
Piszę tu po raz pierwszy, choć jako pasjonat wszelkiej starej techniki przeglądam to forum z wielkim zainteresowaniem i szacunkiem dla użytkowników, tak wspaniale zarażonych PASJą

I choć to temat nie całkiem "lampowy", to miejsce wydaje się dla mnie najbardziej odpowiednie - wybaczcie, jeżeli zawracam głowę

Niedawno zdobyłem ciekawe urządzonko "lecznicze" - Violet Ray- generator Tesli + komplet rurek "gazowych", wesoło świecących jak neonówki i "szczypiące" w skórę po dotknięciu. Cały aparat działa prawidłowo, ale z uwagi na fakt iż został wyprodukowany ok. 80 lat temu mam obawy co do jego poprawnego działania w czasie eksponowania jego właściwości. Boję się, że dość wysokie, bądź co bądź, napięcie może spowodować w wiekowej cewce niespodziewane przebicie i cały aparat pójdzie na łąkę. Kiedyś, w dawnych czasach słyszałem o metodach impregnacji takich uzwojeń w kąpielach...., no tak, jakich ? Wosk, parafina, kalafonia ??? Czy znacie jakąś metodę na poprawę bezpieczeństwa użytkownika i urządzenia ? Zastanawiam się także nad sposobem ograniczenia natężenia prądu przy zachowaniu przynajmniej zbliżonych wartości napięcia wyładowania - aparat ładnie pracuje już na pierwszym stopniu regulacji, ale włączenie kolejnego zaczyna być cokolwiek przykre - nie da się zbliżyć rurki do skóry - "prąd" zaczyna być "parzący" a wyładowanie "skacze" nawet po ebonitowej obudowie - pewnie mogłoby jednego słonia przewrócić a kolejnym zakołysać

Kłaniam się nisko i pozdrawiam,
Jarek.