaterów Getta. Pamiętam, że z przyczyn chyba remontowych przeniesiono nas chyba na początku 1958 r. na ul. Stępińską (tam mieścił się Zakład Doświadczalny Półprzewodników-przyp. mój). Pamiętam, że była tam kobieta- technik, która miała krótkie rurki o średnicy kilku milimetrów i masowo wkładała do środka zestaw drucików z kontaktami na płytce półprzewodnikowej i na małym, ale ostrym płomieniu palnika zatapiała te rurki. Robiła tego naprawdę dużo! Dziennie zatapiała - jak na moje oko- co najmniej 200-300 sztuk takich zestawów. Pamiętam jednak, że pani ta nie miała poczucia misji (rozmówca mój prawdopodobnie wspomina proces wytwarzania pierwszych serii diod DOG- przyp. mój). Sprzęt zaś do naszych badań był robiony przez pracowników instytutu. Nie przypominam sobie, abyśmy robili jakieś zakupy aparatury z zagranicy. Duży wkład w tworzeniu aparatury miał Eugeniusz Szyszko, który potem przeniósł się do TEWY. Nie mam obecnie z nim kontaktu i nie wiem czy jeszcze żyje.
Jak więc widać z relacji Profesora, tematyka półprzewodników w PIE podejmowana była wcześnie, ale też i wcześnie z instytutu w zasadzie "wywędrowała" do TEWY.
Gdzieś w głębi wątku spekulowaliśmy, czy takie tranzystory jak TG6 czy TG41 były produkowane, czy tylko zdobiły tabelki katalogów jako byty wirtualne. Z największą radością, dzięki uprzejmości mojego kolegi kolekcjonera, prezentuję tranzystor TG6. Napis, choć na zdjęciu niewyraźny, w realu nie budzi wątpliwości. Może uda się w przyszłości wykonać ciekawsze zdjęcie w innym oświetleniu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Jeszcze jako uczeń podstawówki dostałem z "Polibudy" całą płytę wypełnioną tymi "szóstkami" oraz DOG-ami. Z czego to było? Nie mam pojęcia. Z tego co pamiętam były w plastykowych lakierowanych obudowach.
TELEWIZOREK52 pisze:dostałem z "Polibudy" całą płytę wypełnioną tymi "szóstkami"
Alek, ja i jeszcze kilku badaczy historii polskich półprzewodników zastanawialiśmy się cały czas, czy TG6 był typem rzeczywistym a Ty po prostu oznajmiasz, że miałeś ich całą płytkę... ech...
Dziś dokonałem odkrycia, wstyd przyznać, we własnych zasobach nigdy wcześniej nie widzianego ASY37. Czy różnorodność odmian będzie miała kiedyś koniec? Gdyby ktoś miał inne aesigreki w tej odmianie, chętnie je przygarnę...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.