Śniegowa histeria dotarła więc aż tutaj
Sięgnałem znów po tą książkę i mam ją przed sobą rozłożoną. Prócz tekstu zawiera jako ilustracje trochę rysunków i parę zdjęć. Pierwsze z tych zdjęć przedstawia dwóch mężczyzn z szuflami usuwających śnieg z dachu. Podpis pod zdjęciem nie brzmi jednak: "Zarządca budynku powinien zadbać o regularne oczyszczanie ze śniegu połaci dachowej". Brzmi on inaczej: "Niewłaściwie zaprojektowany dach plaski, z którego trzeba usuwać śnieg". Zdjęcie poniżej wyjaśnia dlaczego. Widać na nim ten sam dach już oczyszczony ze śniegu i dosłownie skute lodem koryto. O ile konstrukcja dachu to stropodach pełny, tzw. ciepły to koryto umieszczone zostało przy krawędzi dachu i pozbawione zupełnie ocieplenia. Podczas gdy na dachu śnieg na jego powierzchni topniał pod wpływem ciepła przedostającego się z wnętrza budynku, to w wychłodzonym korycie dalej stał lód. Nie mogąc spłynąć do koryta woda z topniejącego śniegu przedostawała się przez wszelkie nieszczelności pokrycia do wewnątrz. Książka jest dość leciwa, bo pochodzi z 1971 roku i przetrwała jakoś już kilka selekcji nie idąc na makulaturę. Tytuł jest dość banalny: Problemy projektowania realizacji i konserwacji dachów, a zawiera materiały z konferencji poświęconej temu problemowi. Zaskakujący może być wydawca tej publikacji - Ośrodek Postępu technicznego Budownictwa przy KW PZPR w Krakowie. Tak jak wiele publikacji fachowych opatrzona jest zastrzeżeniem "do użytku wewnętrznego". W tym wypadku jest to nawet egzemplarz numerowany. Numer jest już naniesiony ręcznie - mój jest ósmy. To ciekawostka. Powody tego zastrzeżenia "do użytku wewnętrznego" po lekturze publikacji zresztą nie dziwią. Obraz umiejętności projektantów (czy raczej braku tychże), fatalnej jakości wykonawstwa i takiejż jakości materiałów jest wręcz szokujący...
Tu ważne jest wszak to zdziwienie siedzącego mocno w tych sprawach fachowca i podsumuję krótko - dobrze zaprojektowany dach żadnego odśnieżania nie wymaga.
Obowiązku odśnieżania dachów nie było. Właściwie do wczoraj. Nic o tym nie wspomina ustawa Prawo budowlane i nie wspominało nigdy. Przed wojna. Po wojnie. Za komuny i po. Ani żadne przepisy wykonawcze doń. Przynajmniej mnie nie udało się na nie natrafić. Zmyślono go na poczekaniu.
Przyznam, że zrobiłem pewien eksperyment. Opiszę go jeszcze później dokładnie. Tu będzie w skrócie. Poszedłem do biblioteki Politechniki Warszawskiej i przejrzałem wszystkie stojące na półkach księgozbioru podręcznego książki z zakresu budownictwa - i wyszukałem w nich wszystko co dotyczyło dachów i śniegu. O obowiązku odśnieżania dachów lub chociaż takim zaleceniu nie znalazłem oczywiście nic. Zresztą nie spodziewałem się. Szukałem wręcz czego innego, a tego tylko przy okazji. Szukałem tego, co autorzy podręczników pisali o obciążeniu śniegiem.
Norma o obciążeniach śniegiem pochodzi z 1980 roku. Dość jest wręcz leciwa. Ale to akurat plus. Przez te lata klimat przeciez nie stał się surowszy. Spodziewać by się można w niej pewnego zastrzeżenia. Że sprawdzenie nosności konstrukcji przy uwzględnieniu podanych w normie obciążeń śniegiem można uznać za wystarczające pod warunkiem regularnego usuwania śniegu z dachu. To byłoby logiczne. A może jednak całkiem bez sensu? Zastrzeżenia jednak nie ma.
Obciążenie śniegiem przyjęte w odpowiedniej normie to obciążenie które nie powinno być przekroczone częsciej niż raz na 5 lat. Trochę trudno to pogodzić z obowiązkiem "regularnego" odśnieżania dachu. Ten okres jest jednak nieco krótki i sprzeczny z wymaganiami Prawa budowlanego. Pewna sprzecznośc zachodzi też w samych normach. Wątpliwości mieli również autorzy normy, bo sięgnałem do ich komentarzy (kto szuka, ten znajdzie). Ale o wiele większą wątpliwość czy raczej obawę budziło nieuzależnienie przyjmowanego obciążenia od ciężaru dachu. Dla żelbetowych konstrukcji rzecz jest bez żadnego znaczenia. Ciężar śniegu nic nie znaczy przy ciężarze konstrukcji. Inaczej w przypadku konstrucji lekkich, stalowych czy drewnianych. I tu pies jest pogrzebany. Tego więc szukałem - czy autorzy podręczników komukolwiek na ten dość oczywisty problem zwrócili uwagę? I tego szukałem w tych książkach. Czy ktokolwiek zwrócił uwagę na to przyszłym inżynierom. I tym projektującym też.
Trafiłem też na trzy tomy z seminarium zajmującego się katastrofami budowlanymi. Z opisanych pod ciężarem śniegu zawalił się jeden dach. Śniegu było na nim ...5cm.
Świeżo wprowadzone przepisy wymagaja jednak nie odśnieżania w ogóle ale usuwania "nadmiaru" śniegi z dachu. Tylko co to jest ów nadmiar? Tego już nie określono.
Dobrze zaprojektowanego dachu nie ma oczywiście sensu odśnieżać. Dach, który trzeba odśnieżać jest dachem źle zaprojektowanym. I wręcz nie wolno! Bo grozi to uszkodzeniam pokrycia i konsekwencje mogą tu kosztować bardzo dużo. Tradycyjne papy z niemodyfikowanego asfaltu wciąż stanowiące większość pokryć dachowych w ogóle tracą na mrozie elastyczność nie należy nawet po nich chodzić. A żadne praktycznie pokrycia nie wytrzymają potraktowania ich kilofem. Dekarze dobrze zarobią w tym roku...
Dachy płaskie odśnieżało się zaś i odśnieża w dość wstydliwych przypadkach gdy woda leci z sufitu. Jeden z takich przypadków opisałem na wstępie...
Co do odśnieżanie dachów stromych to nikt nigdy tego nie robił. Na nich śnieg się po prostu praktycznie nie trzyma. Przed wojna i tuż po przyjmowało się nawet że przy kącie spadku powyżej 45 stopni nie trzeba go uwzględniać. Z takiego dachu natomiast bardzo łatwo zlecieć.
Inaczej ma się sprawa z soplami zwisającymi z rynien ale tu już histeria niestety nie zadziałała. Chodzę sporo po mieście i zabezpieczenie polega na zagrodzeniu taśmą chodnika. Bywa, że takie zabezpieczenie zastosowane jest po obu stronach ulicy...
Sprawa jest zresztą tematem bardziej dla psychologa niż dla inżyniera
