traxman pisze:Zaginane można odlutować stacją z odsysaczem, podważając lekko końcówkę. To jak wy naprawiacie stare radia? Tam wyprowadzenia na oczkach zawinięte są prawie na supeł. (Ostatnia walka z Grundigiem Stereomeister, gdzie poświęcono naprawdę wiele czasu nad zawinięciem tych wyprowadzeń tak, aby trudno to było rozplątać, co najmniej po dwa zwoje. Po co oni to lutowali, nie wiem, bez lutowania na samym owijaniu pewnie trzymałoby się 100lat).
Uważam że jeśli współcześnie wymieniana jest jakaś część i nie robi się tych dwóch zwojów, tylko robi elegancki nowoczesny lut bezsupełkowy, to takie radio nie jest już w 100% autentyczne.
Technika montażu, tu - z dwoma zwojami, to też swoisty (pod)zabytek techniki, tu konkretnie coś nam mówi o technologii w dawnych zakładach Grundiga.
fugasi pisze:
Technika montażu, tu - z dwoma zwojami, to też swoisty (pod)zabytek techniki, tu konkretnie coś nam mówi o technologii w dawnych zakładach Grundiga.
No to do autentyczności musisz też dodać specyficzny zapach starego topnika, bez niego to ni to samo
Vault_Dweller pisze:Grzeję prostą, chińską stacją - znaczna poprawa w porównaniu z transformatorówką, przy której zmorą było zasyfianie się grota od węgla z rozłożonej kalafonii
Ten węgiel to chyba rezultat bardzo starodawnej techniki lutowania polegającej na wtykaniu gorącego grota w pudełko z zestaloną kalafonią (przy okazji stawia się niezłą zasłonę dymną).
Gdzieś tu na forum widziałem nawet niedawno fotę stołu z jakimś urządzeniem "na warstacie" gdzie obok widniało gęsto powpalane pudełko kalafonii.
Przy posługiwaniu się tinolem i ew. kalafonią rozpuszczoną w denaturacie troszkę sadzy pojawia się jedynie tam gdzie kończy się pobielony odcinek grota transformatorówki i to po dłuższej pracy. Zdecydowanie rzadziej muszę to obcierać niż grot lutownicy grzałkowej. I wystarczy do tego byle kawałek chusteczki higienicznej a nie zaraz specjalne urządzenie pod tytułem Nawilżona Wodą Gąbka Wiskozowa Do Stacji Lutowniczej o którym na przestrzeni rozwoju elektroniki świat nie słyszał.
Vault_Dweller pisze:ubytek miedzi i w końcu przepalanie się grota
Mi nigdy się nie przepalił. Zawsze jakoś w porę zauważam że końcówka zrobiła się cienka i jak osiąga mniej więcej połowę grubości to zakładam nowy grot. Wybitni fachowcy po prostu skręcają rozdzielone przepaleniem połówki - kombinerkami i jadą dalej.
fugasi pisze:ew. kalafonią rozpuszczoną w denaturacie
Mi się nie chciała rozpuścić, więc dałem sobie spokój. Nie mówiąc o tym, że miałem kłopot z odłupaniem kawałka kalafonii z pudełka. Doszedłem do wniosku, że ta kalafonia nie jest przeznaczona do rozpuszczania...
Pozdr, Marcin The secret to creativity is knowing how to hide your sources. - Albert Einstein marvelamps.com
fugasi pisze:
Ten węgiel to chyba rezultat bardzo starodawnej techniki lutowania polegającej na wtykaniu gorącego grota w pudełko z zestaloną kalafonią (przy okazji stawia się niezłą zasłonę dymną).
Gdzieś tu na forum widziałem nawet niedawno fotę stołu z jakimś urządzeniem "na warstacie" gdzie obok widniało gęsto powpalane pudełko kalafonii.
Do rozpuszczania sluży kalafonia sproszkowana, a najlepszym rozpuszczalnikiem jest Aknosan - taki preparat na syfy. Z drugiej strony lepiej kupić topnik do smd za parę złotych i mieć spokój.
Marvel pisze:
Mi się nie chciała rozpuścić, więc dałem sobie spokój. Nie mówiąc o tym, że miałem kłopot z odłupaniem kawałka kalafonii z pudełka. Doszedłem do wniosku, że ta kalafonia nie jest przeznaczona do rozpuszczania...
Łupania kalafonii w pudełkach a la pasta o butów dokonuję za pomocą małego wkrętaka, wwiercając się nim wgłąb i podważając jak dźwignią. Pęka w postaci grubych łusek. A do rozpuszczenia potrzebne jest intensywne mieszanie. Ja jestem osobą bardzo cierpliwą i potrafię zajadle trząść buteleczką nawet 15 minut.
traxman pisze: To jak wy naprawiacie stare radia? Tam wyprowadzenia na oczkach zawinięte są prawie na supeł.
A to już zależy od producenta*, niektórzy nie zawijali, ale fakt faktem, że odsysacz jest praktycznie obowiązkowy.
*Np. Philips przez pewien okres nie stosował płytek z łączówkami stosując połączenia w powietrzu za pośrednictwem sprężynek z drutu nasadzanych na wyprowadzenia i zalewanych potem cyną. Upierdliwość tej metody polega na tym, że czasem na jednym wyprowadzeniu jest kilka takich sprężynek, w które wchodzi po kilka wyprowadzeń innych elementów, a jednocześnie nie sposób przewidzieć, ile tych sprężynek jest na jednym wyprowadzeniu i na którym. Jednocześnie zbyt intensywne grzanie i szarpanie kończy się oderwaniem kołpaków od oporników.
PS. Najgorsze to są chyba amerykańskie, nie dość że po co najmniej 2 zwoje, to jeszcze strasznie grubachne i sztywne druty.
Co do kalafonii to w spirytusie rozpuszcza się powoli i opornie, ale się rozpuści. Powinien to być czysty spirytus (a najlepiej chemiczny 99%). Nieco lepiej rozpuszcza się w toluenie, ale ten jak wiadomo jest dość mocno szkodliwy.
Miedź na grot ma jedną wadę ze rozpuszcza się w stopionej cynie
Zależy jaką temperaturę ma grot.
Do temp. topnienia cyny (232, a stop lutowniczy topi się całkowicie w 183) jak widać miedź w zasadzie nie rozpuszcza się w cynie. Natomiast już w np. 400 stopniach jak widzimy nie ma problemu z rozpuszczeniem miedzi w ciekłej cynie. Zresztą nawet przy niższych temperaturach grot ulega stopniowym zmianom ze względu na dyfuzję na powierzchni.
Senza mai stancià nè mai rifiatà
Cumbattenti d'onore di Santa Libertà
Parechji sò spariti à o fior' di l'età
Surghjent'è acque linde di lu fium'unità
No i to jest piękne wyjaśnienie, dlaczego zużywa się w skandalicznie szybkim tempie groty, które pracują w zbyt wysokiej temperaturze (pomijając jakość lutu, w którym juz dawno nie ma topnika).
Przez Unię w nowej cynie nie ma topnika od nowości
Osobiście polecam patent z autotransformatorem, choć trzeba uważać z podwyższaniem napięcia . No i jakiś ludzki czujnik temperatury by się przydał