Planuję budowę przedwzmacniacza z Peavey 5150 (kanał ultra). Już mam nawet klimatyczną blaszaną puszkę z Jacka Danielsa na obudowę . Przyznam szczerze, że podchodzę do tego trochę jak pies do jeża i zastanawiam się czy do zasilania anodowego nie dorobić stabilizatora wysokiego napięcia. Wiem, że to trochę przekombinowane rozwiązanie i jeżeli buduje się wszystko zgodnie ze sztuką (prowadzenie masy), to nie będzie problemów z przydźwiękiem. Czy takie rozwiązanie (zastosowanie stabilizatora, drastyczne zredukowanie tętnień napięcia zasilającego) sprawi że układ będzie "wybaczał" "błędy i wypaczenia" w prowadzeniu masy, czy nawet nieeleganckie prowadzenie ścieżek typu sygnał równolegle z ścieżką zasilania?