Można je uważać za poprawne, niemniej jednak jest najmniej korzystne energetycznie spośrod przedstawionych na Twoich rysunkach.gustaw353 pisze:Ja uważam, że rozwiązanie układowe zastosowane w Rubinie jest poprawne.
I tak o całkowitej sprawności (od baterii do fali akustycznej) decyduje głośnik. To w nim koncentruje się szkodliwa oporność omowa uzwojeń. Zastępcza Raa widziana na uzwojeniu pierwotnym transformatora jest wielokrotnie większa od rezystancji omowej uzwojeń, podczas gdy w głośniku rezystancja omowa stanowi większość, użyteczna rezystancja ruchowa stanowi kilka lub kilkanaście procent calkowitej impedancji. Stosując głośnik z odczepem w układzie beztransformatorowym uzyskuje się taki sam rezultat jak w układzie transformatorówym z włączoną w szereg z głośnikiem rezystorem o rezystancji prawie równej rezystancji głośnika. Straty w samym transformatorze będą wielokrotnie mniejsze, zwłaszcza jeśli będzie to autotransformator jak na rys. B. W takim wypadku już przy napięciu 1,5V (i to uwzględniając już straty napięcia nasycenia tranzystorów końcowych 0,275V) uzyska się pełną moc wyjściową 0,05W na głośniku 60 omów. szczytowy prąd głośnika wyniesie 40,8mA a pobór prądu przy pełnym wysterowaniu sinusoidą - 52mA. Aby taką samą moc akustyczną uzyskać bez autotransformatora końcowego a przy wykorzystaniu odczepu środkowego - należy wymusić szczytowy prąd w kazdej z połówek uzwojenia dwukrotnie większy (z uwagi na to że druga połowka jest w tej samej chwili nieczynna), tj 81,65mA. A to będzie wymagało napięcia zasilającego - również niemal dwukrotnie większego, mianowicie 2,72V (prąd szczytowy tranzystorów pozostanie ten sam a więc nie zmieni się też napiecie nasycenia). Nie zmieni się też pobór prądu przy pełnym wysterowaniu, a zatem sprawnośc zmaleje w tym samym stosunku w jakim zwiększyło się napięcie zasilana.Mając głośnik 2x30 Ω transformator wyjściowy jest nie potrzebny.
Takie miniaturowe transformatorki współpracujące z niskimi opornościami układów tranzystorowych moją okropnie małą sprawność, pasmo itp
I tak jest już w odbiorniku transformator sterujący, jeszcze bardziej zawodny bo nawijany tak cienkim drutem jaki tylko jest do dyspozycjiDodatkowo zajmują miejsce, są kłopotliwe w wykonaniu i chyba bardziej zawodne od samych głośników.
.Sprawność energetyczna (zasilania) – klasyczna jak dla PP pracującego w klasie AB
Jeśli tylko moje wyliczenia powyżej są komunikatywne - jasne jest że sprawność jest niemal dwukrotnie mniejsza, chyba że interesuje nas moc cieplna tracona w głośniku a nie użyteczna moc akustyczna.
To nie ma żadnego związku ze sprawnością stopnia mocy. Znaczną część tego prądu stanowią prądy mieszacza i wzmacniacza p.cz., a prąd spoczynkowy stopnia mocy - jest taki jaki przyjął konstruktor.Miałem w swoich rękach kilka Rubinów – na luzie pobierały mniej niż 10 mA. Kosmosy brały ok. 6...8mA.
Brak kondensatora wyjściowego ma zaletę w postaci oszczędności miejsca, okupuje się to koniecznością użycia podwójnego wyłącznika zasilania, i gorszą pracą w wypadku gdy napięcie ogniw w miarę ich wyczerpywania się nie zmienia się jednakowo. Sprawność w obu przypadkach jest taka sama (bardzo zbliżona do uzyskiwanej w układzie z transformatorem/autotransfformatorwm wyjściowym). Ale dla uzyskania pełnej mocy wyjściowej potrzeba teraz napięcia ponad 5V, za to pobór prądu przy pełnym wysterowaniu wyniesie zaledwie 13mA.Oto inny przykład: Orzełek - nawet lepiej niż w Kolibrze, nie potrzebny jest kondensator na wyjściu do głośnika a i transformator międzystopniowy z odseparowanymi uzwojeniami też jest: