Ciężki los serwisanta
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd
-
- 6250...9374 posty
- Posty: 6281
- Rejestracja: sob, 5 listopada 2005, 15:51
- Lokalizacja: Warszawa
Witam w Nowym Roku.Ja wywołałem tę dyskusję więc czuję się w obowiązku zabrać jeszcze raz głos.Frycz bez obrazy nie chciałem Cię obrazić ,z dalszych Twoich wypowiedzi wnioskuję ,że nie jest Ci obcy duży biznes a ja niestety mały dłubak.Myślę ,że też sporo potrafię(prowadząc moją firmę lałem konkurencję produkując na automatach mojego pomysłu najtaniej )ale przed importem tandety się nie wybroniłem.Twierdzę ,że mała firma(firemka)w Polsce jest tak obciążona ,że utrzymać się(nie mówię o sukcesie) jest sztuką.Jowity(Wandy) za 60PLN Ci nie naprawię.łukaszowi(UKANIU) życzę powodzenia,choć szanse widzę mikre,jeśli chodzi o lokal, to w Warszawie mogę służyć powierzchnią powiedzmy 50-80m gratis(jeśli ją sobie ogrzejesz),budynek solidny niestety nie w poszukiwanym tzw. ciągu handlowym.Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku dla ludzi z tego wątku.
Witam
Dajcie chlopaki spokój. Racja jak zwykle leży gdzies w środku. Faktem jest, że firmy chcące działać zgodnie z prawem są okrutnie gnębione przez nasz system fiskalny. Ale szlag mnie juz trafia jak słyszę od wszystkich, jak to nic się nie opłaca. Ja założyłem firmę jakiś czas temu i jeszcze żyję. Wszystko zależy od tego, jak człowiek wysoko ustawi sobie poprzeczkę. Jak chcesz w ciągu roku zarobić na nowy samochód i mieszkanie to albo jedź do Angli czy Irlandi albo ucz się dobrze kraść albo zostań doradcą (czy jak to się tam teraz nazywa). Jeżeli chcesz normalnie żyć da się. Wszystko zależy od apetytu. A swoją droga to podsunęliście mi pomysł, tylko muszę go jeszcze przedyskutować ze znajomymi. Może coś z tego by wyszło?
Co do szewców czy krawców to właśnie takie zawody przeżywaja swój renesans. Mój ojciec był krawcem. Przez wiele lat żył i to nieźle z zawodu, który chyba lubił. Potem nastały czasy chińszczyzny i było trochu gorzej, ale wtedy przeszedł na emeryturę. I wiecie co? Od niedawna ludzie (znajomi i poleceni) dzwonią do niego i chcą się ubierać. Ojczulek już za dużo nie robi bo i zdrowie nie to i sił mniej ale jeszcze czasem w przypływie dobrego humoru coś tam pomacha igłą. A ludziska tylko na to czekają bo chcą wyglądać jak człowiek w garniturze a nie w wymiętym za dużym albo zamałym a na pewno niedopasowanym worku po ziemniakach.
Mam znajomego który odnawia stare auta. Robi to profesjonalnie - u niego na termin czeka się czasem nawet 6 miesięcy. Auta robi od podstaw - właściwie można powiedzieć buduje je od podstaw. Dużo rzeczy dorabia sam ale większość robią inne zaklady. Ostatnio widziałem pięknego rolls-royce z 1936 roku. Silnik miał zarżnięty i był robiony remont kapitalny. Dało się? Dało! I on nie narzeka na brak pracy. Na podatki narzeka!
Dajcie chlopaki spokój. Racja jak zwykle leży gdzies w środku. Faktem jest, że firmy chcące działać zgodnie z prawem są okrutnie gnębione przez nasz system fiskalny. Ale szlag mnie juz trafia jak słyszę od wszystkich, jak to nic się nie opłaca. Ja założyłem firmę jakiś czas temu i jeszcze żyję. Wszystko zależy od tego, jak człowiek wysoko ustawi sobie poprzeczkę. Jak chcesz w ciągu roku zarobić na nowy samochód i mieszkanie to albo jedź do Angli czy Irlandi albo ucz się dobrze kraść albo zostań doradcą (czy jak to się tam teraz nazywa). Jeżeli chcesz normalnie żyć da się. Wszystko zależy od apetytu. A swoją droga to podsunęliście mi pomysł, tylko muszę go jeszcze przedyskutować ze znajomymi. Może coś z tego by wyszło?
Co do szewców czy krawców to właśnie takie zawody przeżywaja swój renesans. Mój ojciec był krawcem. Przez wiele lat żył i to nieźle z zawodu, który chyba lubił. Potem nastały czasy chińszczyzny i było trochu gorzej, ale wtedy przeszedł na emeryturę. I wiecie co? Od niedawna ludzie (znajomi i poleceni) dzwonią do niego i chcą się ubierać. Ojczulek już za dużo nie robi bo i zdrowie nie to i sił mniej ale jeszcze czasem w przypływie dobrego humoru coś tam pomacha igłą. A ludziska tylko na to czekają bo chcą wyglądać jak człowiek w garniturze a nie w wymiętym za dużym albo zamałym a na pewno niedopasowanym worku po ziemniakach.
Mam znajomego który odnawia stare auta. Robi to profesjonalnie - u niego na termin czeka się czasem nawet 6 miesięcy. Auta robi od podstaw - właściwie można powiedzieć buduje je od podstaw. Dużo rzeczy dorabia sam ale większość robią inne zaklady. Ostatnio widziałem pięknego rolls-royce z 1936 roku. Silnik miał zarżnięty i był robiony remont kapitalny. Dało się? Dało! I on nie narzeka na brak pracy. Na podatki narzeka!
Już zniknęły.....k24 pisze:I tu również ja z Tobą się nie zgodzę, na naprawach samochodów można zrobić niezły interes, ale na naprawach starych lampowych odbiorników? Raptem trafi się 2 - 3 sztuki w roku (jak dobrze pójdzie) przy reklamowaniu się w lokalnej prasie, bo o rynku krajowym w tej dziedzinie nie ma co marzyć. Piszesz, że prowadzisz własną firmę od 5 lat, ja prowadziłem swojąfrycz pisze:
Na remontach staroci mozna zarobic krocie, czy to są radia, czy auta,
przez lat 40 ( naprawy RTV ) i dobrze trzeba było się nagimnastykować, żeby wyjść na swoje. Zakłady napraw RTV za kilka lat znikną z rynku pracy, tak jak znikają kowale, szewcy i tym podobni. Nie jest tak wesoło jak piszesz. I tu w zupełności zgadzam się z cirrostrato.
Przy masówce i to taniej nie opłaca się czegokolwiek naprawiać. Jedynie to coś sporadycznie za max 20 zeta i to bez papierków.
Nie da rady z tego wyżyć. Napraw komuś magnetowid który kosztuje na rynku - sprawny 30 - 50 zeta. A naprawa TV - magazyn części jest kosztowy, pojedyńczy podzespół jest drogi a kient na kwotę 30PLN powie żebyś się na drzewo....
Jeśli chodzi o pracę na etat - super. lepsze to niż mieć problem czy da się zapłacić ZUS kosztem nie zapłacenia innych zobowiązań bo w miesiącu było tylko jedno drobne zamówienie....
Jeśli komuś udaje się (a to jednemu na 10 którzy bankrutują z racji braku popytu a raczej ogólnej bidy w społeczeństwie) to ma za przeproszeniem zapieprz przez 365 dni w roku. I to nie 8 godzin ale często 20 godzin na dobę.
Gorsza tylko jest praca w dużych korporacjach - tam zapomnij o jakimkolwiek awansie. Jedynie budżetówki otrzymują regularnie podwyżki - efekt - po 5 latach maja lepiej niż ten co poszedł do korporacji. No i czas wolny.....
Komputery - o tu jest jeszcze gorzej - 90% firmy padło w ciągu ostatnich 2 lat. Naprawa u klienta - OK, ale jak mówisz zę chcesz zapłaty to wywołujesz zdziwienie - jak to przecież to lubisz więc jak możesz wziąść nawet 10 zeta z 4 godziny grzebania w rozpieprz**** Windows.
Inne prace - OK, tylko duże firmy maja kasę by dać innym zarobić - tyle że ostatnio się zcentralizowały.... PZU ( z ponad 40 jednostek majacych serwery RISC jest już tylko jedna z jednym, tylko serwerem, ZUS juz aczyna centralizację, TPSA z podan 50 jednostek skurczyła się jednej z jedną lokalizacja CPD (Łodź - ale tam żadna łódzka firma nie zarobi tylko
warszawska)....
Małe firmy - śmiechu warte. Taaaa cukiernia da Tobie zarobic na Twojej wiedzy z zakresu sieciowych urządzeń aktywnych. Chyba zę szybko staniesz się specjalista w SAP, ale uzyskanie tego przekracza możliwości finansowe przeciętnego polaka.
Jeśli chodzi o informatykę to pożywić dają tylko i wyłącznie trzy sektory: administracja państwowa, ubezpieczenia i banki oraz wojsko (to ostatnie nie u nas). A dlaczego bo wydają nie swoje pieniądze.
Jedyny prosperujący biznes to Lombardy, wciskanie kredytów osobom na liście BIK i generalnie przekręty i kradzieże i wyłudzenia. Człowiek uczciwy będzie biedny i dojony przez bezkarnych cwaniaków dookoła.