Kolego faktus. Z góry przepraszam ze wtrącam się do Twojego zapytania skierowanego do Kolegi Moderatora Romana, ale że zadałeś je publicznie to pozwolę dodać i swoje zdanie.faktus pisze: ↑śr, 7 marca 2018, 16:07 Witam. Kolego Romku w jednym z tematów o transformatorach głośnikowych podczas dyskusji, Kolega Piotr sugerował zastosowanie rdzenia toroidalnego przystosowanego do mocy pięciokrotnie większej niż potrzebna moc transformatora głośnikowego, jeśli chodzi o optymalną wielkość rdzenia w takim zastosowaniu. W tym przypadku, gdyby przyjąć te kryteria to 40 VA/5= 8VA. Czyli ten transformator mógł by być teoretycznie zastosowany do wzmacniacza 8 watowego, jeśli przyjmiemy ten współczynnik. Ciekawe jakie dla tej mocy będą zniekształcenia. Co do zniekształceń w dolnym odcinku pasma, to sądzę, że są spowodowane przyjętą zbyt wysoka jak dla transformatora głośnikowego przenikalnością magnetyczną rdzenia wszak jest to transformator sieciowy. Pozdrawiam.
Po pierwsze nie uważam rdzeni toroidalnych za odkrycie na miarę wynalezienia koła okrągłego i zastąpienia go gorszym bo kwadratowym. Toroidalne rdzenie trudniej jest motać a tylko łatwiej jest zwinąć w okrąg z cienkich blach o składzie chemicznym dającym mniejszą stratność i pracę w szerszym zakresie zmian częstotliwości, ale przez co bardziej kruchych. Technologia formowania cienkich blach w rdzenie zwijane o prostokątnym przekroju okna była przecież znana i technologicznie opanowana już w czasach PRL-u, dla rdzeni CP i RZC, a jeżeli miały pracować w szerszym zakresie częstotliwości roboczych, walcowanych przez walec w walcowni w takim kierunku, aby strukturę krystaliczną niezorientowaną zorientować. A jak to zrobić to wiedział już technolog i walcowniczy w walcowni blach transformatorowych. Empiryczne współczynniki od 3 do 5 z pierwiastka mocy to były dobre dla radioamatorów humanistów i to zanim wymyślono normę hi-fi. Bardziej techniczni liczyli nasycenie rdzenia w jego objętości żelaza. Dzisiaj jak chcesz zejść z dołem pasma albo zmniejszyć zniekształcenia, to pozostaje tylko szukać rdzeni o wysokiej początkowej przenikalności magnetycznej i to jak najbardziej liniowej dla częstotliwości poniżej 50Hz, bo dla tych im bliżej zera Hz tym przenikalność magnetyczna jest większa. Poza tym szukać rdzeni o dużym przekroju okna do przekroju poprzecznego czy powierzchni kształtki, bo to daje więcej miejsca na motanie i zwiększenie średnicy drutów przez co straty w miedzi będą mniejsze i więcej "pary" pójdzie w głośniki zamiast w grzanie miedzi.
W grubych drutach nawojowych zjawisko naskórkowości prądu jest silniejsze i to im wyższa częstotliwość tym bardziej. Jak to przekłada się na jakość dźwięku? Dzisiaj rozmawiając o sucientach i transjentach, nikt tym specjalnie się nie przejmuje.
Co do: "Impedancja jest to wielkość zespolona reaktancji i rezystancji." masz rację!
Tych co moją wypowiedź przeczytali przepraszam za wprowadzenie w mój błąd który niniejszym prostuję.
Ale mnie to nie wolno raz się pomylić bo od razu "sianie zamętu"? A Wy "kwiatków" zapodajecie bez umiaru i tak ma zostać?
Proszę też sprostować i przeprosić czytających!
Pozdrawiam
Enro

PS
Różnicy pomiędzy transformatorem sieciowym a głośnikowym nie ma! Jest tylko kwestia doboru blachy rdzenia do zastosowania transformatora jaki wymyśliliśmy sobie.