Tjaaaa ... "A świstak siedzi, i zawija je w te sreberka"...ximian pisze:Kupiłem przewód zasilający do mojego zestawu za 5300,99 zł.Dynamika przejżystość i zakres dzwieku przeszedl moje najśmielsze oczekiwanie.Moje życie zmienilo sie od tego momentu na lepsze,żona zaczęła mi robić rano kanapki do pracy ,dzieci się lepiej uczą a co najmilsze pies zaczął wykonywać komendy i przynosić mi kapcie.Nawet sąsiedzi jakby jacyś życzliwsi.Wszystko zawdzięczam nowatorskiemu rozwiązaniu w przewodzie zasilania który zakupiłem ,cena na początku wydawała mi się zgoła wysoka jednak teraz widze ,że opłacało się polecam.
Wpływ kabla sieciowego na dźwięk
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp
Re: babel zasilający
E - tam, NEEL N14 GOLD SIGNATURE to jest dopiero to
"Wrażenia odsłuchowe można sprowadzić do generalnego stwierdzenia: "zdjęto gruby koc wiszący przed głośnikami" - i nie jest to wrażenie zmian na przysłowionej granicy percepcji. Różnica jest tak duża, jak gdyby grał zupełnie inny sprzęt, a poprawa dotyczy wszystkich aspektów dźwięku. Podobne stwierdzenie zostało użyte już przy opisie naszej sztandarowej "sieciówki", ale tu różnica jest większa, a przysłowiony koc grubszy i bardzie tłumiący.
Przepisane z reklamówki
Cena wcale niewygórowana, bo tylko 1.990 za 1,5m
Pozdrowienia dla wszystkich śniegofobów rozpoczynających pracowity dzień od usunięcia śniegu z dachu. To jest dopiero widowisko
Kilkadziesiąt milionów ludzi od dozorcy po ministra dostało kota 

"Wrażenia odsłuchowe można sprowadzić do generalnego stwierdzenia: "zdjęto gruby koc wiszący przed głośnikami" - i nie jest to wrażenie zmian na przysłowionej granicy percepcji. Różnica jest tak duża, jak gdyby grał zupełnie inny sprzęt, a poprawa dotyczy wszystkich aspektów dźwięku. Podobne stwierdzenie zostało użyte już przy opisie naszej sztandarowej "sieciówki", ale tu różnica jest większa, a przysłowiony koc grubszy i bardzie tłumiący.
Przepisane z reklamówki

Cena wcale niewygórowana, bo tylko 1.990 za 1,5m

Pozdrowienia dla wszystkich śniegofobów rozpoczynających pracowity dzień od usunięcia śniegu z dachu. To jest dopiero widowisko


You're nobody without Naim! *
* "Jesteś nikim bez Naima", motto z forum, na którym posiadacze tego sprzetu utwierdzają się nawzajem w przekonaniu, iż ich sprzęt jest naj, naj, naj zamiast słuchać muzyki.
* "Jesteś nikim bez Naima", motto z forum, na którym posiadacze tego sprzetu utwierdzają się nawzajem w przekonaniu, iż ich sprzęt jest naj, naj, naj zamiast słuchać muzyki.
- ZoltAn
- 1250...1874 posty
- Posty: 1659
- Rejestracja: ndz, 9 listopada 2003, 16:08
- Lokalizacja: Gliwice, Górny Śląsk, GG 1699095 i 13822985
Z rysunku Mleczki (("dymek")...
... "OBYWATELU - pieprz z umiarem"rozpoczynających pracowity dzień od usunięcia śniegu z dachu. To jest dopiero widowiskoKilkadziesiąt milionów ludzi od dozorcy po ministra dostało kota

Gdzie widowisko - tam widowisko - największe było w Katowicach,
28 stycznia.
I nie ważne kto dostał kota - ważniejszym, jest kto powinien dostać ... kopa (w dupę - ma się rozumieć).
Za komuny to za nieodgarnięty sprzed bramy śnieg leniwy "szymon" dostawał sowity mandat albo i kolegium jak mu "się powtórzyło"

A i kryminalistów, dziarsko machających sipami i szczotami, pod czujnym okiem dwóch uzbrojonych w kopyta klawiszy, widać było na Wieczorka i w centrum - za to dzisiaj mamy prawa człowieka - więc człowiek ma prawo

Wystarczy przejść się po Gliwicach, które od początku wielkich śniegów toną w zaspach - teraz juz skamieniałych na amen od soli, podtapiania i zamarzania - ludzie wpadają pod autobusy na przystankach, łamią ręce i nogi. Za to utytułowany stopniem profesorskim (a jakże!) platfusowaty Naczelny Biurfons z (ex)Oberschlesienhaus ma powody do zadowolenia: przd jego biurwarium śniegu nie ma (łącznie z parkingiem) a i "gównochron" na fasadzie gmachu też bez grama sniegu - więc i Europa i ISO 9002 całą gębą.
O półmetrowych mieczach Damoklesa nad głowami przechodniów - lodowych soplach na rynnach pryncypialnej Zwycięstwa (czyjego i nad kim???) nie wspominając...
Bogu (i chyba tylko Jemu) dzięki żadna gliwicka hala (jeszcze) się nie zawaliła...
Więc: ... "Obywatelu..."


Nigdy nie dyskutuj z głupcem - ludzie mogą nie zauważyć różnicy! /Stanisław Jerzy Lec/
- Thereminator
- 6250...9374 posty
- Posty: 7358
- Rejestracja: sob, 2 kwietnia 2005, 21:42
- Lokalizacja: Nizina Wschodnioeuropejska
Wszystko to smutna prawda, niestety tej tragedii mozna było uniknąć, gdyby nierząd i parlament zamiast wykonywania perystaltycznych* ruchów, oderwały ryje od koryta wyciagnęły wnioski z grudniowych katastrof w Rosji i Niemczech.
*- nie pamiętam skąd znam to porównanie, nader trafne - jelita pomimo wykonywania ruchów perystaltycznych (robaczkowych) tkwią ciągle w tym samym miejscu.
*- nie pamiętam skąd znam to porównanie, nader trafne - jelita pomimo wykonywania ruchów perystaltycznych (robaczkowych) tkwią ciągle w tym samym miejscu.
W teorii nie ma różnicy między praktyką a teorią. W praktyce jest.
o straaaasznym śniegu bądź o czyms całkiem innym...
Śniegowa histeria dotarła więc aż tutaj
Sięgnałem znów po tą książkę i mam ją przed sobą rozłożoną. Prócz tekstu zawiera jako ilustracje trochę rysunków i parę zdjęć. Pierwsze z tych zdjęć przedstawia dwóch mężczyzn z szuflami usuwających śnieg z dachu. Podpis pod zdjęciem nie brzmi jednak: "Zarządca budynku powinien zadbać o regularne oczyszczanie ze śniegu połaci dachowej". Brzmi on inaczej: "Niewłaściwie zaprojektowany dach plaski, z którego trzeba usuwać śnieg". Zdjęcie poniżej wyjaśnia dlaczego. Widać na nim ten sam dach już oczyszczony ze śniegu i dosłownie skute lodem koryto. O ile konstrukcja dachu to stropodach pełny, tzw. ciepły to koryto umieszczone zostało przy krawędzi dachu i pozbawione zupełnie ocieplenia. Podczas gdy na dachu śnieg na jego powierzchni topniał pod wpływem ciepła przedostającego się z wnętrza budynku, to w wychłodzonym korycie dalej stał lód. Nie mogąc spłynąć do koryta woda z topniejącego śniegu przedostawała się przez wszelkie nieszczelności pokrycia do wewnątrz. Książka jest dość leciwa, bo pochodzi z 1971 roku i przetrwała jakoś już kilka selekcji nie idąc na makulaturę. Tytuł jest dość banalny: Problemy projektowania realizacji i konserwacji dachów, a zawiera materiały z konferencji poświęconej temu problemowi. Zaskakujący może być wydawca tej publikacji - Ośrodek Postępu technicznego Budownictwa przy KW PZPR w Krakowie. Tak jak wiele publikacji fachowych opatrzona jest zastrzeżeniem "do użytku wewnętrznego". W tym wypadku jest to nawet egzemplarz numerowany. Numer jest już naniesiony ręcznie - mój jest ósmy. To ciekawostka. Powody tego zastrzeżenia "do użytku wewnętrznego" po lekturze publikacji zresztą nie dziwią. Obraz umiejętności projektantów (czy raczej braku tychże), fatalnej jakości wykonawstwa i takiejż jakości materiałów jest wręcz szokujący...
Tu ważne jest wszak to zdziwienie siedzącego mocno w tych sprawach fachowca i podsumuję krótko - dobrze zaprojektowany dach żadnego odśnieżania nie wymaga.
Obowiązku odśnieżania dachów nie było. Właściwie do wczoraj. Nic o tym nie wspomina ustawa Prawo budowlane i nie wspominało nigdy. Przed wojna. Po wojnie. Za komuny i po. Ani żadne przepisy wykonawcze doń. Przynajmniej mnie nie udało się na nie natrafić. Zmyślono go na poczekaniu.
Przyznam, że zrobiłem pewien eksperyment. Opiszę go jeszcze później dokładnie. Tu będzie w skrócie. Poszedłem do biblioteki Politechniki Warszawskiej i przejrzałem wszystkie stojące na półkach księgozbioru podręcznego książki z zakresu budownictwa - i wyszukałem w nich wszystko co dotyczyło dachów i śniegu. O obowiązku odśnieżania dachów lub chociaż takim zaleceniu nie znalazłem oczywiście nic. Zresztą nie spodziewałem się. Szukałem wręcz czego innego, a tego tylko przy okazji. Szukałem tego, co autorzy podręczników pisali o obciążeniu śniegiem.
Norma o obciążeniach śniegiem pochodzi z 1980 roku. Dość jest wręcz leciwa. Ale to akurat plus. Przez te lata klimat przeciez nie stał się surowszy. Spodziewać by się można w niej pewnego zastrzeżenia. Że sprawdzenie nosności konstrukcji przy uwzględnieniu podanych w normie obciążeń śniegiem można uznać za wystarczające pod warunkiem regularnego usuwania śniegu z dachu. To byłoby logiczne. A może jednak całkiem bez sensu? Zastrzeżenia jednak nie ma.
Obciążenie śniegiem przyjęte w odpowiedniej normie to obciążenie które nie powinno być przekroczone częsciej niż raz na 5 lat. Trochę trudno to pogodzić z obowiązkiem "regularnego" odśnieżania dachu. Ten okres jest jednak nieco krótki i sprzeczny z wymaganiami Prawa budowlanego. Pewna sprzecznośc zachodzi też w samych normach. Wątpliwości mieli również autorzy normy, bo sięgnałem do ich komentarzy (kto szuka, ten znajdzie). Ale o wiele większą wątpliwość czy raczej obawę budziło nieuzależnienie przyjmowanego obciążenia od ciężaru dachu. Dla żelbetowych konstrukcji rzecz jest bez żadnego znaczenia. Ciężar śniegu nic nie znaczy przy ciężarze konstrukcji. Inaczej w przypadku konstrucji lekkich, stalowych czy drewnianych. I tu pies jest pogrzebany. Tego więc szukałem - czy autorzy podręczników komukolwiek na ten dość oczywisty problem zwrócili uwagę? I tego szukałem w tych książkach. Czy ktokolwiek zwrócił uwagę na to przyszłym inżynierom. I tym projektującym też.
Trafiłem też na trzy tomy z seminarium zajmującego się katastrofami budowlanymi. Z opisanych pod ciężarem śniegu zawalił się jeden dach. Śniegu było na nim ...5cm.
Świeżo wprowadzone przepisy wymagaja jednak nie odśnieżania w ogóle ale usuwania "nadmiaru" śniegi z dachu. Tylko co to jest ów nadmiar? Tego już nie określono.
Dobrze zaprojektowanego dachu nie ma oczywiście sensu odśnieżać. Dach, który trzeba odśnieżać jest dachem źle zaprojektowanym. I wręcz nie wolno! Bo grozi to uszkodzeniam pokrycia i konsekwencje mogą tu kosztować bardzo dużo. Tradycyjne papy z niemodyfikowanego asfaltu wciąż stanowiące większość pokryć dachowych w ogóle tracą na mrozie elastyczność nie należy nawet po nich chodzić. A żadne praktycznie pokrycia nie wytrzymają potraktowania ich kilofem. Dekarze dobrze zarobią w tym roku...
Dachy płaskie odśnieżało się zaś i odśnieża w dość wstydliwych przypadkach gdy woda leci z sufitu. Jeden z takich przypadków opisałem na wstępie...
Co do odśnieżanie dachów stromych to nikt nigdy tego nie robił. Na nich śnieg się po prostu praktycznie nie trzyma. Przed wojna i tuż po przyjmowało się nawet że przy kącie spadku powyżej 45 stopni nie trzeba go uwzględniać. Z takiego dachu natomiast bardzo łatwo zlecieć.
Inaczej ma się sprawa z soplami zwisającymi z rynien ale tu już histeria niestety nie zadziałała. Chodzę sporo po mieście i zabezpieczenie polega na zagrodzeniu taśmą chodnika. Bywa, że takie zabezpieczenie zastosowane jest po obu stronach ulicy...
Sprawa jest zresztą tematem bardziej dla psychologa niż dla inżyniera

Sięgnałem znów po tą książkę i mam ją przed sobą rozłożoną. Prócz tekstu zawiera jako ilustracje trochę rysunków i parę zdjęć. Pierwsze z tych zdjęć przedstawia dwóch mężczyzn z szuflami usuwających śnieg z dachu. Podpis pod zdjęciem nie brzmi jednak: "Zarządca budynku powinien zadbać o regularne oczyszczanie ze śniegu połaci dachowej". Brzmi on inaczej: "Niewłaściwie zaprojektowany dach plaski, z którego trzeba usuwać śnieg". Zdjęcie poniżej wyjaśnia dlaczego. Widać na nim ten sam dach już oczyszczony ze śniegu i dosłownie skute lodem koryto. O ile konstrukcja dachu to stropodach pełny, tzw. ciepły to koryto umieszczone zostało przy krawędzi dachu i pozbawione zupełnie ocieplenia. Podczas gdy na dachu śnieg na jego powierzchni topniał pod wpływem ciepła przedostającego się z wnętrza budynku, to w wychłodzonym korycie dalej stał lód. Nie mogąc spłynąć do koryta woda z topniejącego śniegu przedostawała się przez wszelkie nieszczelności pokrycia do wewnątrz. Książka jest dość leciwa, bo pochodzi z 1971 roku i przetrwała jakoś już kilka selekcji nie idąc na makulaturę. Tytuł jest dość banalny: Problemy projektowania realizacji i konserwacji dachów, a zawiera materiały z konferencji poświęconej temu problemowi. Zaskakujący może być wydawca tej publikacji - Ośrodek Postępu technicznego Budownictwa przy KW PZPR w Krakowie. Tak jak wiele publikacji fachowych opatrzona jest zastrzeżeniem "do użytku wewnętrznego". W tym wypadku jest to nawet egzemplarz numerowany. Numer jest już naniesiony ręcznie - mój jest ósmy. To ciekawostka. Powody tego zastrzeżenia "do użytku wewnętrznego" po lekturze publikacji zresztą nie dziwią. Obraz umiejętności projektantów (czy raczej braku tychże), fatalnej jakości wykonawstwa i takiejż jakości materiałów jest wręcz szokujący...
Tu ważne jest wszak to zdziwienie siedzącego mocno w tych sprawach fachowca i podsumuję krótko - dobrze zaprojektowany dach żadnego odśnieżania nie wymaga.
Obowiązku odśnieżania dachów nie było. Właściwie do wczoraj. Nic o tym nie wspomina ustawa Prawo budowlane i nie wspominało nigdy. Przed wojna. Po wojnie. Za komuny i po. Ani żadne przepisy wykonawcze doń. Przynajmniej mnie nie udało się na nie natrafić. Zmyślono go na poczekaniu.
Przyznam, że zrobiłem pewien eksperyment. Opiszę go jeszcze później dokładnie. Tu będzie w skrócie. Poszedłem do biblioteki Politechniki Warszawskiej i przejrzałem wszystkie stojące na półkach księgozbioru podręcznego książki z zakresu budownictwa - i wyszukałem w nich wszystko co dotyczyło dachów i śniegu. O obowiązku odśnieżania dachów lub chociaż takim zaleceniu nie znalazłem oczywiście nic. Zresztą nie spodziewałem się. Szukałem wręcz czego innego, a tego tylko przy okazji. Szukałem tego, co autorzy podręczników pisali o obciążeniu śniegiem.
Norma o obciążeniach śniegiem pochodzi z 1980 roku. Dość jest wręcz leciwa. Ale to akurat plus. Przez te lata klimat przeciez nie stał się surowszy. Spodziewać by się można w niej pewnego zastrzeżenia. Że sprawdzenie nosności konstrukcji przy uwzględnieniu podanych w normie obciążeń śniegiem można uznać za wystarczające pod warunkiem regularnego usuwania śniegu z dachu. To byłoby logiczne. A może jednak całkiem bez sensu? Zastrzeżenia jednak nie ma.
Obciążenie śniegiem przyjęte w odpowiedniej normie to obciążenie które nie powinno być przekroczone częsciej niż raz na 5 lat. Trochę trudno to pogodzić z obowiązkiem "regularnego" odśnieżania dachu. Ten okres jest jednak nieco krótki i sprzeczny z wymaganiami Prawa budowlanego. Pewna sprzecznośc zachodzi też w samych normach. Wątpliwości mieli również autorzy normy, bo sięgnałem do ich komentarzy (kto szuka, ten znajdzie). Ale o wiele większą wątpliwość czy raczej obawę budziło nieuzależnienie przyjmowanego obciążenia od ciężaru dachu. Dla żelbetowych konstrukcji rzecz jest bez żadnego znaczenia. Ciężar śniegu nic nie znaczy przy ciężarze konstrukcji. Inaczej w przypadku konstrucji lekkich, stalowych czy drewnianych. I tu pies jest pogrzebany. Tego więc szukałem - czy autorzy podręczników komukolwiek na ten dość oczywisty problem zwrócili uwagę? I tego szukałem w tych książkach. Czy ktokolwiek zwrócił uwagę na to przyszłym inżynierom. I tym projektującym też.
Trafiłem też na trzy tomy z seminarium zajmującego się katastrofami budowlanymi. Z opisanych pod ciężarem śniegu zawalił się jeden dach. Śniegu było na nim ...5cm.
Świeżo wprowadzone przepisy wymagaja jednak nie odśnieżania w ogóle ale usuwania "nadmiaru" śniegi z dachu. Tylko co to jest ów nadmiar? Tego już nie określono.
Dobrze zaprojektowanego dachu nie ma oczywiście sensu odśnieżać. Dach, który trzeba odśnieżać jest dachem źle zaprojektowanym. I wręcz nie wolno! Bo grozi to uszkodzeniam pokrycia i konsekwencje mogą tu kosztować bardzo dużo. Tradycyjne papy z niemodyfikowanego asfaltu wciąż stanowiące większość pokryć dachowych w ogóle tracą na mrozie elastyczność nie należy nawet po nich chodzić. A żadne praktycznie pokrycia nie wytrzymają potraktowania ich kilofem. Dekarze dobrze zarobią w tym roku...
Dachy płaskie odśnieżało się zaś i odśnieża w dość wstydliwych przypadkach gdy woda leci z sufitu. Jeden z takich przypadków opisałem na wstępie...
Co do odśnieżanie dachów stromych to nikt nigdy tego nie robił. Na nich śnieg się po prostu praktycznie nie trzyma. Przed wojna i tuż po przyjmowało się nawet że przy kącie spadku powyżej 45 stopni nie trzeba go uwzględniać. Z takiego dachu natomiast bardzo łatwo zlecieć.
Inaczej ma się sprawa z soplami zwisającymi z rynien ale tu już histeria niestety nie zadziałała. Chodzę sporo po mieście i zabezpieczenie polega na zagrodzeniu taśmą chodnika. Bywa, że takie zabezpieczenie zastosowane jest po obu stronach ulicy...
Sprawa jest zresztą tematem bardziej dla psychologa niż dla inżyniera

You're nobody without Naim! *
* "Jesteś nikim bez Naima", motto z forum, na którym posiadacze tego sprzetu utwierdzają się nawzajem w przekonaniu, iż ich sprzęt jest naj, naj, naj zamiast słuchać muzyki.
* "Jesteś nikim bez Naima", motto z forum, na którym posiadacze tego sprzetu utwierdzają się nawzajem w przekonaniu, iż ich sprzęt jest naj, naj, naj zamiast słuchać muzyki.
- Thereminator
- 6250...9374 posty
- Posty: 7358
- Rejestracja: sob, 2 kwietnia 2005, 21:42
- Lokalizacja: Nizina Wschodnioeuropejska
Myślę, że w tym przypadku założono zbyt małe współczynniki bezpieczeństwa przy obliczaniu konstrukcji - być może projekt powstał przy założeniu łagodniejszych warunków klimatycznych. Duży wpływ przypisywałbym też oszczędnościom dokonanym przez inwestora dla obniżenia kosztów konstrukcji - zakup kształtowników o mniejszym przekroju lub cieńszej ściance lub z gorszego wytrzymałościowego. Dla marketingowca bez choćby szczątkowej wiedzy inżynierskiej różnica pomiędzy blachą 3mm a 6mm, to żadna różnica oprócz ceny.
W teorii nie ma różnicy między praktyką a teorią. W praktyce jest.
- ZoltAn
- 1250...1874 posty
- Posty: 1659
- Rejestracja: ndz, 9 listopada 2003, 16:08
- Lokalizacja: Gliwice, Górny Śląsk, GG 1699095 i 13822985
Ale przede wszystkim zabrakło wyobraźni ...
... i wiedzy, która powinna być podstawą.
Traktowanie zimy w północnym, jakby nie było, kraju, jakim jest Polska, jako niecodziennego zjawiska atmosferycznego, budowlana samowolka na każdym kroku, uznawanie elementarnych przepisów bezpieczeństwa za zbyteczny balast a także zwykłe trzęsienie dupami (przykład dyrektora technicznego Hali, który sygnalizował zagrożenie, ale dopuścił do wystawy bo bał się o własna dupę - alias o robotę za kilkutysięczne wynagrodzenie) - zaowocowało tym czym zaowocowało: śmiercią do tej pory 65 osób i tragediami setek ludzi!
Inna sprawa - sposób edukowania studentów w uczelniach i nierzadko indolencję dydaktyków (zwłaszcza młodych - bo ci z "rzutu powojennego" i ich bezpośredni następcy są jeszcze normalni). Włosy się jeżą na głowie!
Traktowanie standardowych symulacji i obliczeń komputerowych jako niepodważalnych kanonów, nieprzewidywanie krytycznych zjawisk przyrodniczych atmosferycznych czy zwykłych ludzkich błędów - vide przyczyny zawalenia się długofalowego masztu Programu I PR pod Gąbinem (ekspertyzę przebiegu i przyczyn zdarzenia przeprowadzał mój krewniak, prof. Wojciech Żółtowski z Politechniki Warszawskiej, więc wiem co nieco jak to wszystko przebiegało), bełkotliwa i "przewodniona" literatura z jednoczesnym negowaniem i czyszczeniem bibliotek ze starych opracowań naukowo-dydaktycznych jako "nieprzystających" do współczesności!
I wielu panów z naukowymi stopniami doktorskimi (technicznymi) przychodzacych do mnie z zapytaniami i prośbami o pomoc w takich problemo-pierdołach technicznych (które powinien umieć rozwiązać chłoporobotnik po kursie doskonalącym w szkólce przyzakładowej ), że aż czuję się wręcz zażenowany powolnym tłumaczeniem "budowy cepa" personie z kilkoma skrótami przed nazwiskiem...
Ciekawe ile jeszcze zawalonych hal, zerwanych mostów czy przewróconych masztów przed nami???
Ciekawostka: na biurku położyłem swojego czasu suwak logarytmiczny. Bez jakichkolwiek uwag - ot taka swoista prowokacja.
Jak myślicie - ilu doktorów (zwłaszcza z "nowego rzutu") wiedziało do czego służy ta "dziwna ni to linijka ni to suwmiarka, z przesuwnymi - druga linijką wewnątrz i jakąś metalową ramką z szybką"
Pzdr. Zoltan
Traktowanie zimy w północnym, jakby nie było, kraju, jakim jest Polska, jako niecodziennego zjawiska atmosferycznego, budowlana samowolka na każdym kroku, uznawanie elementarnych przepisów bezpieczeństwa za zbyteczny balast a także zwykłe trzęsienie dupami (przykład dyrektora technicznego Hali, który sygnalizował zagrożenie, ale dopuścił do wystawy bo bał się o własna dupę - alias o robotę za kilkutysięczne wynagrodzenie) - zaowocowało tym czym zaowocowało: śmiercią do tej pory 65 osób i tragediami setek ludzi!
Inna sprawa - sposób edukowania studentów w uczelniach i nierzadko indolencję dydaktyków (zwłaszcza młodych - bo ci z "rzutu powojennego" i ich bezpośredni następcy są jeszcze normalni). Włosy się jeżą na głowie!
Traktowanie standardowych symulacji i obliczeń komputerowych jako niepodważalnych kanonów, nieprzewidywanie krytycznych zjawisk przyrodniczych atmosferycznych czy zwykłych ludzkich błędów - vide przyczyny zawalenia się długofalowego masztu Programu I PR pod Gąbinem (ekspertyzę przebiegu i przyczyn zdarzenia przeprowadzał mój krewniak, prof. Wojciech Żółtowski z Politechniki Warszawskiej, więc wiem co nieco jak to wszystko przebiegało), bełkotliwa i "przewodniona" literatura z jednoczesnym negowaniem i czyszczeniem bibliotek ze starych opracowań naukowo-dydaktycznych jako "nieprzystających" do współczesności!
I wielu panów z naukowymi stopniami doktorskimi (technicznymi) przychodzacych do mnie z zapytaniami i prośbami o pomoc w takich problemo-pierdołach technicznych (które powinien umieć rozwiązać chłoporobotnik po kursie doskonalącym w szkólce przyzakładowej ), że aż czuję się wręcz zażenowany powolnym tłumaczeniem "budowy cepa" personie z kilkoma skrótami przed nazwiskiem...
Ciekawe ile jeszcze zawalonych hal, zerwanych mostów czy przewróconych masztów przed nami???
Ciekawostka: na biurku położyłem swojego czasu suwak logarytmiczny. Bez jakichkolwiek uwag - ot taka swoista prowokacja.




Pzdr. Zoltan
Nigdy nie dyskutuj z głupcem - ludzie mogą nie zauważyć różnicy! /Stanisław Jerzy Lec/
- MalKontent
- 375...499 postów
- Posty: 450
- Rejestracja: śr, 8 marca 2006, 10:58
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Ale przede wszystkim zabrakło wyobraźni ...
Sądzę, że niewielu. Sam zaopatrzyłem się w takowe ustrojstwo jakieś 15 lat temu i z ciekawości zacząłem je "rozgryzać", bowiem była to już epoka kalkulatorów naukowych itp. gadżetów i o suwaku mogłem się dowiedzieć tylko z pozycji bibliotecznych, jeśli nie wręcz muzealnychZoltAn pisze:Ciekawostka: na biurku położyłem swojego czasu suwak logarytmiczny. Bez jakichkolwiek uwag - ot taka swoista prowokacja.Jak myślicie - ilu doktorów (zwłaszcza z "nowego rzutu") wiedziało do czego służy ta "dziwna ni to linijka ni to suwmiarka, z przesuwnymi - druga linijką wewnątrz i jakąś metalową ramką z szybką"
![]()
![]()
![]()
Pzdr. Zoltan

A wracając do kabli sieciowych za miliony - ze zgrozą przeczytałem ten wątek i powołany przez gsmok-a wątek na forum hifi...
Dla mnie wnioski są dwa:
1) Głupich nie sieją...
2) Sugestia i autosugestia czynią cuda (efekt placebo się kłania)
No chyba, że my jesteśmy ciężko upośledzeni, a cała fizyka jest o kant d... potłuc...
Pozdrawiam
Staszek
WSZELKIE KABLE
w nawiązaniu do tematu - jedynie stwierdzę nic nowego, że najsłabsze ogniwo systemu odpowiada za jakość; w szczególnym przypadku, może to być kabel zasilający, głośnikowy, połaczeniowy itd. (jeśłi ma pare ohmów , kohmów etc.);
szkoda, że technika masowa nie doszła do nadprzewodnictwa w warunkach domowych - a może doszła (?) - tylko idiotyczne działy pism o kablach, efektach naskórkowych itd. przestałyby na tym zarabiac (?!)
> stosujta grube kable - a bedziewa dobrze słyszeć !
a w ogóle miejta słuch, albo weźta muzyków profi do testów !
pozdro.
L.
szkoda, że technika masowa nie doszła do nadprzewodnictwa w warunkach domowych - a może doszła (?) - tylko idiotyczne działy pism o kablach, efektach naskórkowych itd. przestałyby na tym zarabiac (?!)
> stosujta grube kable - a bedziewa dobrze słyszeć !
a w ogóle miejta słuch, albo weźta muzyków profi do testów !

pozdro.
L.
- Piotr
- moderator
- Posty: 8656
- Rejestracja: pn, 30 czerwca 2003, 12:38
- Lokalizacja: Kraków, Ślusarska 9
- Kontakt:
Re: WSZELKIE KABLE
Hmm... I cóżby Ci tu odpowiedzieć... Może tylko tyle, że testowałem, a mój słuch ma odpowiednie zaświadczeniaLEKTRON pisze:najsłabsze ogniwo systemu odpowiada za jakość; w szczególnym przypadku, może to być kabel zasilający [...] a w ogóle miejta słuch, albo weźta muzyków profi do testów !

A może lepiej "weźta" odpowiedni filtr podczas czytania pewnych pisemek i ulotek reklamowych...
Systematycznie zadziwiają mnie ludzie, którzy mimo wszystko wierzą. A ja zastanawiam się o co chodzi. Przecież ci ludzie nie są głupi. Zazwyczaj to bardzo inteligentne osoby na dodatek pasjonujące się muzyką. A jednak coś jest nie tak...
Pożyczyłęm kiedyś do odsłuchu w jednym salonie Hi-Fi wzmacniacz lampowy...
Przed wyjściem zostałęm jednak zapytany, czy "(...)mam dobrą sieciówkę?(...)", na co ja- że nie, chyba nie, tylką taką zwykłą...
No! to do wzmaka dostałem też sieciówkę (do tego odsłuchu) pewnej audiofilskiej firmy (za ok. 700pln), bo "(...)bez tego nie zagra(...)".
Ładna była ta sieciówka, miałą taką biało-niebieską plecionkę, miałą metkę z logo, pudełko z napisami...
Przed wyjściem zostałęm jednak zapytany, czy "(...)mam dobrą sieciówkę?(...)", na co ja- że nie, chyba nie, tylką taką zwykłą...
No! to do wzmaka dostałem też sieciówkę (do tego odsłuchu) pewnej audiofilskiej firmy (za ok. 700pln), bo "(...)bez tego nie zagra(...)".
Ładna była ta sieciówka, miałą taką biało-niebieską plecionkę, miałą metkę z logo, pudełko z napisami...
- Thereminator
- 6250...9374 posty
- Posty: 7358
- Rejestracja: sob, 2 kwietnia 2005, 21:42
- Lokalizacja: Nizina Wschodnioeuropejska
Sprawdź też czy nie masz bezpieczników licowanych bo to strasznie degraduje brzmieni.
ElGit Let there be rock...