Strona 1 z 1

Violet Ray - bezpieczne przywrócenie do życia.... ?

: pn, 6 sierpnia 2012, 14:50
autor: jarekvolvo
Witam szanowne Towarzystwo :-)
Piszę tu po raz pierwszy, choć jako pasjonat wszelkiej starej techniki przeglądam to forum z wielkim zainteresowaniem i szacunkiem dla użytkowników, tak wspaniale zarażonych PASJą ;-))
I choć to temat nie całkiem "lampowy", to miejsce wydaje się dla mnie najbardziej odpowiednie - wybaczcie, jeżeli zawracam głowę ;-)

Niedawno zdobyłem ciekawe urządzonko "lecznicze" - Violet Ray- generator Tesli + komplet rurek "gazowych", wesoło świecących jak neonówki i "szczypiące" w skórę po dotknięciu. Cały aparat działa prawidłowo, ale z uwagi na fakt iż został wyprodukowany ok. 80 lat temu mam obawy co do jego poprawnego działania w czasie eksponowania jego właściwości. Boję się, że dość wysokie, bądź co bądź, napięcie może spowodować w wiekowej cewce niespodziewane przebicie i cały aparat pójdzie na łąkę. Kiedyś, w dawnych czasach słyszałem o metodach impregnacji takich uzwojeń w kąpielach...., no tak, jakich ? Wosk, parafina, kalafonia ??? Czy znacie jakąś metodę na poprawę bezpieczeństwa użytkownika i urządzenia ? Zastanawiam się także nad sposobem ograniczenia natężenia prądu przy zachowaniu przynajmniej zbliżonych wartości napięcia wyładowania - aparat ładnie pracuje już na pierwszym stopniu regulacji, ale włączenie kolejnego zaczyna być cokolwiek przykre - nie da się zbliżyć rurki do skóry - "prąd" zaczyna być "parzący" a wyładowanie "skacze" nawet po ebonitowej obudowie - pewnie mogłoby jednego słonia przewrócić a kolejnym zakołysać :-)
Kłaniam się nisko i pozdrawiam,
Jarek.

Re: Violet Ray - bezpieczne przywrócenie do życia.... ?

: wt, 7 sierpnia 2012, 15:42
autor: VacuumVoodoo
Tez mam cos takiego. Ostatni aparat z kilku zebranych jeszcze w studenckich czasach. Dziala bardzo skutecznie jako generator zaklocen w szerokim zakresie RF przy sprawdzaniu podatnosci wzmacniacza na takowe.
W moim komplecie neonowek mam rowniez cos w ksztalcie grzebienia. Mimo codziennego uzywania przez kilka miesiecy na lysinie nie pojawil sie ani jeden nowy wlos.
W innym zestawie (ktory dalem koledze w prezencie z okazji obronienia doktoratu z medycyny) bylo cos w ksztalcie stylizowanego dildo - nie zartuje ! - w broszurce z instrukcja obslugi nazywalo sie to "vaginal pacifier". Bardziej mi sie to kojarzylo z narzedziem tortur niz "uspokojaczem". Tu metoda naturalna daje doskonale rezultaty.

Re: Violet Ray - bezpieczne przywrócenie do życia.... ?

: wt, 7 sierpnia 2012, 19:52
autor: jarekvolvo
Rzeczywiście :), sprzęcik zakłóca wszystko w okolicy, "sianie" dało się słyszeć nawet w telefonie. Nadawałby się na nadajnik iskrowy :lol: .
Grzebyk w zestawie mam, coś podobnego do tego perwersyjnego patentu także, jednak z ukruszoną elektrodą mocującą - pewnie od nazbyt "intensywnego" używania :wink:
Chętnych do oglądania jest wielu, jednak dla bezpieczeństwa włączam tylko na chwilę i demonstruję jedynie na sobie. Cały czas obawiam się uszkodzenia. Czy Ty próbowałeś poprawić w jakiś sposób "środowisko izolacyjne" maszyny ??
Miłego wieczoru !!
J.