Tak zrobiono także we wzmacniaczu Philipsa z "MT" (chociaż niekoniecznie dla obu kanałów). Jednak główną rolą tej diody Zenera jest niedopuszczenie tętnień i zakłóceń z głównego zasilacza, zasilającego także stopień sterujący i mocy do różnicowego stopnia wstępnego. Sinclair zaniedbał nawet tego.Romekd pisze:W niektórych polskich wzmacniaczach z wpływaniem napięcia zasilania na napięcie wyjściowe radzono sobie w jeszcze inny sposób. Napięcie na wyjściu zależne jest od napięcia zasilającego rezystor emiterowy wzmacniacza różnicowego, więc zamiast zastąpić rezystor źródłem prądowym zasilano rezystor napięciem stabilizowanym przez dodatkową diodę Zenera, obu kanałów.
Zawsze można zastosować wspólną diodę dla obu źródeł prądowychwspólną dla Co za oszczędność...Ja jednak wolę rozwiązanie ze źródłem prądowym.

A i tak wszystko idzie się kichać gdy jak u Sinclaira wprowadza się celowo obciążenie zależne od temperatury. Po to aby wykorzystać uboczny wpływ wydajności tego obciążenia na prąd spoczynkowy. Z głównym wpływem, mianowicie na symetrię wzmacniacza - walczyć musi w efekcie stopień wstępny.Co do wzmocnienia tranzystorów we wzmacniaczu różnicowym, to nie jest tak ważne by było ono jakieś ogromne. Ma być w miarę duże i co najważniejsze jednakowe w obu tranzystorach (najlepiej by tranzystory wzmacniacza różnicowego były parowane dla osiągnięcia zbliżonych charakterystyk i zmian temperaturowych).
Ale będzie spadał poniżej owego krytycznego napięcia, stając się przy tym silnie zależnym od bety tranzystora w źródle prądowym a tym samym od temperatury. A jak się przedobrzy ustalając zbyt mały prąd zasilający bazy - może stać się to i znacznie powyżej napięcia 0,7V. Np. gdy spadnie temperatura otoczenia.Jeśli natomiast źródło będzie zrealizowane tak ja we wzmacniaczu Sinclaira, to do napięcia ok. 0,7 V na kolektorze, prąd będzie stały, poniżej tego napięcia będzie stopniowo spadał, aż do napięcia bliskiego 0 V na kolektorze.
Można znacząco osłabić ten efekt, stosując zwierciadło prądowe w obciążeniu stopnia różnicowego. Oraz prąd roboczy tego stopnia wielokrotnie większy od zapotrzebowania na poziom sygnału, co umożliwia właśnie zwierciadło prądowe w tym miejscu. Gdy go nie ma - zwiększanie prądu niewiele daje, trzeba bowiem równocześnie zmniejszać rezystor w obciążeniu stopnia różnicowego. Gdy do tego jeszcze występuje niewielki choćby rezystor w emiterze stopnia sterującego (jest on niezbędny gdy stosuje się klasyczne zabezpieczenie pzwar, bez niego owo zabezpieczenie przeciążyłoby stopień sterujący) - sygnał wydatnie ucieka przez zmniejszony rezystor obciążenia stopnia różnicowego. Zarówno sygnał akustyczny jak i sygnał stałoprądowy mający skorygować asymetrię na wyjściu. Zastosowanie zwierciadła pozwala przyjąć teoretycznie dowolnie duży prąd roboczy stopnia różnicowego bez utraty wzmocnienia. Zmniejszenie wrażliwości wejścia wzmacniacza na przesterowanie tudzież resztkowych zniekształceń nie usuwanych przez USZ a powstających na nieliniowościach głęboko wysterowanych tranzystorów pary różnicowej, a jedno i drugie dzięki zwiększonemu prądowi - bezcenne!nie stabilizuje prądu tranzystora sterującego, którego wartość rośnie wraz ze wzrostem napięcia zasilającego wzmacniacz, co powoduje właśnie wspomnianą przeze mnie zmianę napięcia wyjściowego, nie występującą, gdy stosujemy dwa źródła prądowe...By tranzystor sterujący pracował z innym prądem kolektora, musi się zmienić jego napięcie baza-emiter, a taką zmianę musi spowodować zmiana warunków pracy pary różnicowej, do której musi prowadzić właśnie zmiana napięcia na wyjściu wzmacniacza...
Toteż należy tak dobrać rezystory w bootstrapie aby prądu nie zabrakło (patrz wypróbowany przez Ciebie wzmacniacz BC107/BC177). Gdy zabraknie prądu ze źródła stałoprądowego - też nie będzie skąd wziąć większego.Gdy zaczyna brakować prądu dla tranzystora końcowego, bootstrap staje się problemem pierwszorzędnym, bo sprzężenie to nagle "znika", gdy jest najbardziej potrzebne...![]()
Przesymulowałem w PSPICE, i nie stwierdziłem negatywnych efektów w zakresie podakustycznym. Może się to zdarzyć przy zbyt małej pojemności kondensatora.Bootstrap w ogóle często robi niemałe "zamieszanie" w charakterystyce przenoszenia dla najniższych częstotliwości (często je podbija).
Jak się nie traktuje za priorytet możliwie dobrego wykorzystania napięcia zasilania - to dlaczego nie. Wiele zależy też od konfiguracji wzmacniacza. W takiej quasikomplementarnej konfiguracji jak u Philipsa zastosowanie źródła stałoprądowego od strony dodatniego zasilania popsułoby wysterowalność o co najmniej jedno napięcie złączowe (ale to pod warunkiem zastosowania źródła prądowego bez rezystora emiterowego, np. na scalonej parze tranzystorów pnp, w przypadku polecanego przez Ciebie dwutranzystorowego źródła straciłoby się kolejne "UF"). Lepsze rezultaty (znów o jedno napięcie złączowe) przyniosłoby w takim wypadku zastąpienie górnej pary tranzystorów npn - układem Sziklay'ego ze tranzystorem mocy pnp i sterującym npn. Układ Sinclaira traci o jedno napięcie złączowe więcej w porównaniu z układem Philipsa, a traciłby jeszcze więcej (dla dodatniej połówki) gdyby miał zabezpieczenie pzwar i tym samym rezystor w emiterze tranzystora w napięciowym stopniu sterującym. I tu poprawiłoby w takim wypadku sytuację zastosowanie układu Sziklay'ego.Mam nawet u siebie wzmacniacz znanej japońskiej firmy, w którym jest z 10 źródełek prądowych i 0 bootstrapów...
Podsumowując: i ze źródłem prądowym można osiągnąć straty równie małe jak z pojedynczym układem bootstrap (jedno napięcie złączowe plus jedno napięcie nasycenia), wymaga to jednak zastosowania konfiguracji pełnokomplementarnej (z układami Sziklayego lub na pojedynczych tranzystorach, w żadnym razie z układami Darlingtona) oraz wyeliminowania rezystora emiterowego ze źródła prądowego, ewentualnie zastosowania tak małego rezystora aby spadek napięcia na nim był kilkakrotnie mniejszy od napięcia złączowego.
Pozdrawiam
Tomek