Masz rację, może ja Floriana postrzegam bardziej jako samozwańcze lampowe guru
elektroników i nauczyciela oraz dostawcy dla
elektroników właśnie, niż jako sprzedawcę w sklepie, oferującego przeciętnemu zjadaczowi kawioru luksusowy towar...
Sprzedawca - uczą tego na wszystkich kursach i szkoleniach z technik sprzedaży - musi z jednej strony wierzyć w to, co oferuje, by swój autentyczny entuzjazm (być może wzmocniony sztucznie, ale jednak gdzieś tam autentyczny) przekazać potencjalnemu nabywcy.
Powinien z drugiej strony umieć "sprzedać siebie", czyli okazać się miłym, sympatycznym i przede wszystkim
godnym zaufania.
I tym się różni handlarz od handlowca, że ten drugi bierze pod uwagę, że klienta można oszukać
raz, w związku z czym - by pozyskać długofalowego, wdzięcznego odbiorcę - świadomie ogranicza swoje "bajerowanie" i "wciskanie kitu". Bo klient nie może czuć się zawiedziony!
I to jest jedyne kryterium, tak naprawdę... Jeśli będzie szczęśliwy, zakupiwszy srebrne przewody kierunkowe do głośników (bieżnik?...) i słuchając ich z lubością - to nie ma w tym nic złego. Bo taki audiofilski kabelek zaspokaja zgoła inne potrzeby, niż muzyczne w jego przypadku, a mądry handlowiec te potrzeby wyczuł i zaspokoił

.
A handlarzowi wszystko jedno, zadowoli się pojedynczym przewałem z dużą przebitką i pójdzie szukać innego jelenia.
Jak widać, moralność i uczciwość mają w tym przypadku ograniczony wpływ - dobry handlowiec jest w miarę uczciwy nie dlatego, że taki moralny, tylko dlatego, że mu się to w dłuższej perspektywie opłaca

.
I na tym polega piękno kapitalizmu właśnie

.
Pozdrawiam
Staszek Uziemiony