Moje zainteresowanie lampami objawilo sie w zeszlym tygodniu

Niestety nie mam schematu tego urzadzenia. Lampka jaka tam siedzi to 6N11. Od razu zauwazylem, ze jeden kanal jakby gral gorzej. Cos jakby brakowalo napiecia (takie chrobotanie przy niskich czestotliwosciach). We wzmacniaczu sa 2 uklady scalone lm317 (plynnie regulowane stabilizatory napiecia - mysle ze do zarzenia kazdej z triod osobno). Dodatkowo 2 tranzystory 2n3906 i 2 tranzystory mosfet IRF630. Domniemam ze po jednej sztuce na kanal. Lampa to podwojna trioda, wiec takze sprawa jasna. We wzmacniaczu sa takze 2 "pyperki". Z poczatku myslalem ze to jest poprostu sterowanie poziomem sygnalu dla obow kanalow z osobna (ustawienie glosnosci obu kanalow na tym samym poziomie) - niestety nie!!. Tymi potencjometrami regulujemy "punkty pracy lampy" - chyba??, gdyz sa polaczone z nozkami lampy. Krecenie tymi potencjometrami powoduje, ze mozna ustawic tylko jeden kanal ktory gra super (idealnie) lewy, badz prawy. Jesli chce ustawic by oba kanaly graly powiedzmy akceptowalnie to trzeba sie bardzo nameczyc ale i tak nie jest to to. Pojawiaja sie przesluchy miedzykanalowe. Dzis wsadzilem inna lampe (PHILIPS ECG 8239) i jest jeszcze gorzej z wystrojeniem sprzetu! Krece i krece i lipa. Niby gra, ale wiem, ze mogloby grac lepiej, bo jak wylacze jeden z kanalow (jedna triode) to mam idealny, niczym nieznieksztalcony dzwiek.
I teraz mysle sobie, jaka jest tego przyczyna? Czy to jest problem z zarzeniem? Czy moze z napieciami na katodach/anodach triod?
Szkoda ze nie mam schematu. Byloby latwiej...