STUDI pisze:
Czy jest w tym tekście tam gdzieś zdanie że po aktywacji i starzeniu osadzający się tlenek baru już nie będzie szkodził katodzie?
Nie ma, i co z tego? Przecież to co ty polecasz (grzanie samym żarzeniem) jeszcze sprzyja osadzaniu tegoż tlenku. Zaprzeczasz więc sam sobie, z jednej strony boisz się konsekwencji zatrucia anody, a sam polecasz ją zatruwać.
STUDI pisze:
Co ma tytuł do zaobserwowania faktu znacznego spadku emisji na skutek zatrucia tlenkiem baru?
Ma dużo. Określa sytuację, w jakiej może dojść do zatrucia anody tlenkiem baru. Sytuację, która ma miejsce tylko w fabryce. Chyba nikt normalnie nie podaje dwukrotnego napięcia żarzenia?
STUDI pisze:
Później upierasz się że na skutek przeciążenia to osadzi się tylko na siatce. Tez tylko gdybanie.
Nie gdybanie, i nie tylko na skutek przeciążenia. Od pewnego czasu każdej lampie, którą badam mierzę prąd emisyjny siatki sterującej. Gdyby zatruwanie siatki i anody następowało z taką samą intensywnością, lampy mające znaczną emisję z siatki miałyby jednocześnie kiepską emisję z katody. Tymczasem wszystkie lampy, w których stwierdziłem emisję z siatki, miały doskonałą emisję z katody, często parametry przewyższały nawet katalogowe, co jeszcze bardziej zaostrzało wpływ emisji z siatki (im większe nachylenie tym większe przesunięcie punktu pracy wywołane przez prąd emisyjny płynący przez opornik upływowy siatki). Dlaczego siatka jest bardziej narożona? Dlatego, że w normalnym układzie ma ujemny potencjał, nie jest więc naturalnie czyszczona przez bombardowanie elektronowe jak inne elektrody.
Wielokrotnie dokonywałem czyszczenia siatki przez jej wyżarzenie prądem emisyjnym. Pierwsze próby opisywałem tutaj jakiś czas temu na przykładzie pentod HP4101 Tungsrama i E446 Philipsa. Proces jest dość upierdliwy właśnie dlatego, że lampy wykazujęce emisję z siatki mają doskonałą emisję z katody. Chcąc uodpornić katodę na zatrucie, należy podnieść napiecie żarzenia, ale wtedy emisja jeszcze wzrośnie i do rozgrzania siatki będzie potrzebny bardzo duży prąd. Problem ten dotyczy zwłaszcza lamp mocy. Bywały takie lampy, w których musiałem grzać siatkę sterującą przy napięciu żarzenia 3V (znamionowe 4V), bo już przy 4V prąd przekraczał 300mA. Widoczna jest wtedy niebiesko zielona jonizacja (zielona ze zjonizowanych atomów baru, niebieska z innych gazów). Po włączeniu w normalnych warunkach płynął prąd jonowy siatki, który często wręcz "w oczach" spadał, niemal tak, jak na załączonych wcześniej obrazkach. Czasami zatruciu ulegała katoda, ale odtrucie w tych przypadkach trwało najczęściej kilkadziesiąt sekund (maksymalnie kilka minut). Polegało na podwyższeniu napięcia żarzenia do wartości około 1,5*Użn w jakimś typowym punkcie pracy i obserwacji prądu anodowego. Oczywiście prąd wtedy zaczyna szybko rosnąć, potem nieco wolniej (szybki wzrost wynika pewnie ze zwiększenia emisji wywołanego wzrostem temperatury, powolny może świadczyć o odtruwaniu katody). Jeśli osiągał wartości mogące spowodować przekroczenie Pamax, zwiększałem ujemne napięcie na siatce sterującej. Gdy prąd przestawał rosnąć, zmniejszałem Uż do wartości znamionowej. Zdziwiłbyś się, jakie czasem bywały rezultaty, np. trzykrotny wzrost emisji i nachylenia, w kilkadziesiąt sekund...
STUDI pisze:
A jeśli nawet to ta siatka będzie odpowiednikiem anody w tej diodzie użytej do eksperymentu będącego podstawą do
Nie, siatka będzie zawsze bardziej krytyczna, bo nie chodzi o same psucie emisji katody, tylko o emisję z powierzchni tej siatki. To drugie jest wybitnie upierdliwe, to pierwsze praktycznie nie występuje.
STUDI pisze:
Powiedz mi jedno jeśli jakieś sustancje napylone na elektrody, które moga zartuwać katodę wkrotce po jej aktywowaniu to inaczej będą na nią oddziaływać przed i po opuszczeniu fabryki?
Po opuszczeniu fabryki nie katuje się lamp procesem aktywacji. Pytam jeszcze raz, czy normalnie użytkując lampę, żarzysz ją dwukrotnie większym napięciem od znamionowego?