Formierka do starych elektrolitów

Układy półprzewodnikowe pełniące ważne funkcje pomocnicze w układach lampowych.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

painlust
9375...12499 postów
9375...12499 postów
Posty: 11113
Rejestracja: wt, 13 kwietnia 2004, 14:42

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: painlust »

10% na pewno. W starej formierce miałem inne zakresy bo te zakresy zależą od napięcia w sieci. Wtedy to było jakieś 380V dla elektrolitów 350V. Kto wie czy nie formowałem ich nawet do 400V bo nie mierzyłem tych zakresów za każdym razem.
Ostatnio zmieniony sob, 17 listopada 2018, 16:26 przez painlust, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: kubafant »

gruhaa pisze: sob, 17 listopada 2018, 09:53 Zapytałem o moc gdyż jak wyżej, ja mam rezystor 10kom. A to zmienia traconą moc w przypadku gdy kondensator jest zwarty.
10k to dość mało, ograniczy to skutecznie prąd zwarciowy, ale podczas normalnego formowania (przy prądach mikroamperowych) sprzężenie zwrotne o którym pisałem będzie występować tylko śladowo.

Rezystory MŁT mają oczywiście gdzieś tam pewnie podane maksymalne napięcie pracy, ale... szczerze, kogo to obchodzi? Działało do tej pory, będzie działać dalej. A jak go szlag trafi to wstawię następny. W co jednak wątpię, bo znam jakość ruskiej techniki (ale nie tej konsumpcyjnej rzecz jasna).
painlust pisze: sob, 17 listopada 2018, 11:20 Jestem niecierpliwy i nie zniósłbym długiego formowania elektrolitu dlatego też wolę zwiększać napięcie jednocześnie kontrolując prąd. Jeśli elektrolit nie jest w stanie uformować się w ciągu godziny to wywalam go.
Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce słodkie, jak pisał Jan Jakub ;)
Patrząc na zachodni rynek podzespołów "vintage" żal mi każdego jednego kondensatora. A tak naprawdę to musi być po rzeczywiście traumatycznych przejściach, żeby nie dał się zaformować.
Mnie to nie boli jak się formuje, nie trzeba przy tym siedzieć, po prostu włączyć i do widzenia, czasem nawet zostawiam "baterię" na noc.

Boguś pisze: sob, 17 listopada 2018, 15:37 A jak to wygląda procentowo ?
Dawniej na kondensatorach był nawet napis w rodzaju 350/385 V, albo: 450/500 V. Napięcia: znamionowe i maksymalne dopuszczalne chwilowo. Ja formuję zazwyczaj do tego wyższego, ale niech pozostali Koledzy wypowiedzą się o swoich metodach. Warto zaznaczyć, że przeformowanie na wyższe napięcie wiąże się ze spadkiem pojemności.
Pozdrawiam!
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Boguś
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 3049
Rejestracja: sob, 17 stycznia 2004, 22:10
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: Boguś »

kubafant pisze: sob, 17 listopada 2018, 16:25
Boguś pisze: sob, 17 listopada 2018, 15:37 A jak to wygląda procentowo ?
Ja formuję zazwyczaj do tego wyższego, ale niech pozostali Koledzy wypowiedzą się o swoich metodach. Warto zaznaczyć, że przeformowanie na wyższe napięcie wiąże się ze spadkiem pojemności.
Pozdrawiam!
U mnie to wygląda trochę inaczej>We wzmacniaczu mam 4 szt kondensatorów. Dwa kondensatory po 47mF i dwa po 33mF/56V. I te 33mF musze zastąpić innymi, gdyż te się "nadęły" A mam ograniczone pole manewru. Kondensatory np. na 63V nie zmieszczą się i jedyne czym mogę zastąpić to 8szt 10mF/50V. A teraz po zmianie napięcia sieci napięcie występujące na tych kondensatorach w nieobciążonym wzmacniaczu to ponad 58V. Stąd te pytanie. A utrata pojemności to nie jest istotna, bo w sumie to i tak będzie założone o 4mF wiecej
Ostatnio zmieniony sob, 17 listopada 2018, 18:14 przez Boguś, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: kubafant »

Powiem tak: nie wiem jak sprawy się mają z elektrolitami niskonapięciowymi, ale wysokonapięciowe są przeważnie odporne na takie numery i kilka woltów w tę cz drugą stronę nie robi im różnicy = przeformowują się, zresztą napięcie maksymalne jest o jakieś 10% wyższe od znamionowego.

Z niskonapięciowymi nie mam doświadczenia, także nie pomogę, widzę natomiast dwa rozwiązania: spróbować zaformować 50-woltowy na 60 V albo po prostu wstawić 63 V o mniejszej pojemności (22000 uF). Jak znam życie filtr i tak jest o rząd wielkości przewymiarowany, więc nie zaszkodzi.

Pozdrawiam!
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Boguś
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 3049
Rejestracja: sob, 17 stycznia 2004, 22:10
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: Boguś »

kubafant pisze: sob, 17 listopada 2018, 18:13 albo po prostu wstawić 63 V o mniejszej pojemności (22000 uF). Jak znam życie filtr i tak jest o rząd wielkości przewymiarowany, więc nie zaszkodzi.

Pozdrawiam!
No jak napisałem 63V nie wejdzie za wysoki. A jeśli chodzi o pojemność, to nie wiem czy fabryka ot tak sobie przewymiarowała filtr zasilacza.
Zostają eksperymenty.
painlust
9375...12499 postów
9375...12499 postów
Posty: 11113
Rejestracja: wt, 13 kwietnia 2004, 14:42

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: painlust »

Współczesnych elektrolitów raczej bym nie formował, a tym bardziej na wyższe napięcie.
Awatar użytkownika
AZ12
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5421
Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
Lokalizacja: 83-130 Pelplin

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: AZ12 »

Witam
kubafant pisze: pt, 16 listopada 2018, 20:42W przyrządzie do formowania kondensatorów? Po co.
Urządzenie by było bardziej uniwersalne, mogłoby służyć np: do badania kondensatorów stałych, rezystorów, tranzystorów, diod, itp.
kubafant pisze: sob, 17 listopada 2018, 18:13 Powiem tak: nie wiem jak sprawy się mają z elektrolitami niskonapięciowymi, ale wysokonapięciowe są przeważnie odporne na takie numery i kilka woltów w tę cz drugą stronę nie robi im różnicy = przeformowują się, zresztą napięcie maksymalne jest o jakieś 10% wyższe od znamionowego.
Miałem taki przypadek że w prostowniku zasilanym napięciem ok. 220V był zamontowany kondensator elektrolityczny 100µF 250V oczywiście wylut. Napięcie na nim wynosiło ok. 280V i element wytrzymał.
Ratujmy stare tranzystory!
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: kubafant »

Witam Kolegów,
Z racji, że formuję ostatnio sporo kondensatorów NOS sprzykrzyła mi się już trochę praca z moją prowizorką i chcę zbudować profesjonalny (choć dalej prosty) aparat do formowania kondensatorów.
Przypomnę, że moja dotychczasowa formierka miała postać włączanego bezpośrednio do sieci (całość mieści się we wtyczce po starej ładowarce) mostka Delona i szeregowego opornika 1 M.
Po dziesiątkach zaformowanych różnymi sposobami kondensatorów elektrolitycznych utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to najlepsza metoda, to znaczy - z zastosowaniem ujemnego sprzężenia zwrotnego,którego jak wiecie jestem wielkim zwolennikiem ;)
Metoda z podawaniem jakiegoś napięcia i podnoszeniem go od czasu do czasu (np. przy obserwacji wskazań miliamperomierza) ustępuje mojej, gdyż wymaga obsługi i ogólnie pilnowania (swoje kondensatory zostawiam na noc i rano są już pięknie zaformowane), a także nie zawiera żadnej samoregulacji. Jeżeli, na ten przykład - z dowolnego powodu dojdzie do mikrouszkodzenia warstwy dielektryka i prąd upływu zacznie rosnąć (wzrost bywa lawinowy, gdyż podgrzanie przepływem prądu powoduje przyspieszoną degradację warstwy tlenkowej), a operator to przeoczy to kondensator prawdopodobnie zostanie zniszczony. Bywa to też niebezpieczne.

Metoda z zasilaniem przez wielki opór ze źródła o wielokrotnie wyższym napięciu (czyli przybliżenie warunków źródła prądowego) zapewnia stabilizację - jeżeli prąd rośnie, to napięcie na kondensatorze spada, a więc i prąd spada. Jeżeli prąd (Wskutek postępu formowania) spada, to napięcie podnosi się, pozwalając na formowanie w cały czas optymalnych warunkach.

W związku z tym moje nowe urządzenie będzie się opierało na tej samej zasadzie, jedynie zostanie udoskonalone i wzbogacone o dodatkowe bajery. A tak właściwie to nie bajery, bo po prostu po dłuższych sesjach formowania zaczynał mi się już dawać we znaki brak takich możliwości.
Może ktoś skorzysta z opisanych przeze mnie doświadczeń. W każdym razie ja będę potrzebował pomocy, bo jeżeli chodzi o silikon to nie jestem mocny w te klocki, a nie chcę stosować lamp do urządzenia, które ma być w zamyśle bezawaryjne i przewidziane do długotrwałej pracy bez nadzoru.

Oto przewidziane zmiany i ulepszenia w stosunku do pierwowzoru:
1. separacja galwaniczna od sieci
2. solidna, uziemiona obudowa aparatu
3. zdecydowanie wyższe napięcie zasilania
4. wybór rezystancji szeregowej przełącznikiem
5. przełącznik trybu pracy, w rodzaju: "FORMOWANIE-ROZŁADOWANIE-TEST", do dopracowania
6. wybierane innym przełącznikiem skokowe ograniczanie maksymalnego napięcia ładowania
7. wbudowany woltomierz do kontrolowania postępu formowania
8. układ do rozładowywania
9. układ do testowania udarowego (wg opisu Kolegi Zoltana)

Teraz po kolei wytłumaczę się z tych zbytków.
ad. 1, 2 - sprawy oczywiste. Osobie cokolwiek obytej z prądem i potrafiącej z nim pracować bez izolacji galwanicznej nie są niezbędne, ale umówmy się - nie można nazywać aparatu profesjonalnym, jeżeli kopie prądem przy dotknięciu. Zwłaszcza jeżeli przypomnimy sobie postulat długotrwałej pracy bez nadzoru, kiedy do pomieszczenia może wejść osoba niepowołana.
Separację zapewni oczywiście odpowiedni transformator sieciowy.

ad. 3 - dotychczasowo było to ok. 600 V i okazało się to być wielokrotnie wartością niewystarczającą. To znaczy, przy formowaniu kondensatorów np. na 500 V zapas napięcia na spadek na posobniku okazywał się niewystarczający i były problemy z osiągnięciem napięcia znamionowego. Spadek wynika z prądu upływu, który oczywiście zmniejsza się w miarę postępu procesu, ale nie do zera - tylko do pewnej wartości wynikającej z powierzchni okładek, grubości warstwy dielektrycznej, itd.
Zależnie jaki transformator zdobędę to napięcie będzie różne, ale celuję w coś w granicach 1000-1200 V. Prawdopodobnie będzie to podwajacz albo poczwarzacz? :lol: voltage quadrupler, znaczy.
Może uda mi się gdzieś tanio kupić transformatorek 220/380 , to wówczas po podwojeniu dostanę ok. 1100 V.

ad. 4 - typowe wartości, począwszy od 2 M po 100 albo kilkadziesiąt kiloomów. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę moc i wytrzymałość napięciową pojedynczego opornika. Przełącznik ceramiczny, bo tekstolitowy przy napięciu 1100 V może sam się zachowywać jak opornik ;)

ad. 5 - bardzo mi tego brakowało. Zwłaszcza to rozładowywanie kondensatora... lutownicą kolbową używaną jako opornik mocy, poprzez przyłożenie wtyczki do zacisków. Musi być przełącznik, do bezpiecznego i wygodnego wybierania rodzaju pracy, gdzie w pozycji neutralnej "0" kondensator będzie pozbawiony ładunku. O rozładowywaniu i teście obciążenia dalej.

ad. 6 - to jest istotna sprawa i temu zagadnieniu będzie trzeba poświęcić więcej czasu. To będzie też główna komplikacja (bo reszta udogodnień to tylko kabelki i przełączniki ;)) względem starego urządzenia. Chodzi o to, że zostawiając kondensator na dłuższy czas będzie się on formował właściwie bez ograniczeń. Może się po pewnym czasie przeformować na wyższe napięcie, może też (zwłaszcza kondensator o większej pojemności) ulec uszkodzeniu, wskutek mechanizmu opisanego gdzieś na początku. Drobna skaza dielektryka może po przekroczeniu pewnego napięcia doprowadzić do zniszczenia kondensatora.
Tak więc potrzebny będzie przełącznik napięć, najbardziej typowych wartości znamionowych i maksymalnych (np. tak: 250-300-350-385-450-500-550, ale to do przemyślenia), którym będzie można wybrać górną granicę ładowania. To znaczy myślę o układzie, który do osiągnięcia wybranego napięcia będzie niewidoczny (tranzystor zatkany), a po osiągnięciu tego napięcia zacznie przewodzić prąd, powodując spadek na posobniku i wobec tego nie dopuści do przekroczenia zadanego napięcia. Jeżeli chodzi o wymagania prądowego, to będą one znikome ze względu na wielką oporność szeregową, ale napięcie... napięcie jest dość spore. Jaki to należy zastosować tranzystor?
Myślałem o jakimś układzie a'la prosty stabilizator równoległy.

ad. 7 - może i można by się obyć, ale jest to denerwujące, gdy potrzeba woltomierza, ale akurat jest podłączony do formowania elektrolitów.
Nie można to być jednak zwykły woltomierz, tylko aktywny, żeby nie obciążać układu formującego. Znaczy, wtórnik (jaki tranzystor - polowy?) i dopiero napięcie mierzone na rezystorze źródłowym. Oczywiście ustrój wskazówkowy, nie żadne cyferki :)

ad. 8 - patrz uwaga z lutownicą. Rezystor drutowy dużej mocy, kilka kiloomów, przyłączany przełącznikiem w pozycji neutralnej.

ad. 9 - bardzo dobry sprawdzian stanu kondensatora po formowaniu. W skrócie polega na wywołaniu znacznego udaru prądowego i napięciowego, przez gwałtowne naładowanie kondensatora ze źródła o niskiej impedancji wewnętrznej. Kolega Zoltan używał żarówki 60 W włączonej w szereg z diodą 1N4007 i całość do sieci.

Macie może jeszcze jakieś pomysły czy sugestie co warto zastosować? Proszę o poradę w zakresie tych spraw krzemowych. Nie znam zupełnie asortymentu tranzystorów, najchętniej widziałbym polowe, bo są najbardziej intuicyjne w zastosowaniu (sterowanie napięciem).

Pozdrawiam!
Jakub
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: kubafant »

PS. Durne tranzystory. Większość nie wytrzymuje dużych napięć, a te, które są na 1200 V są też na kilkadziesiąt amperów... :evil:

Chyba jednak skończy się na EF80, 85A2 i dodatkowy uzwojeniu sześciowoltowym dowiniętym na wierzchu linką w igielicie :D
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: Vic384 »

Czesc
Po co Ci tranzystor na 1200V. Robisz zrodlo prądowe na maksymalne napiecie 600V i obskoczysz wszystkie typy kondensatorow. Chyba ze masz znajomych w Elwie i zrobia Ci na dowolne inne napiecie. Przykladowy tranzystor do takiego zastosowania to 2SK791. Ja mam taki w testerze efektu lawinowego w tranzystorach. Regulowany prad "ladowania" od 0.05 do 5 mA. Napiecie do 250V oraz do 600V.
Pozdrowienia
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: kubafant »

Cześć,
Jasne, że ładowanie będzie tylko do napięcia 550 albo 600 V. Ale skoro zasilacz dostarcza (nieobciążony) 1100 to pomyślałem, że i tranzystor musi mieć większą wytrzymałość. No bo jak na przykład włączy się urządzenie i wszystko zimne to przez moment pojawi się na nim pełne napięcie?

No i drugi tranzystor potrzebuję na wtórnik. O podobnej wytrzymałość. Mówisz, że jak wezmę te 2SK... to będą dobre?

Pozdrawiam!
Jakub
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
AZ12
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5421
Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
Lokalizacja: 83-130 Pelplin

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: AZ12 »

Witam

Myślę że można do tego celu zrobić prostą przetwornicę podwyższającą na UC3842 plus STP4NK60Z zasilaną napięciem 100-250V z transformatora, coś w stylu zasilacza do lamp gazowanych Nixie.
Ratujmy stare tranzystory!
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: kubafant »

AZ12, masz rację. Na cholerę mi ciężki transformator sieciowy (który musiałbym jeszcze znaleźć i kupić), skoro można to rozwiązać prościej i lżej. W dodatku lepiej, bo już sobie obmyśliłem modyfikację.

Zrobimy zasilacz impulsowy (mam surowce złomowe w postaci zasilaczy komputerowych - pełno układów scalonych i tranzystorów, a także rozmaitych rdzeni ferrytowych w tym takich od transformatorów linii z OTV), zasilany bezpośrednio wyprostowaną siecią. Izolacja będzie na jakimś transoptorze czy innym diabelstwie, nie wiem czego się tam teraz używa.

Co jest istotne. Przeważnie w takich zasilaczach impulsowych stabilizuje się napięcie. Tutaj jednak, pomyślałem, zastąpimy źródło napięcia i opornik prawdziwym (no, w pewnych granicach) źródłem prądowym. Ergo, interesuje mnie układzik, który będzie stabilizował prąd, nie napięcie. Na pewno da się tak zrobić, teraz wszystko się da. Zamiast przełączać szeregowe rezystory, będę zmieniał przełącznikiem po prostu prąd formowania.
Ustawienie ograniczenia napięcia też chciałbym tam mieć, to znaczy: żeby ładowało zadanym prądem aż do osiągnięcia ustawionego napięcia.

Albo, jeszcze lepiej, gdyby się dało przełączać tryby pracy - wymuszanie zadanego prądu na wyjściu (z ograniczeniem napięcia) oraz wymuszanie zadanego napięcia (do testu udarowego na przykład).

Czy mógłbym prosić o wsparcie (poprowadzenie i pomoc w zaprojektowaniu) kogoś bardziej obeznanego ode mnie w technice półprzewodnikowej?

Pozdrawiam,
Jakub
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
AZ12
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5421
Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
Lokalizacja: 83-130 Pelplin

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: AZ12 »

kubafant pisze: śr, 25 marca 2020, 21:54Zrobimy zasilacz impulsowy (mam surowce złomowe w postaci zasilaczy komputerowych - pełno układów scalonych i tranzystorów, a także rozmaitych rdzeni ferrytowych w tym takich od transformatorów linii z OTV), zasilany bezpośrednio wyprostowaną siecią. Izolacja będzie na jakimś transoptorze czy innym diabelstwie, nie wiem czego się tam teraz używa
Obecnie stosowane są transoptory, można użyć PC817. Rdzeń transformatora musi mieć szczelinę powietrzną.
kubafant pisze: śr, 25 marca 2020, 21:54Co jest istotne. Przeważnie w takich zasilaczach impulsowych stabilizuje się napięcie. Tutaj jednak, pomyślałem, zastąpimy źródło napięcia i opornik prawdziwym (no, w pewnych granicach) źródłem prądowym. Ergo, interesuje mnie układzik, który będzie stabilizował prąd, nie napięcie. Na pewno da się tak zrobić, teraz wszystko się da. Zamiast przełączać szeregowe rezystory, będę zmieniał przełącznikiem po prostu prąd formowania.
Ustawienie ograniczenia napięcia też chciałbym tam mieć, to znaczy: żeby ładowało zadanym prądem aż do osiągnięcia ustawionego napięcia.
Regulację prądu można zrobić za pomocą transoptora włączając w niego rezystor. W przypadku przetwornicy zaporowej konieczne jest jeszcze ograniczanie napięcia D-S tranzystora, można to łatwo zrobić za pomocą odpowiedniego dzielnika.
Ratujmy stare tranzystory!
Einherjer
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2536
Rejestracja: pt, 22 stycznia 2010, 18:34
Lokalizacja: Wałbrzych

Re: Formierka do starych elektrolitów

Post autor: Einherjer »

Przetwornica zaporowa (flyback) zasilana z sieci i dostarczająca tak wysokiego napięcia będzie potrzebować po stronie wtórnej diody na 2,5 kV czy coś koło tego (PY88 :twisted: ). Jeśli dobrze rozumiem, dostarczana moc ma być bardzo niewielka. Na Twoim miejscu zbudowałbym przetwornicę push-pull na TL494 zasilaną z wtyczkowego zasilacza 12V. Odpada konieczność izolacji galwanicznej i martwienia się czy transformator ma odpowiednią wytrzymałość na przebicie. Pętle sprzężenia bez transoptorów i TL431 będą również prostsze i co ważniejsze łatwiejsze do ustabilizowania, nie potrzeba odzielnego uzwojenia do zasilania sterownika. Jak się okaże, że zwojów po stronie wtórnej potrzeba za dużo to można zastosować powielacz, dzięki wyższej częstotliwości potrzebne pojemności będą niewielkie.
ODPOWIEDZ