Strona 2 z 5
Re: Niebezpieczna zabawka !
: czw, 17 stycznia 2013, 00:53
autor: kaem
Tuż przed poprzednimi świętami (chyba nawet w Wigilię) kupiłem na bazarze przedłużacz do lampek choinkowych za jakieś grosze (chyba nawet mniej niż 10 zł). Zdawałem sobie sprawę z jego kiepskiej jakości, ale miał służyć tylko do lampek. Z lampkami się sprawdził. Ale gdy z lenistwa (znalezienia w domu lepszego) podłączyłem na chwilę do niego odkurzacz (normalny, "dorosły"), efekt był podobny jak w opisywanej zabawce: przewód przedłużacza zaczął się mocno nagrzewać, po czym nastąpiła przerwa w obwodzie. Wewnątrz listwy upalone żyłki rzędu ułamka milimetra kwadratowego, a przewodu do bolców ochronnych w ogóle nie było (same bolce są). Strach pomyśleć co by się stało, gdybym podłączył do niego jakieś urządzenie grzewcze

Re: Niebezpieczna zabawka !
: czw, 17 stycznia 2013, 01:07
autor: Jado
To masz szczęście, że skończyło się to przerwą. Ja widziałem dwa takie przedłużacze "w akcji" tzn. po nagrzaniu się przewodów wewnątrz izolacji nastąpiło ich przemieszczenie i zwarcie razem, co zaskutkowało pięknym płomieniem
Szczęściem stało się to podczas naszej obecności, i na podłodze bez dywanu czy podobnej łatwopalnej wykładziny....
Inaczej firma mogłaby pójść z dymem.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: czw, 17 stycznia 2013, 10:23
autor: Tomek Janiszewski
akordeonista pisze:pierwsza z moich lamp błyskowych z "komputerem" - czyli z fotodiodą ( sbc - proszę Kolegi Tomka) i wyłączaniem błysku po odpowiednim czasie. Służyła mi przez wiele lat i nadal jest sprawna - ponad 30 lat. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego taki sposób ograniczenia prądu budzi niesmak - mnie to nigdy nie przeszkadzało
Za to niewątpliwie przeszkadzałoby komuś kto założyłby baterię lepszą od tej jaka mieściła się w wyobraźni producenta. Nie mówiąc już o tym że nawet i zwykłe baterie traktowane w tak barbarzyński sposób (gdy tylko od ich oporu wewnętrzego zależy czy prąd pobierany przez urządzenie przekroczy bezpieczną watośc czy też nie) szybko trafia szlag

Re: Niebezpieczna zabawka !
: czw, 17 stycznia 2013, 10:28
autor: Tomek Janiszewski
Atlantis pisze:Tomek Janiszewski pisze:potwierdza się to co głoszę od pewnego czasu: technika mikroprocesorowa przyczyniła się do upadku sztuki konstruowania układów elektronicznych.
Ja jestem trochę innego zdania. Po prostu teraz częściej za konstruowanie biorą się ludzie o czysto "informatycznym" podejściu do sprawy, którzy są raczej programistami niż elektronikami. Potrafią rozpracować problem pod względem algorytmów, napisać kod, ale na urządzenia współpracujące z mikrosterownikiem patrzą jak na gotowe peryferia podłączane do komputera. Przy takim podejściu łatwo wpaść w jakąś pułapkę...
Na przykład taką że mikroprocesor któremmu powierzono kluczową rolę elementu kontrolującego prąd w obwodzie przetwornicy musi akurat w tym momencie obsługiwać... te tam nooo...
przerwanie 
i zanim je obsłuży - prąd w tym czasie zdąży narosnąć do wartości ograniczanej już tylko przez opór wewnętrzny baterii?

Re: Niebezpieczna zabawka !
: czw, 17 stycznia 2013, 14:54
autor: Atlantis
Tomek Janiszewski pisze:Na przykład taką że mikroprocesor któremmu powierzono kluczową rolę elementu kontrolującego prąd w obwodzie przetwornicy musi akurat w tym momencie obsługiwać... te tam nooo...
przerwanie 
i zanim je obsłuży - prąd w tym czasie zdąży narosnąć do wartości ograniczanej już tylko przez opór wewnętrzny baterii?

To już zależy tylko i wyłącznie od stylu pisania kodu. Generalnie zasada jest taka, że długotrwałych operacji nie powinno się wykonywać w przerwaniach. Wewnątrz takiej funkcji nie zaleca się przeprowadzania złożonych obliczeń (zwłaszcza zmiennoprzecinkowych) ani umieszczania długich pętli lub instrukcji opóźniających. Jeśli już zachodzi taka potrzeba, to o wiele bezpieczniej jest postawić flagę, która zainicjuje wykonanie potrzebnej operacji w głównej funkcji programu, co nie będzie kolidowało z kolejnymi przerwaniami, jakie w międzyczasie mogą się pojawić.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: czw, 17 stycznia 2013, 18:42
autor: Tomek Janiszewski
Tak czy inaczej, operacje tak krytyczne czasowo jak kontrola narastającego prądu w obwodzie klucza przetwornicy powinny odbywac się w drodze hardware'owej, nawet jesli procesor ma na wejściu szereg przetworników A/C ktore az prosi się użyć. Takie operacje powinny być wykonywane w czasie rzeczywistym, przez elementy niezależne od inicjalizacji, zegarow, przerwań,. watchdogów itd. Procesorem to można conajwyżej sobie obliczyć napięcie do jakiego należy naładowac kondensator lampy blyskowej, jezeli tego przykładu się trzymać. No ale jak slusznie STUDI zauważyl - cena dodatkowego komparatora, np. LM311 może byc porownywalna z ceną specjalizowaego mikrokontrolera. I wychodzi z tego skomputeryzowany szmelc.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: czw, 17 stycznia 2013, 18:47
autor: akordeonista
Tomek Janiszewski pisze:akordeonista pisze:pierwsza z moich lamp błyskowych z "komputerem" - czyli z fotodiodą ( sbc - proszę Kolegi Tomka) i wyłączaniem błysku po odpowiednim czasie. Służyła mi przez wiele lat i nadal jest sprawna - ponad 30 lat. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego taki sposób ograniczenia prądu budzi niesmak - mnie to nigdy nie przeszkadzało
Za to niewątpliwie przeszkadzałoby komuś kto założyłby baterię lepszą od tej jaka mieściła się w wyobraźni producenta. Nie mówiąc już o tym że nawet i zwykłe baterie traktowane w tak barbarzyński sposób (gdy tylko od ich oporu wewnętrzego zależy czy prąd pobierany przez urządzenie przekroczy bezpieczną watośc czy też nie) szybko trafia szlag

Rzeczywistość była zupełnie inna - stosowałem, a w każdym razie starałem się stosować baterie alkaliczno-manganowe Duracell (przypominam - lata '80!) - ich technologia była strzeżona całą baterią patentów, więc nie zawsze było mnie na to stać - sprowadzanie z KK

. Jednak warto było - kwartet Duracelli wystarczał na mniej więcej 2 do 3 tysięcy błysków

, oczywiście z przerwami na regenerację (samoczynną oczywiście!), przy czym czas ładowania nie przekraczał 10-15 sekund. W sytuacjach podbramkowych używałem nawet baterii Centra - wystarczały na góra dwa filmy i tak jak pisze Kolega Tomek trafiał je szlag - zlewały się! Musiałem natychmiast po użyciu usuwać je z lampy. Mimo tego tylko w tej lampie udawało się z nich wycisnąć tyle błysków - w innych, nawet Metz'a, po kilkunastu błyskach czas ładowania przekraczał dwie minuty! Producent, czyli National (później National Panasonic i Technics) miał niezłą wyobraźnię, bo w instrukcji baterie alkaliczne wymienione były jako zalecane. Przypominam - Duracell miał na nie patent przez dwadzieścia lat - skończył się wg mnie na przełomie lat '80 i '90. Tradycyjny fotografista akordeonista.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: sob, 19 stycznia 2013, 14:42
autor: _idu
Tomek Janiszewski pisze:Tak czy inaczej, operacje tak krytyczne czasowo jak kontrola narastającego prądu w obwodzie klucza przetwornicy powinny odbywac się w drodze hardware'owej, nawet jesli procesor ma na wejściu szereg przetworników A/C ktore az prosi się użyć. Takie operacje powinny być wykonywane w czasie rzeczywistym, przez elementy niezależne od inicjalizacji, zegarow, przerwań,. watchdogów itd.
Problem w tym że obecnie ARM zrobiony na strukturze programowalnej może być na tyle szybki że ska instalalcyjna nie zdąży zadziałać.
A wygoda jest to że do kodu procesora ARM (który nigdy nie był w realu tak naprawdę) dołożysz specyficzne dla zastosowanie rozkazy oraz zrealizujesz konkretnie potrzebne porty i interfejsy. Czasy nawet takich klasyków jak 8051 czy AVR już minęły bezpowrotnie. Analogowa elektronika jeszcze istnieje tylko jako pierwszy bezpośredni interfejs przez portem przetwornika w mikrokontrolerze.
Miałem kiedyś odtwarzacz i to porządnej firmy COWON. Układ zasilania i ładowania akumulatora Li-Ion był zrealizowany całkowicie w procesorze będącym następca MC68k - ColdFire. Procesor wykorzystywał kilka linii portów do sterowani kluczami MOS. Można było zasilać z aku, jednego z dwóch portów USB i linii zasilania ze stacji dokującej. Powiem tak szybkością ładowania bił na głowę specjalizowane układy analogowe (zakłądając nieprzekraczanie np. 450mA z portu USB nie ważne czy tylko samo tylko ładowanie czy też granie i ładowanie akumulatora jednocześnie). Zresztą w 90% procentach odtwarzaczy przenośnych ładowarka akumulatora jest zrobiona programowo w procesorze obecnie głównie to jest ARM). Masowo niew wybuchają, nie wzniecaja pożarów i jakoś wbudowane akumulatory wytrzymują latami zazwyczaj dłużej od reszty wyposażenia.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: ndz, 27 stycznia 2013, 20:53
autor: Romekd
Koledzy, niemal codziennie spotykam się z takimi niebezpiecznymi przedmiotami. Popsuł mi się kabel w zasilaczu do komputera. W nowym "oryginalnym" kablu do Asusa, kupionym na Allegro od "supersprzedawcy" żyły mają grubość 0,5 mm, choć przepływać ma przez nie prąd o wartości ponad 2 A (w uszkodzonym żyły miały ponad 1 milimetr średnicy).

Jakiś czas temu mój wspólnik zauważył, że przewód sieciowy od stacjonarnego komputera w pracowni dziwnie mocno się nagrzewa i staje się miękki jakby był z silikonu. Początkowo sądziłem, że przewód mógł nagrzać się od pracującego obok wentylatora zasilacza, ale to nie było przyczyną. Pomiar wykazał, że kabel o rzekomej wytrzymałości 10 A ma rezystancję 7 omów, czyli przy prądzie znamionowym odkładałoby się na nim napięcie 70 V, przy którym to napięciu traciłaby się na kablu w postaci ciepła moc przekraczająca 700 W. Jak się okazało każda z żył tego kabla składa się z 16 cieniuteńkich drucików o średnicy 0,07, co w sumie dawało żyle przekrój całkowity w okolicach 0,06 mm^2. Metalu, z którego wykonane zostały te "włoski" nie nie udało mi się odszyfrować. Ma kolor miedzi, jednak nie jest możliwe skręcenie ze sobą dwóch żył ze względu na nadzwyczajną wręcz sprężystość drucików. Nie przyciąga je magnes neodymowy, więc nie są stalowe miedziowane, za to świetnie się lutują. Gdy przepuściłem przez kabel prąd 6 A ten zaczął silnie dymić po czym eksplodował. Przypomniał mi się film "Płonący wieżowiec", po prostu zgroza

Od tamtej pory mierzę parametry każdego kabla sieciowego zanim go pierwszy raz użyję..

- wszystkie przewody kabla mają identyczną budowę i grubość 0,06 mm^2

- na kablu producent podał niemal dziesięciokrotnie większy przekrój żył niż był w rzeczywistości...
Koledzy, pracujący w firmie zajmującej się handlem sprzętem elektrycznym powiedzieli mi ostatnio, że transformatory bezpieczeństwa, transformatory spawarek i uzwojenia agregatów prądotwórczych dużej mocy już od dawna nie nawija się drutem miedzianym, tylko aluminiowym, bo jest tani. Dzięki temu żadne z tych urządzeń nie osiąga tak naprawdę nawet połowy deklarowanych przez producenta parametrów. Mimo to nieźle się sprzedają...
Pozdrawiam,
Romek
Re: Niebezpieczna zabawka !
: ndz, 27 stycznia 2013, 22:13
autor: MarekSCO
Romku

Mogę niestety w całej rozciągłości potwierdzić Twoje spostrzeżenia co do kabli sieciowych
i uzwojeń transformatorów większej mocy importowanych ( zapewne ) z Chin.
Szaleństwo, z którym mamy tu do czynienia nie zna granic...
A najgorsze, że te kable dedykowane są nie do elektroników/elektryków...
Którzy łatwo dojdą w czym rzecz, ale do szerokiej masy odbiorców...
Przykładowo podobną do opisywanej przez Ciebie konstrukcję mają przedłużacze
sprzedawane masowo w sklepach ogrodniczych...
Czy tzw "kable rozruchowe" do nabycia na każdej stacji paliw w cenie około 20 PLN...
Niedawno moją żonę poraził prąd, kiedy usiłowała wetknąć do gniazdka wtyczkę
od oświetlenia choinkowego zakupionego w jakimś lokalnym sklepie...
Przyczyna była arcy prozaiczna...
Oto bolce wtyczki nie były za dokładnie oblane tworzywem i praktycznie pozostawały
nieosłonięte z drugiej strony...
Mam takie niejasne przeczucie, że ktoś nas tutaj robi w balona...
A ten cały urząd kontroli konsumenckiej smacznie sobie kima...
Re: Niebezpieczna zabawka !
: pn, 28 stycznia 2013, 03:01
autor: TELEWIZOREK52
W ubiegłym roku zięć przyniósł mi kosiarkę elektryczną do naprawy wraz z świeżo zakupionym przedłużaczem 25m, ładny, pomarańczowy z uziomem. Po włączeniu kosiarki (1.5kW) słychać było tylko buczenie, nie miała siły ruszyć. Odłożyłem robotę na póxniej a w międzyczasie korzystając z przedłużacza podłączyłem swoją kosiarkę i okazało się że też tylko buczy a dodatkowo z wtyczki zrobił się fajerwerk. Pomyślałem że źle były zalane przewody we wtyczce i dopiero po ucięciu wtyczki ujrzałem parę cieniutkich włosków o przekroju trudnym do określenia. Oporność przewodu wynosiła kilkadziesiąt omów i był to przewód dwużyłowy z wtyczką i gniazdem sugerującym przewód z trzecią żyłą. Trzymam to"cudo" na pamiątkę.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: pn, 28 stycznia 2013, 09:25
autor: fugasi
Straszne opowieści. I pomyśleć że mój dziadek, który w latach młodości kupił sobie gramofon Supraphon (epoka "Bambino") dwie dekady później usiłował nabyć gdzieś kawałek jakiegokolwiek cienkiego kabelka aby zastąpić nim oryginalny, sztywny na tyle, że ograniczał ruchy ramienia. Nie udało mu się, bo z ZURT-ach byl tylko ocet.
A teraz? Miałby chińskich kabli do kosiarki, jak raz dobrych do gramofonu, do wyboru, do koloru!
Re: Niebezpieczna zabawka !
: pn, 28 stycznia 2013, 12:02
autor: k4be
Pomijając włąściwości kabli - to na nadruki na wtyczkach nie ma sensu zwracać uwagi, ponieważ dotyczą one wytrzymałości samego złącza a nie całego kabla. Natomiast przewody komputerowe opisane 0,5mm² zwykle tyle miały naprawdę - i taki przekrój wystarczy do zasilania normalnych komputerów. Jednak nie kwestionuję tego, co zostało opisane kilka postów wyżej - sam trafiłem na taki kabel do zasilania laptopa.
Znanym problemem było palenie się gniazdek sieciowych, do których dołączono termowentylatory 2kW zakupione w markecie 'lemłemłe' (ta nazwa brzmi jakoś bardziej polsko w porównaniu z oryginalną

). Przyczyną zjawiska była duża rezystancja połączenia przewodu z wtyczką - przylutowane tak, że cyna zwilżyła końcówkę przewodu, ale kołka wtyczki już nie. Przy zakupionych 20 sztukach opisane zjawisko występowało w 8.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: pn, 28 stycznia 2013, 12:25
autor: cirrostrato
Dzięki takim ,,g/lutom'' a raczej jakiejś dziwnej technologii lutozgrzewania, stałem się za friko posiadaczem sporej ilości nowych słuchawek KOSS PortaPro z fabrycznie (a raczej sklepowo bo ze sklepowych elektrośmieci je mam) niekontaktującymi wtyczkami, po wymianie miodzio.
Re: Niebezpieczna zabawka !
: pn, 28 stycznia 2013, 14:15
autor: VacuumVoodoo
W tych wszystkich wymienionych przypadkach w pierwszym rzedzie odpowiedzialny jest ten kto wprowadzil dany produkt na rynek. Czyli importer. Jego obowiazkiem jest producentowi wyrwac z gardla deklaracje zgodnosci z odpowiednia norma EN. Ale przeciez po co komu te oznakowania CE, TUV itp ktore tylko po to wymylsono aby moc podniesc cene....