
Pozdrawiam!
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd
Kiedyś powszechnie u nas w łodzi spotykano zamiast Yagi anteny przypominające krzyż św Antoniego. Ramiona nieco skierowane do przody charakterystyka kierunkowa była nieco asymetryczna. Całkiem nieźle się sprawowały - 30 - 40km do nadajnika i to w dobie telewizorów lampowych. Impedancja zdaje się że była akurat dla kabla płaskiego. Coś podobnego widzę w środku tej kolczastej konstrukcji.TELEWIZOREK52 pisze:Cudów nie ma, te same telewizory, systemy, częstotliwości, może być tylko inna polaryzacja. Może to jakaś lokalna moda? Podobnie jak u nas kiedyś z turbinkami Kowalskiego do PF126. To nawet nie wyglada na fabryczny wyrób. Pozdrawiam.
Z tego co słyszałem to żadne szaleństwo nie było - ot rura (chyba szklana) do której lało się rtęć. Dzięki łatwej możliwości zmieniania ilości cieczy można było zmieniać długość promiennika i przestrajać antenę.A na koniec dodam tzw anteny "rtęciowe". Miały ponoć działać rewelacyjne ale podobno były zakazane. Po każdym pytaniu o nie natychmiast temat ucinano szybko i zdecydowanie często nawet strasząc wizytami "smutnych panów".
kaem pisze:Teraz tylko pytanie co z odbiorem u sąsiadówJak już obalać/potwierdzać mity o antenach rtęciowych i rowerowych, to we wszystkich aspektach...
Mój wujek opowiadał mi, jak 40 lat temu dziadek (a jego ojciec) dał się namówić na zrobienie anteny Yagi-Uda (kanał 10) z miedzianych drutów używanych w kolejowej trakcji elektrycznej. Odbiór był fatalny, znacznie gorszy niż z fabrycznych anten aluminiowych. Stanęło na tym, że miedź to kiepski materiał na anteny. Ale dzisiejsze moje próby z różnymi antenami na UKF i DVB-T wcale tego nie potwierdzają! Gdzie mógł być błąd mojego dziadka?