STUDI pisze:Dławik jest droższy od kondesatorów, na pewno cięższy też od nich
Lampy są droższe od tranzystorów a zwłaszcza układów scalonych, na pewno też cięższe i większe od nich.
W latacvh 50-tych nie bło innej alternatywy. Dzis jest i należy koszystać a nie wymyślać "koszerność".
Ta
koszerność - to w istocie
zgodność z realiami historycznymi lat 50-tych. Albo traktuje się lampy i urządzenia lampowe jak zabytki, i wiernie odtwarza się to co było kiedyś, albo
dorabia się do nich ideologię doszukując się mityczych zalet i wciska się
ocieplającą lampę między przetwornikiem DAC a scalonym wzmacniaczem mocy. Mnie to drugie
nie jara.
Układ stopnia mocy transformatorowy tez mozna zabepieczyć przed przeiećiami transilami. Są tanie. Lepsze od warystorów w tym przypakdu boiwem nie obniża gónej częsottliwości granicznej. Element kosztujaćy złotówkę a mamy z główy problem przepiecia np. po gwałtownym odłączeniu obiciążenia. Też oczywiscie napiszesz ze nie ma sensu.
Alternatywą może być takie prowadzenie kabli głośnikowych, aby nie
pętały się wokół nóg.
A niby czemu lampa ma nie dać dobrego odspeu sygnał szum? Nie mówie o ekstremalnych 120 dB czy więcej ale 85dB to jest osiągalne.
Nawet żeby te 85db usłyszeć - trzeba się naprawdę dobrze starać.
Lampa ma być w torze aktywnym. W zasilaczu nie jest potrzebna.
Obecnie nigdzie nie jest potrzebna, może z wyjątkiem nadajników wielkiej mocy. Jeżeli je stosuję - to dlatego że są ładne. I działają. Tranzystory natomiast stosuję tam gdzie lampy byłyby niepraktyczne. Np. w magnetofonie kasetowym, lub w radiu przeznaczonym do użytku
na jachcie. Wszystko ma swoje miejsce..
Co do tych diod w g2 Japończyków to wyjaśniałem genezę tego pomysłu - jakiegoś antidotum na niewydolny zasilacz
W latach 50-tych
każdy zasilacz był
z zasady działania niewydolny. Czy to z lampą prostowniczą, czy ze stosem selenowym. A jednak lampy zasilane z takiego
niewydolnego zasilacza działały, tylko obecnie ktoś urwał się z choinki i zabłysnął genialną metodą zwalczania nieistniejącego problemu przy pomocy niezastąpionych diod 1N4007.
( i tak było to wyjaśnione przez pierwszego pmysłodawcę) - niestety idiotycznie małpowanego.
Miałem na myśli właśnie takie idiotyczne małpowanie. Prymityw w stylu przysłowioewgo
gitarowca SE na PCL86 wyprutej wraz z TG2,5 z jakiegoś Ametysta - ale diody w anodzie i siatce ekranowej muszą być!
Dla zwykłej np. ECC83 można się spodziewać więc jeszcze większych różnic w poziomach przesłuchu przydżwięku od zasilania żarzenia niż te zmierzone z lampą ECC808.
Autyor wyraźnie napisał że zamierza dopiero zdobywać doświadczenie z lampami. Zabawa w symetryzację żarzenia w celu skompensowania przydźwięku będzie dla niego cenniejsza niż odtwarzanie schematu aplikacyjnego LM317
Statystyka. Prawdopodobieństwo że padnie izolacja katoda-grzejnik z braku poziomowania jest nieporównanie mniejsze niż to że lampa utraci emisję ze starości, a nawet stłucze się przez nieuwagę użytkownika.
Akurta w ukłdzie przedzwzmanciacza na lampach takich jak ECC83 zapas emisji katody jest taki że lampa prędzej straci próżnię, uszkodzi się izolacja katoda/grzejnik itd... niż zauważalnie odczujesz spadek wzmocnienia spowodowany utratą emisji. Przecież typowo płynie przez nią zaledwie 0.5 - no może w porywach 1 mA. Nawet przy utracie 90% emisji elektronów dla 70% nominalnego prądu anodowego wystarczy.
A ile lamp musiałeś wywalić do kosza z powodu przebicia izolacji katoda-grzejnik i czy dotyczyło to także lamp z serii "E" pracujących z żarzeniem połączonym z masą? Czy może kolejny wydumany problem?
A zresztą z innej beczki - tunery ADB5800 po byłej platformie n. Żywotność elektrolitów. Tez powiesz że to tylko statystyka. Tylko czemu duzy odsetek tych tunerów pada po zaledwie kilku tygodniach? Przyczyną są w 99% kondesatory elektrolityczne.
Statystyka, tylko statystyka z realnym odzwierciedleniem dla użyktownika
Bo obecnie robią
goowniane kondensatory elektrolityczne.

Chcąc wcisnąć jak najwiecej uF do centymetra sześciennego trawi się folię aluminową bardzo subtelnie, po paru tygodniach mikropory zaklejają się tlenkiem, pojemność maleje, składowa zmienna rośnie, kondensator się nagrzewa, ciśnienie wewnątrz rośnie, i
doop. 
Tymczasem duży odsetek elektrolitów z lat 60-tych wyprodukowanych dla "Kolibra" jest sprawnych do dziś.
Ale względem czego te 200V? Bo piszesz tak (zresztąinni podobny pogląd preferują z tymże mitem nt lampowego wzmacniacza słuchawkowego) jakby ptaki siedzące na drutach linii energtycznych miały jakąś czarodziejską moc że ich prąd nie razi.
No to weź jeszcze poprawkę na przywoływaną przed chwilą niezawodność współczesnych kondensatorów elektrolitycznych oraz miechaniczną tandetność chińskich słuchawek 16 omów bo przecież trudno od współczesnego adepta lamp oczekiwać że będzie dysponował tonsilowskimi SN62. I niech słysząc jakiś podejrzany warkot w słuchawkach gdy nastąpiło przebicie kondenstora wyjściowego we wzmacniaczu odruchowo sięgnie do gałki z metalizowanego ABS mającej kontakt z masą. Wolałbym nie stawiać się w sytuacji świni w rzeźni, której zakłada się na łeb podobne słuchawki przez zarżnięciem.
Bardziej bym się obawiał słuchawek podłączonych do tranzystoraka gdzie stopień mocy jest zasilany napieciem aż 3V ale gdy do jego wejścia jest podłączony np. tuner cyfrowy kablówki. Pomyśl .... dopuszcza się zaledwie 0.5M izolacji od przewodu sieciowego. Ale niech tam - będzie dobrze będzie nawet 2M, razy setka urządzeń majacych wspólne połaczenie galwaniczne - masz wtedy już tylko 20k izolacji od przewodu fazowego - czyli 10mA prądu upływu z hakiem - to już może zatrzymać serce, zakłócić oddech. 30mA raczej trudno przeżyć.
No faktycznie, ciekawy pomysł. Tuner cyfrowy kablówki, plazma, kino domowe, DVD i HGW, a do tego chińskie słuchawki w uszach. pędzone z lampowego
słuchawkowca na
śmieciówkach PCC88 a może na
diabełkach.
Zdaje się że nieobecni natym forum Jasiu i OTLamp bardzo oponowali przeciw temu poglądowi że to nie wpływa na trałośc nawet zwykłych lamp odbiorczych. Podpierali sie pracami naukowymi.
A w praktyce to nie przypominam sobie lampy (z wyujątkiem padających jak muchy PL504 w Neptunie 421 po tym jak
fachura z ZURT wymienił TVL42 ale kondensatora KCR już nie przelutował na nowy transformator) którą wstawiałem kiedyś jako NOS a która po latach wiernej służby wydała w mojej obecności ostatnie tchnienie. Jakiś czas temu miałem problem z synchronizacją w swoim telewizorze gdzie pomogła wymiana bodajże PCF802 - ale ta lampa nie była NOS. Natomiast pełna obsada "Pioniera" wyjęta wprost z kartonowych pudełek działa niezawodnie od wczesnych lat 80-tych do dziś. Z punktu widzenia zawodowego naprawiacza może wyglądać to inaczej - urządzeń lampowych wszelkich rodzajów wyprodukowano wszak miliony i siłą rzeczy to tu to tam musi trafić się lampa która nie może poszczycić się tak wysoką trwałością jak przytłaczająca ich większość.
W pewnym zaresie tmeperatu masz kompromi pmiedzy szykobością degradacji katody a jej odtruwaniem na skutek włąciwości nilku użytego jako lement konstrukcyjny katody.
Ale to ma związek z poprawnym doborem napięcia żarzenia,w znikomym zaś stopniu z opóźnianiem załącznia napięcia anodowego lub jego brakiem. Czas nagrzewania się lamp jest znikomy w porównaniu z czasem ich pracy w ustalonych warunkach.
Co do problemu dostęności - Podać przykład - takie ładne oczko EM71, były sprzedawane NOS'y z gwarancją przez jednego Austriaka po 16EUR za sztukę. Nagle 35 EUR, 70EUR i koniec.
Oczka z tamtego okresu w ogółe były mało trwałe. Brak metalizacji luminoforu (siłą rzeczy nie mogło jej być skoro napylono go na metal a nie na szkło jak to byłoby możliwe w przypadku EM84), niewielka ilośc getteru w bańce (aby nie zapaskudzać strony od której się patrzy - stąd duża podatnośc katod na zatrucie.
Tylko używki. Albo z naszego podwórka - lampy Szarotkowe kiedyś taniutkie a teraz?
Tyle tylko że Szrotki odeszły do lamusa już na początku lat 60-tych, natomiast sieciowe radia lampowe - kilkanaście lat później, telewizory zaś przynajmniej częściowo lampowe miały się świetnie jeszcze w stanie wojennym a nawet w początkach PRL-bis.- Siłą rzeczy więc zapas lamp do "Szarotek" wyczerpał się szybciej niż lamp "E" i "P".
No owszem zawsze mozna spróbować napisać program na odopwiednio wydajny DSP aby zasymulował te widmo znieształceń wprowadzane przez stopnień lampowy SE.
Ale właściwie
po kiego grzdyla? Bez tych zniekształceń niedasie słuchać? Rzekłbym że z takim zniekształceniami
jakoś jeszcze da się słuchać (nie to zo ze zniekształceniami takimi jakie wprowadza przesterowany tranzystorowy wzmacniacz mocy). Ale to nie znaczy wcale że w ogóle bez zniekształceń "lampowych" będzie gorzej niż z nimi.
Tyle że lampa - prościej, taniej i jak narazie wierniej.
Hehe, lampa "wierniej zniekształca?

Jajeczko częściowo nieświeże?
Jakoś lampa trzyma sie dobrze w gitarowcach -
Bo tranzystorowy gitarowiec, aby jego dźwięk flaków nie rozrywał - musiałby mieć moc conajmniej o rząd wielkości większą niż jego odpowiednik lampowy, tak aby w żadnych warunkach nie dochodziło do przesterowania tranzystorowej końcówki mocy. I oczywiście w tej sytuacji także głosniki, nie tylko sam wzmacniacz musiałby mieć nie kilkunaście lub kilkadziesiąt lecz kilkaset watów mocy, aby w szczególnych sytuacjach dym z głośników nie poleciał.
przecież są już bardzo wydajne DSP....
]
I od zawsze były też we wzmacniaczach gitarowych stosowne ukłądy (np. fuzz) służące do
celowego wprowadzania zniekształceń. Swoje dokładała też przesterowana
lampowa końcówka mocy, natomias użycie do tego samego celu końcówki tranzystorowej byłoby zdecydowanie kiepskim pomysłem: ze względu na zupełnie inny, ostrzejszy charakter przesterowania.
Tyle że obecne wyjścia audio mają nie "zauważyć" obciążenia impedencjami niższtymi niż 1000 omów.
A jak nawet "zauważą" to co się złego stanie? Sfajczy się gniazdo?

Czy może wystąpią odbicia w kablu wskutek niedopasowania falowego

No i znasz taki przypadek wejścia o oporze niższym niż 1k, skoro typowe wejścia mają coś koło 47k? Znów wydumany problem dla rozwiązania którego tworzy się problem o wiele większy w postaci
prosiaczka z lampą.
To że coś zagra tylko po to aby po 15 minutach rozmontować - kontra zbudować coś co będzie można uzywać. Wybieram to drugie.
W jego przypadku Twój wybór może oznaczać katastrofę (z uwagi na brak doświadczenia), a w wersji mniej drastycznej - wykosztowanie się na wysokiej jakości transformatory dobrze przenoszące bas, i zniechęcenie się przy pierwszym niepowodzeniu.