Jeszcze jedno pytanie: dlaczego C1-C4 tylko 0.1 uF? W większości schematów w necie wartości analogicznych kondensatorów są większe (>= 0.22 uF). Warto inwestować w większe kondensatory?
W przypadku wzmacniaczy lampowych zwiększanie pojemności kondensatorów sprzęgających jest bezcelowe ze względu na ogranizone pasmo przenoszenia transformatora głośnikowego od dołu.
Pojemność kondensatorów jest ściśle uzależniona od wartości rezystora upływu S1 i nie znając jego wartości mówienie o wartości kondensatora w kontekście poprawienia pasma to trochę wróżenie z fusów. Teoretycznie im mniejszy jest ten kondensator , tym lepiej ( ale jak wiadomo jednocześnie tym węższe pasmo ) . Im mniejsza ta pojemność tym mniejsze są przeładowania i zwiększa się dynamika. Trzeba znaleźć złoty środek- jak we wszystkim
Poszukuję lamp nadawczo generacyjnych serii T-0x, TBx/xxx, Q-0x, QBx/xxx
Poszukuję 811A/G811, OT400, 833A, OT100, 6146, QE05/40
Pozdrawiam Andrzej
lamposz pisze:Teoretycznie im mniejszy jest ten kondensator , tym lepiej ( ale jak wiadomo jednocześnie tym węższe pasmo ) . Im mniejsza ta pojemność tym mniejsze są przeładowania i zwiększa się dynamika. Trzeba znaleźć złoty środek- jak we wszystkim
Widzisz, problem polega na tym, że z tymi "przeładowaniami" i dynamiką może być dokładnie na odwrót... Gdy znajdę chwilę wolnego czasu, spróbuję temat dokładniej rozwinąć w oddzielnym wątku, gdyż jest dość ciekawy...
mirfak pisze:Warto w tej konstrukcji stosować układ opóźnionego włączania napięcia anodowego, czy lampa prostownicza załatwia sprawę?
Nie załatwia bo 5U4G ( i zresztą większość kenotronów z Iwy-100mA< , nie licząc tych wspomagających z tv ) posiada katodę żarzoną bezpośrednio, z której elektrony zaczynają się "wyrywać" już nawet sekundę po włączeniu żarzenia.
IMHO uznaję opóźniane załączanie Ua za trochę niepotrzebny bajer nie mający większych korzyści w użytkowaniu urządzeń lampowych.
Poszukuję lamp nadawczo generacyjnych serii T-0x, TBx/xxx, Q-0x, QBx/xxx
Poszukuję 811A/G811, OT400, 833A, OT100, 6146, QE05/40
Pozdrawiam Andrzej
Piszę jako laik w technice lampowej. W wielu miejscach spotkałem się z informacją, że stosowanie opóźnionego włączania napięcia anodowego ma korzystny wpływ na żywotność lamp, co przy obecnych cenach nie jest bez znaczenia.
Czyli wg Ciebie nie ma sensu komplikować układu o ten moduł?
Witam.
Z wpływem opóźniania załączania napięcia anodowego na trwałość lamp jest trochę tak jak z wpływem palenia nikotyny na zapadalność na raka płuc. Wszyscy wiemy, że palenie papierosów może szkodzić, choć są osoby, które odpalając jednego papierosa od drugiego dożyły później starości i wcale nie zmarły z powodu nowotworu. Wiadomo też, że zmuszanie lamp do pełnej emisji elektronowej z nienagrzanej jeszcze katody (przy automatycznej polaryzacji prąd początkowy osiąga wartość nasycenia dla tych obszarów, które wcześniej osiągają wyższą temperaturę) powoduje jej szybszą destrukcję, choć jest też mnóstwo użytkowników lamp, którzy twierdzą, że ich lampom to jakoś nie zaszkodziło. Pewne jest jedno - nie palenie papierosów i opóźnione załączanie anodowego na lampy na 100% niczemu nie szkodzi. Każdy niech więc robi to, co uważa za słuszne...
Wiadomo chociaż kto takie opóźnione załączenie napięć anodowych pierwszy zastosował? Były chyba jakieś argumenty za, czy tylko narobić sobie dodatkowej pracy i związanych z tym kosztów? Pamiętam stare wzmacniacze z wczesnych lat 50 tych, gdzie napięcie anodowe włączane było skokowo przełącznikiem po wcześniejszym załączeniu żarzenia.
krzem3 pisze:Wiadomo chociaż kto takie opóźnione załączenie napięć anodowych pierwszy zastosował?
Prawdopodobnie Fender. We wzmacniaczu, o którym mowa, zastosowano kondensatory o napięciu maksymalnym dobranym "na styk". Przy włączeniu napięcia anodowego na zimnych lampach nieobciążony zasilacz anodowy podawał wyższe napięcie, co mogło się skończyć uszkodzeniem kondensatorów.