Pierwszą lutownicę Wellera dostałem od Szwajcarów w 1984 r. niestety została skradziona w 1986 i w tym samym roku dostałem następną, którą mam do dnia dzisiejszego, żeby przybliżyć trochę jak ciężko pracowała do 2007 r.^ToM^ pisze:Oryginalne groty Wellera mają ogromną trwałość i charakteryzują się tym, że mają grubą stopkę, gdzieś około 5 mm. Natomiast zamienniki innych firm do tych lutownic mają stopkę około 2 mm. Stąd znacznie niższa jej trwałość. Przy zakupie trzeba zwracać na grubość stopki, czyli tego elementu na którym wybita jest cyfra oznaczająca na jaką temp. jest wyprodukowany grot. Ja najczęściej używam grota z oznaczeniem 6 lub 7 co odpowiednio oznacza temperaturę grota 310 st C i 370 st C.
- pewnie nikt za bardzo nie uwierzy ale do 2007 naprawiałem nią jeszcze urządzenia lampowe (produkcja z lat 50-70) tej szacownej szwajcarskiej firmy (odginanie z dużą siłą rozlutowywanych końcówek rezystorów,l kondensatorów itp łączy)
- naprawiane urządzenia z lat 70-80 montaż przewlekany, płytki drukowane, zaginane elementy których końcówki również trzeba było prostować - czyli podnosić za pomocą lutownicy po rozgrzaniu lutu - do dnia dzisiejszego nie ma żadnego chybotania się części grzejnej.
- później było łatwiej - pojawił się montaż powierzchniowy i lutownica służyła do wlutowywania elementów (stare urządzenia lampowe oczywiście cały czas były naprawiane)
Poniżej zdjęcia tej lutownicy po tylu latach pracy. Ciekawy jestem czy jakaś lutownica jest jej w stanie sprostać, dodam tylko, że zawsze używałem do czyszczenia grota oryginalnej gąbki (widoczna na zdjęciach - też do tej pory się trzyma) i też jak ToM używam grota nr 7, nawet po tylu latach pracy odkręca się bez problemu.
Pozdrawiam,
Sławek