Wszystkie bez wyjątku prezentowane dotąd koncepcje miały jedno tylko na celu: wykorzystanie bezużytecznie dotąd walających się po szufladach
śmieciówek. W związku z powyższem schematy wzmacniaczy na lampach PFL200 nie różniły się praktycznie niczym od schematów z wykorzystaniem innego zestawu pentod, np. EF22+EBL21 ("Stolica"), EBF89+EL84 ("Tatry") lub EF80+EL84 ("Calypso"). Tymczasem właśnie sobie uświadomiłem że lampa PFL200 powinna być
predystynowana do pracy we wzmacniaczu o wysoce oryginalnej konfiguracji, zaproponowanej przez firmę Mullard, z użyciem lamp EF86+EL84:
http://www.r-type.org/static/3-3.htm
Jak widać - wzmacniacz ten
jest znamienny galwanicznym (tj tylko przez rezystor antyparaztytowy) sprzężeniem anody pentody napięciowej z siatką sterującą wzmacniacza mocy. Również siatka ekranująca pentody napięciowej sprzężona jest stałoprądowo (przez filtr dolnoprzepustowy RC) z katodą pentody mocy, co daje silne stałoprądowe ujemne sprzężenie zwrotne obejmujące cały wzmacniacz które zapewnia utrzymanie dobrej stabilności punktu pracy obu lamp. Nietrudno zauważyć głowną wadę takiego interesującego rozwiązania: jakakolwiek awaria pentody napięciowej (zapowietrzenie, przerwa w grzejniku lub doprowadzeniu katody) skazuje na śmierć poprzez przeciążenie także i pentodę mocy

Druga wada, uwidoczniona już w samym tytule - to niewysoka jak na lampę EL84 moc 3W (zamiast 5,6W), co wynika ze znacznie zmniejszonego użytecznego napięcia zasilającego, którego część traci się na stosunkowo dużym rezystorze katodowym 560ohm (zamiast katalogowego 135ohm). Jednak w przypadku użycia lampy PFL200 obie te wady tracą na znaczeniu: uszkodzenie sekcji "F" i tak czyni całą lampę bezużyteczną (chyba że z góry założymy że sekcja "F" jest dla nas bezużyteczna, do czego skłaniali się niektórzy) i w tej sytuacji obojętnym już jest że za chwilę i sekcja "L" ulegne zniszczeniu, zaś znaczna strata napięcia zasilającego na rezystorze katodowym przy zasosowaniu typowych transformatorów sieciowych (dających po wyprostowaniu napięcie z przedziału 230-260V) jest wręcz pożądana, uznaliśmy bowiem że napięcie anody i siatki drugiej względem katody dla sekcji "L" nie powinno przekraczać 170V (tyle zresztą przewidują wykresy zawarte w
http://www.r-type.org/pdfs/pfl200.pdf ). Reszta, tj 60-90V z powodzeniem wystarczy do zasilania pentody "F" pracującej w układzie wzmacniacza napięciowego. Pytanie tylko ile zdołamy wydusić mocy użytecznej w granicznym dla sekcji "L" punkcie pracy z uwagi na moc admisyjną anody 5,1W: Ua=170V, Ia=30mA, i jaka oporność obciążenia okaże się optymalna. Najpewniej typowa dla lamp PCL86, pracujących przy większym napięciu ale też i większym prądzie oporność 5 do 6 kohm (np transformator TG5-46 z głośnikiem 4ohm) okaże się odpowiednia i tu. Wskazane mioże okazać się dalsze zmniejszenie napięcia siatki ekranującej sekcji "L", np. do 150V względem katody. Jeśli uda się osiągnąć moc przynajmniej 2W dla jednego kanału, można uznać że lepiej już być nie może.
Jest ktoś kto podejmie się uruchomić taki układ? Chwilowo nie mam na to czasu, ale jesienią gdy sezon żeglarski się skończy - sklecę pewnie coś takiego, tym bardziej że dysponuję nie tylko licznie zgromadzonymi dla telewizyjnych potrzeb PFL200, ale też i paroma sztukami sowieckich 6R4P/EFL200. Oczywiście, w takim wypadku crossowanie lamp w poszczególnych kanałach byłoby nie na miejscu: awaria jednej lampy niszczyłaby drugą. Aż się prosi zasilić dwie takie lampy z prostownika na pojedynczej EZ80, którą to lampę prostowniczą (dla wersji mono) przewidywał zresztą projekt Mullarda...