cytryniarz pisze:Lampy pracują na separacji napięciowej którą zapewniają TG . Taki układ uda się poprawnie wykonać tylko na sparowanych lampach , również pod względem charakterystyki wzmocnienia . Prąd spoczynkowy który ja stosuję to max 50 % nominalnego , przebiegi w piku są inne jak w klasycznych układach. Kondensator jaki zastosowałem do lamp 6S41S to 2200uF/100V
Czym skutkuje taki zabieg , podnosi dynamikę , jest większa energia dźwięku , niżej schodzący bas i lepiej kontrolowany . Dlaczego Japończycy stosowali takie rozwiązania bo mogli sobie na to pozwolić dzięki dobrze wykonanym lampom
Bełkot, zawierający nic nie znaczące określenia (z "kontrolowanym basem" na czele) nie poparte żadnymi argumentami (choćby skąd się ta "większa energia" bierze). Takie cóś to i generator przemówień potrafiłby wygenerować, trzeba by tylko odpowiednią
audiofilską tabelkę wstawić.
A teraz pozwolę sobie na syntetyczne ujęcie wad i zalet wzmacniaczy w zależności od liczby lamp przypadających na jeden kondensator katodowy.
Układ A. Indywidualny człon RC w katodzie każdej z lamp.
Tu uzyskuje się najlepszą stabilizację prądu spoczynkowego (najmniejszą wrażliwość na wsteczny prąd siatki wywołany emisją termoelektronową lub prądem jonowym) dzięki czemu można stosować największe oporności upływowe siatek sterujących.
Układ B. Jeden człon RC na każdą parę lamp w kanale.
Liczba kondensatorów (i rezystorów katodowych) ulega dwukrotnemu zmniejszeniu. Zarazem dzięki temu że przez kondensator katodowy nie przepływa składowa podstawowa sygnału (tylko jej druga harmoniczna) pojemność kondensatora nie musi być dwa razy większa w porównaniu z układem A, dzięki czemu uzyskuje się pewne korzyści jeśli idzie o koszt elementów. Wadą jest gorsza niż w układzie A. stabilność prądu spoczynkowego (układ zaczyna nabierać cech układu o polaryzacji sztywnej) wskutek czego wskazane jest zmniejszenie oporów upływowych.
Układ C. Jeden wspólny człon RC na oba kanały, tj na wszystkie lampy
końcowe.
Podobnie jak w układzie B. nie występuje tutaj składowa podstawowa w katodowym członie RC, jednak amplituda składowej zmiennej w kondensatorze katodowym ulega podwojeniu (przy jednakowym sygnale w obu kanałach), zatem należałoby zastosować kondensator katodowy o
co najmniej podwojonej pojemności w porównaniu z układem B. Przy niedostatecznej pojemności oraz niepełnej symetrii choćby tylko jednej z końcówek pojawia się przesłuch w tym kanale z kanału drugiego. Bez względu zaś na pojemność i symetrię - występuje wzajemne oddziaływanie kanałów na siebie w postaci modulacji wzmocnienia wynikającej z przechodzenie pukntu pracy lamp w stronę klasy B gdy w drugim kanale wystąpi sygnał o dużej amplitudzie i wzrośnie średni pobór prądu przez drugi kanał. Oczywiście, stabilność punktu pracy jest jeszcze gorsza niż w układzie poprzednim. Wady w porównaniu z wariantem B. są więc konkretne, a korzyści praktycznie żadne.
Układ D. Rezystor ogólnego minusa, przez który przepływa całkowity prąd katodowy wszystkich lamp, łącznie z napięciowymi.
Kondensator katodowy końcówki mocy staje się zbędny. Katody lamp końcowych łączy się bezpośrednio z masą a napięcie siatkowe czerpie się z wysokoimpedancyjnego filtru. Oczywiście takie rozwiązanie nie wyklucza stosowania indywidualnych obwodów RC automatycznej polaryzacji siatki w katodach lamp napięciowych, co pozwoli na uniknięcie szkodliwych sprzężeń przez obwód polaryzacji siatek. Stabilność prądu spoczynkowego (wrażliwość na prądy wsteczne siatki) będzie oczywiście jeszcze gorsza niż we wszystkich pozostałych wariantach (choć mimo wszystko lepsza niż przy polaryzacji sztywnej z oddzielnego prostownika napięć ujemnych), występuje też wzajemnie oddziaływanie kanałów (nieco jednak słabsze niż w układzie C, tym bardziej że wyfiltrować zakłócenia z napięcia siatkowego jest łatwo), jednak układ ten wykazuje jedną zaletę jakiej nie ma żaden z pozostałych. Dzięki temu że napięcie ujemne polaryzujące siatki lamp końcowych zależy nie tylko od prądów katodowych tych lamp ale także od sumy prądów roboczych wszystkich pozostałych lamp (a prądy te mogą być całkiem pokaźne, gdy mowa jest nie o samym wzmacniaczu m.cz. lecz o np. lampowym amplitunerze stereo ale też i o zwykłym monofonicznym odbiorniku radiowym z pojedynczą przeciwsobną końcówką mocy) lampy końcowe będą pracowały z mniejszym prądem spoczynkowym niż w pozostałych układach (przy rezystorze ogólnego minusa tak dobranym aby przy pełnym wysterowaniu końcówki napięcia polaryzujące były takie same jak w poprzednich trzech wariantach). Pozwoli to ograniczyć moc wydzielaną na anodach lamp końcowych przy braku sygnału, która to moc często sięga wartości granicznych dla danej lampy. A zasilacz nadal jest prosty, nie zawiera bowiem prostownika napięć ujemnych, który to prostownik również pozwala ograniczyć moc spoczynkową wydzielaną w anodach lamp końcowych (praca w klasie B). Co więcej - rezystor ogólnego minusa daleko nie zawsze musi powodować straty napięcia wyprostowanego (w przeciwieństwie do członów RC w katodach lamp końcowych, obojętnie wspólnych czy też indywidualnych) gdyż stanowi on zarazem opór ochronny ograniczający impulsy prądu doładowującego kondensator w filtrze sieciowym, których jak wiadomo nie toleruje lampa prostownicza. Malo tego - może go w ogóle nie być, ewentualnie można go znacznie zmniejszyć, gdy wykorzysta się oporność uzwojeń anodowych transformatora sieciowego (w układzie prostownika z wyprowadzonym środkiem). Na końcówkach takiego uzwojenia przy obciążonym prostowniku występuje składowa stała, można ją wykorzystać odprowadzając przez rezystory o dużej oporności (rzędu 100k). Składowa zmienna 50Hz ulegnie wówczas pełnej kompensacji, a tętnienia (100Hz oraz wyższe harmoniczne) należy odfiltrować. Takie rozwiązanie zastosowałem w swoim amplitunerze stereo, gdzie w stopniach końcowych pracują 4 lampy ECL86. Sprawdziło się, lampy końcowe nie parzą aż tak jak np. w Kankanie.
Podsumowując: wybór może dotyczyć układów A, B, oraz D. Układ C, rzekomo taki rewelacyjny okazał się zdecydowanie najgorszy, a jedynym motywem zastosowania go przez Japończyków były względy budżetowe: niewątpliwie jeden kondensator jest tańszy od czterech czy nawet tylko dwóch o dwukrotnie mniejszej pojemności a jeden rezystor jest tańszy od dwóch czy czterech o tej samej sumarycznej mocy. I łatwiej jest też znaleźć miejsce na płytce drukowanej lub zamocować w chassis dwa elementy zamiast czterech czy ośmiu. Oczywiście,
ideologię zawsze można sobie dorabiać, licząc na to że
ciemny lud to kupi.