Oj chyba trochę porządku przyjdzie mi tutaj zaprowadzić, zanim niepotrzebnie ktoś
da się wpuścić w kanał
Po pierwsze: proste odbiorniki z bezpośrednią przemianą częstotliwości (np. takie jak pokazany na schemacie w źródłowym poście) nadają się wyłącznie do odbioru emisji CW (A1) oraz SSB, i to najlepiej z całkowicie wytłumioną falą nośną (A3j). Z zastrzeżeniem że w pierwszym przypadku odbiornik musi być odstrojony od częstotliwości odbieranej o tyle ile chcemy usłyszeć (np. przy odstrojeniu o 1kHz w górę lub w dół usłyszymy telegrafię na 1kHz). Oznacza to że stacje odbierane są symetrycznie względem częstotliwości heterodyny w odbiorniku, np stacja odległa od odbieranej o 10kHz (na sąsiednim kanale) będzie zakłócała odbiór z częstotliwością 9 lub 11 kHz, w zależności od tego jak nastroimy heterodynę. Niezbędne są zatem skuteczne filtry podetekcyjne. Przedstawiony w pierwszym poście odbiornik wyposażony jest w wąskopasmowy filtr na ok. 1,6kHz, zatem nadaje się tylko do odbioru CW. Do odbioru SSB potrzebny byłby filtr pasmowoprzepustowy na pasmo telefoniczne (np 300-3000Hz) przy czym od stromości górnego zbocza zależy selektywność względem sąsiedniego kanału, od stromości zaś zbocza dolnego - wrażliwość na zakłócenia ze strony niewytłumionej fali nośnej w sygnale odbieranym (emisje jednowstęgowe A3a i A3h). Jednak i odbiornik wyposażony w taki filtr nie będzie nadawał się o odbioru AM (emisja dwuwstęgowa A3 z pełną falą nośną, taka jaka stosowana jest w radiofonii na falach długich, średnich i krótkich), chyba że heterodyna zostanie ściśle zsynchronizowana z falą nośną nadajnika, np. przy użyciu PLL. Znaczne odstrojenie sprawi bowiem że zdetekowana częstotliwość nośna pojawi się na wyjściu demodulatora iloczynowego w postaci gwizdu, przy niewielkim zaś odstrojeniu filtr pasmowy wprawdzie wytłumi ów gwizd, ale pozostanie pasożytnicza modulacja amplitudy zdetetekowanego sygnału z częstotliwością dwukrotnie większą niż wynosi odstrojenie. I to całkowita: sygnał to będzie osiągał maksymalny poziom, to zmaleje do zera po czym pojawi się ponownie ale już z odwróconą fazą. I znów osiągnie maksimum aby zaraz zmaleć do zera. Miałby ktoś cierpliwość słuchać czegoś takiego i probówać jeszcze cokolwiek zrozumieć? Uniknąć powyższego przy odbiorze AM można stosując demodulatory jednowstęgowe (zbudowane tak samo jak fazowe wzbudnice SSB), jednak niezbędny wówczas szerokopasmowy przesuwnik fazowy m.cz. jest dość skomplikowany. Ponadto jest wskazane aby przesuwnik fazowy w.cz. zawierał więcej niż tylko jeden rezystor i jeden kondensator, jeżeli odbiornik ma pracować na więcej niż tylko jednym kanale. Taki demodulator jednowstęgowy pożądany jest zresztą także w odbiornikach przeznaczonych do odbioru sygnałów jednowstęgowych: wyeliminuje się wówczas zakłócenia znajdujące się po przeciwnej stronie częstotliwości heterodyny niż odbierana wstęga. Ale jakoś rzadko się je spotyka, chyba że w transceiverach SSB z fazowym formowaniem sygnału bezpośrednio na częstotliwości roboczej, gdzie wykorzystywane są zarówno przy nadawaniu jak i przy odbiorze. Niechybnie dlatego że jednowstęgowy odbiornik z bezpośrednią przemianą okazuje się skomplikowany w niewiele mniejszym stopniu niż najprostsza superheterodyna z normalnym (obwiedniowym) detektorem AM współpracującym z pomocniczym generatorem dudnieniowym (BFO) załączanym przy odbiorze CW i SSB.
Po drugie: niestabilność detektora superreakcyjnego z tytułu braku kwarcu nie ma praktycznego znaczenia. Z elementarnie prostego powodu: taki detektor, mówiąc w pewnym uproszczeniu pozbawiony jest selektywności. Z dużym przybliżeniem można powiedzieć że szerokość odbieranego pasma jest współmierna z częstotliwością wygaszania, wynoszącą zwykle kilkadziesiąt, wyjątkowo kilkanaście kHz. Tak więc może on pokryć kilka a nawet kilkanaście sąsiednich kanałów w paśmie CB, odbierze zaś ten sygnał który jest w danej chwili najsilniejszy. Budowa detektora superreakcyjnego na niższe pasma KF (np.3,5MHz) w ogóle nie ma sensu, bowiem sensowną czułość zapewniłaby wówczas częstotliwość wygaszania zbliżona do częstotliwości modulujących. Jako tako działa on jeszcze w paśmie CB czy też leżącym w pobliżu krótkofalarskim paśmie 28MHz, z zastrzeżeniem jak wyżej.
Stopień w.cz. na wejściu detektora superreakcyjnego ma niewielki wpływ na czułość. Ponieważ zbyt duże wzmocnienie tego stopnia sprawiłoby, że antena odbierałaby "z powietrza" zanikające drgania w.cz. z własnego detektora a po wzmocnieniu w stopniu w.cz. trafiałyby one z powrotem na wejście detektora jako fałszywy, zakłócający sygnał. Podstawową rolą stopnia w.cz. na wejściu detektora superreakcyjnego, o ile jest stosowany jest separacja obwodu drgań detektora superreakcyjnego od anteny, celem zapobieżenia promieniowaniu drgań mogących zakłócić inne urządzenia w bardzo szerokim paśmie, oraz wyeliminowaniu rozstrajania się obwodu drgań w detektorze a nawet zrywaniu pracy detektora w wyniku zbliżenia ręki do anteny lub zbliżenia anteny np. do metalowego przedmiotu. Często taki separujący wzmacniacz zawiera tylko tranzystor w układzie wspólnej bazy sprzężony oporowo z anteną, oraz pojemnościowo lub transformatorowo z wejściem detektora. Jeżeli zawiera jeszcze dodatkowy obwód rezonansowy dopasowujący antenę do wejścia tranzystora - konieczne okazuje się ekranowanie stopnia detekcyjnego, inaczej wzmocnienie okaże się już na tyle duże że praca detektora superreakcyjnego ulegnie zakłóceniu, jak to opisałem na wstępie.
Nierzadko spotykanym błędem w konstrukcji detektorów superreakcyjnych jest umieszczanie dwójnika RC wyznaczającego częstotliwość wygaszania nie w emiterze jak to być powinno, lecz w bazie (wzorem układów lampowych, które miały ów dwójnik zawsze w siatce). Spotkałem się nawet z twierdzeniem jakoby zaletą detektorów tranzystorowych z dwójnikiem w bazie był stały poziom szumu superreakcji na wejściu w obecności odbieranego sygnału, podczas gdy detektory z wygaszaniem w emiterze cechują się narastaniem poziomu szumu w miarę jak słabnie odbierany sygnał. W rzeczywistości zaś szum detektora z obwodem w bazie bierze się z silnych szumów śrutowych prądu bazy odkładających się na kilkuset kiloomach dwójnika RC, a ten rzeczywiście jest niezależny od poziomu sygnału. W końcowym jednak efekcie zaszumienie sygnału zawsze jest silniejsze przy dwójniku RC w bazie. W detektorach lampowych dwójnik RC w siatce był jak najbardziej na miejscu, prąd siatki pojawiał się bowiem dopiero pod koniec cyklu narastania amplitudy generowanych przez detektor drgań.
Zawsze pożądany na wyjściu detektora superreakcyjnego jest skuteczny filtr dolnoprzepustowy (LC lub aktywny) usuwający szumy leżące wyżej niż użyteczne pasmo częstotliwości modulujących, a także sygnał wygaszania, jeżeli jego częstotliwość zostanie ustawiona nisko, co jest korzystne dla czułości i selektywności detektora.
Propozycje zawarte w licznych publikacjach radioamatorskich (w tym i polecanych w temacie), przedstawiające rewelacyjne jakoby "filtry drabinkowe" zestawiane z kwarców o jednakowej częstotliwości, niekiedy jeszcze podstrajanych... oparami jodu proponowałbym traktować raczej w kategoriach krotkofalarskiego
voodoo. Jakimś
starym nudziarzem musiał być niejaki McCoy, że uwidziały mu się misterne, mostkowe układy filtrów kwarcowych, zawierających nawet 4 stopnie z dwoma kwarcami w każdym, o ile nie więcej (np. popularny niegdyś omigowski filtr PP9A2), przy czym każdy z nich miał różną, ściśle określoną częstotliwość. Że też chciało im się takie skomplikowane filrty w Omigu klecić zamiast posłużyć się jodyną.

Wejściowe wzmacniacze w.cz. na lampach głośnikowych już przez litość przemilczę
