Witam.
Tomek Janiszewski pisze:W takim razie proszę podać przykład wzmacniacza niekaskodowego, skoro najprostszy wtórnik zalicza się jakoby do wzmaczniaczy kaskodowych. Aby było ciekawiej, przypomnę że u naszych Braci zza Buga każdy stopień wzmacniający to "kaskad"
Zwykłego wtórnika katodowego (emiterowego), z jedną lampą (tranzystorem) w stopniu wzmacniającym, nie można zaliczyć do wzmacniaczy kaskodowych, gdyż nie ma w tym przypadku kaskodowego połączenia kilku elementów aktywnych (lamp, tranzystorów). W moim przekonaniu, być może mylnym, połączenie kaskodowe tworzą co najmniej dwa elementy aktywne, zwykle połączone ze sobą w sposób galwaniczny (bez kondensatorów) w taki sposób, że dla składowych stałych lub zmiennych prądu (lub jakiejś ich części) są one ze sobą połączone szeregowo.
Porównanie do kaskady (a nie kaskody) u naszych wschodnich sąsiadów wydaje mi się całkowicie logiczne. Jeżeli mamy kilka podobnych, następujących po sobie, stopni, które spełniają tą samą funkcję (wzmacniają, lub tłumią sygnał) i są one od siebie odseparowane kondensatorami, przez co każdy z nich posiada własne elementy bierne, zapewniające odpowiednią polaryzację elementu aktywnego, przez co tworzy integralny stopień, to skojarzenie z kaskadą jest chyba poprawne

.
We wzmacniaczu kaskodowym zmiana polaryzacji jednego elementu aktywnego wpływa na warunki pracy pozostałych, mamy więc zupełnie odmienną sytuację.
Tomek Janiszewski pisze:Tym bardziej że z punktu widzenia sygnału żadna kaskoda tu nie funkcjonuje. Na odwrót, istnieją wzmaczniacze kaskodowe z równoległym zasilaniem elementów.
Myślę, że określenie "kaskoda" nie oznacza dokładnie tego samego co "wzmacniacz kaskodowy". Wzmacniacze kaskodowe stanowią pewną specyficzną grupę układów, do której wlicza się również kaskoda. Źródło prądowe ze schematu Kolegi ludo też jest kaskodą (tak przynajmniej twierdzą autorzy książki "Sztuka elektroniki" P. Horowitz i W. Hill, a myślę, że jako znawcy elektroniki raczej się nie mylą), choć nie wzmacnia ona żadnych sygnałów, a jedynie stabilizuje wartość płynącego przez nią prądu. Pewne określenia weszły do żargonu stosowanego przez konstruktorów, choć pierwotnie oznaczały coś zupełnie innego. Jako przykład przytoczę określenie katodyna, którego większość z moich znajomych "lampoców" używa w odniesieniu do odwracacza fazy z dzielonym obciążeniem:
http://www.trioda.com/forum/viewtopic.p ... 125#p89125
Może podobnie jest z kaskodą?
Tomek Janiszewski pisze:Romekd pisze:Zastosowanie źródeł prądowych i sprzężeń typu "bootstrap" ma ogromne znaczenie również w zakresie niskich częstotliwości i jest w takich układach szeroko stosowane, gdyż przyczynia się do poprawy liniowości wzmacniaczy, przez co redukuje poziom wnoszonych przez nie zniekształceń nieliniowych i intermodulacyjnych.
I jak rozumiem, szeroko są stosowane układy w których redukcja zniekształceń z ułamków procenta do tysięcznych jego części jest aż taka istotna?
Niemal wszyscy producenci elementów przeznaczonych do zastosowań audio starają się poprawiać ich parametry. Z jednej strony próbuje się zwiększać szybkość układów i tranzystorów przy zachowaniu ich dużej stabilności i niskiego poziomu szumów, z drugiej dąży do uzyskania coraz większej liniowości tychże elementów. Nie tak dawno temu firma National Semiconductor opracowała wzmacniacz operacyjny o symbolu LME49860, przeznaczony do zastosowań w aplikacjach audio, który wnosi zniekształcenia nieliniowe i szumy na poziomie 0,00003% (przy jednostkowym wzmocnieniu), a firma Texas Instruments w wysokiej klasy wzmacniaczach słuchawkowych proponuje stosować wzmacniacz TPA6120 o dynamice przekraczającej 120 dB, zniekształceniach 0,00014% i szybkości narastania napięcia wyjściowego 1300 V/us. Pierwsza z wymienionych przeze mnie firm ma swojej ofercie również ciekawy sterownik tranzystorów mocy stopnia końcowego niskiej częstotliwości o symbolu LME49810. Wzmacniacz z tym sterownikiem cechuje się zniekształceniami nieliniowymi 0,0007% i szybkością narastania sygnału wyjściowego 50 V/us.
Czytając Twoją wypowiedź Tomku można by dojść do wniosku, że inżynierowie tych firm marnują cenny czas i pieniądze, gdyż produkty przez nich oferowane mają zbyt dobre parametry, parametry których nawet nie warto wykorzystywać. Idąc dalej tym tokiem myślenia doszlibyśmy do wniosku, że tych "przebajerzonych" i "cudacznych" elementów nie warto w ogóle stosować, gdyż wymyślony ze 100 lat temu zwykły lampowy wtórnik katodowy, wprowadzający zniekształcenia o poziomie ok. 0,5%, jest tak doskonały, że nie warto niczego w nim zmieniać.
A jakie dla parametrów układu może mieć fakt że kaskodowe źródło prądowe ma opór liczony w megaomach zamiast w setkach kiloomów jak zwykłe źródlo prądowe na tranzystorach? Takie że wzmocnienie wtórnika wyniesie 0.999999999 zamiast 0,999? Tym bardziej że mamy tu rezystor 100kohm na wyjściu który i tak "psuje" dokładność wtórnika.(...)
Gdyby tak zastosować w omawianym układzie kaskodowe źródła prądowe nie na dwóch lecz na dwudziestu tranzystorach - to też napisałbyś że mają one sens bo każdy tranzystor pełni swoją rolę? Gdyby przynajmniej zastosowano źródła z dzielnikiem w obwodzie baz - mogłoby to mieć sens. o ile brakowałoby wysokonapięciowych tranzystorów. Tu jednak taki przypadek nie zachodzi. Stąd moja diagnoza - ten układ to curiosum, wymyślone na potrzeby naiwniaków którzy każdą kasę zapłacą porażeni magią jednej jedynej w całym układzie lampy.
A jesteś pewny, że impedancja prostego źródła z jednym tranzystorem bipolarnym wynosi kilkaset kiloomów? W życiu przebadałem mnóstwo różnych układów i często zauważałem, że teoretyczne obliczenia mają się nijak do wyników otrzymanych z przeprowadzonych pomiarów zmontowanych układów, bo czegoś w tych wyliczeniach się nie uwzględniło. Weźmy jako przykład to proste źródło prądowe, w którym napięcie bazy stabilizowane jest czerwoną diodą świecącą LED (załącznik).

W wyniku występowania efektu Early'ego napięcie Ube tranzystora zmienia się wraz ze zmianami napięcia Uce mniej więcej o -0,0001* delta Uce. Prąd bazy ma bardzo małą wartość dzięki dużej "becie" tranzystora BC546B, więc możemy przyjąć, że napięcie bazy nie zależy od napięcia emiter-kolektor, a prąd bazy w prądzie emitera ma bardzo mały udział (można założyć, że prądy emitera i kolektora są sobie równe). W podanym przeze mnie przykładzie (załącznik) zmiana napięcia Uce o 10 V (z 10 do 20 V) powinna wywołać zmianę napięcia na emiterze o 0,001 V, co powinno wywołać zmianę prądu kolektora o 0,0196 mA. Tak mała zmiana prądu oznaczałaby, że oporność źródła prądowego wynosi aż 510 kiloomów. Niestety, w rzeczywistości rezystancja źródła, w zależności od użytego tranzystora, potrafi być niemal dwudziestokrotnie niższa. Na dodatek zmiany termiczne, wywołane zmianami mocy traconej w tranzystorze, sprawiają, że źródło jest mało stabilne i jego prąd potrafi zmieniać się w dość dużych granicach (nawet ponad 10%) przy zmianach napięcia Uce i zmianach temperatury otoczenia. Dodanie drugiego tranzystora radykalnie zmienia sytuację. Po takim usprawnieniu, wady, które opisałem, znikają, a rezystancja źródła rośnie do wartości megaomów, a może nawet dziesiątek megaomów.
Budując źródła prądowe na wyższe napięcia (setki woltów) napotykamy na jeszcze większe problemy, albowiem współczynniki wzmocnienia tranzystorów wysokonapięciowych są dużo niższe (beta niektórych tranzystorów potrafi wynosić tylko 10), więc udział prądu bazy w prądzie emitera znacznie wzrasta. Ponadto wzmocnienie prądowe tranzystorów w dużym stopniu zależy od temperatury ich struktury, więc w takich przypadkach użycie kaskody na dwóch tranzystorach jest jeszcze bardziej uzasadnione. Ja, by poprawić parametry takiego źródła prądowego, użyłem czterech tranzystorów i precyzyjnego źródła napięcia odniesienia. Dysponując sporym zapasem napięcia podniosłem spadek na rezystorze w emiterze do 5 V, uzyskując rezystancję źródła na poziomie gigaomów, tłumienie wpływu napięcia zasilania na prąd źródła sięgające prawie 100 dB i stabilność temperaturową prądu w okolicach 20 ppm/'C.
Czy w świetle tych faktów nadal uważasz, że dodanie do prostego źródła prądowego jednego tranzystora i jednej diody LED, których koszt nie przekracza 20 groszy, lub kilku następnych elementów o łącznej wartości kilku zł, które poprawiają parametry układu co najmniej stokrotnie, stanowi aż takie kuriozum?
Pozdrawiam,
Romek
α β Σ Φ Ω μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .