Strona 2 z 3
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: czw, 21 lutego 2008, 17:33
autor: szalony
News prosto z uczelni: Wywieszono pod dziekanatem wzór wpisu przedmiotów do indeksu, oczywiście błędny

Nie dość, że zamiast semestru IV napisano "III", to w ogóle przedmioty się nie zgadzają - jedna trzecia jest zupełnie inna... luudzie

Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać, chyba lepiej to pierwsze
Egzaminy pozaliczałem w I terminie, tylko teraz trzeba błagać, żeby nie kazali mi brać wpisu warunkowego bo nie zaliczyłem WF..
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: czw, 21 lutego 2008, 21:48
autor: Vault_Dweller
Na PŁ jest o tyle fajnie, że WF nie jest punktowany- ale kiedyś odrobić trzeba... W ogóle rektor cofnął możliwość zwolnienia się z ćwiczeń, trzeba mieć grupę inwalidzką by być zwolnionym [poprzednio wystarczało zwolnienie na semestr od specjalisty, w czym pomógł znajomy ortopeda

]. Poza tym języki obce: 4 godziny w tygodniu, a jeśli ma się certyfikat, to nie ma możliwości zwolnienia z zajęć- i tak trzeba to odbębnić... Kuźwa, mnie to rozwala, to jest popieprzone na maksa. Mamy 37 godzin w tygodniu i naprawdę chciałbym mieć trochę czasu do życia [chociażby po to, żeby poczytać jakąś książkę, coś załatwić, czy chociażby zrobić sprawozdanie na laborki], a tu dowalają masę bezsensownych zajęć, z których pożytek żaden, a zwolnić się nie da, bo to by było dla uczelni nieopłacalne [utrzymywanie tylu nauczycieli przy braku studentów].
Poza tym stołówka. Odnowili, niby wszystko ładniej [chociaż ja wiem... wcześniej było jakoś tak bardziej klimatycznie], ale żarcie jest drogie jak cholera i raczej nie ma nic wegetariańskiego. Wcześniej było fajniej, dwudaniowy obiad za pięć zeta [w wersji wegetariańskiej].
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: czw, 21 lutego 2008, 21:53
autor: jethrotull
Ja tam się zapisałem do AZS-u do sekcji brydża sportowego. Ale "prawdziwy" wuef, który miałem na pierwszym roku też wspominam dobrze.
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: czw, 21 lutego 2008, 22:07
autor: szalony
Wuef jest u nas również za zero punktów, ale jakoś trzeba go zaliczyć, no cholera

Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: pt, 22 lutego 2008, 08:43
autor: traxman
szalony pisze:Wuef jest u nas również za zero punktów, ale jakoś trzeba go zaliczyć, no cholera

Co TY możesz wiedzieć o WF

, na Śląskiej Polibudzie za moich czasów i od niepamiętnych czasów były ŁYŻWY i było to jak OSPA każdy musiał przejść, jedyna co zwalniało z ŁYŻEW to brak dwóch nóg, bo brak jednej to jeszcze nie powód. Wyobraźcie sobie 100 chłopa na łyżwach

, na lodowisku, które miało skos i wyboje - na łyżwach z lodowiskowej wypożyczalni, które nigdy nie były ostrzone. Normalne jezioro łabędzie w wykonaniu słoni

.
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: pt, 22 lutego 2008, 09:04
autor: Matizz
traxman pisze:szalony pisze:Wuef jest u nas również za zero punktów, ale jakoś trzeba go zaliczyć, no cholera

Co TY możesz wiedzieć o WF

, na Śląskiej Polibudzie za moich czasów i od niepamiętnych czasów były ŁYŻWY i było to jak OSPA każdy musiał przejść, jedyna co zwalniało z ŁYŻEW to brak dwóch nóg, bo brak jednej to jeszcze nie powód. Wyobraźcie sobie 100 chłopa na łyżwach

, na lodowisku, które miało skos i wyboje - na łyżwach z lodowiskowej wypożyczalni, które nigdy nie były ostrzone. Normalne jezioro łabędzie w wykonaniu słoni

.
uprzejmie donoszę że lodowisko jest dalej :]
ale ja bardzo przytomnie zapisałem się na ping ponga
pozdrawiam
Matizz
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: pt, 22 lutego 2008, 09:16
autor: traxman
Matizz pisze:traxman pisze:szalony pisze:Wuef jest u nas również za zero punktów, ale jakoś trzeba go zaliczyć, no cholera

Co TY możesz wiedzieć o WF

, na Śląskiej Polibudzie za moich czasów i od niepamiętnych czasów były ŁYŻWY i było to jak OSPA każdy musiał przejść, jedyna co zwalniało z ŁYŻEW to brak dwóch nóg, bo brak jednej to jeszcze nie powód. Wyobraźcie sobie 100 chłopa na łyżwach

, na lodowisku, które miało skos i wyboje - na łyżwach z lodowiskowej wypożyczalni, które nigdy nie były ostrzone. Normalne jezioro łabędzie w wykonaniu słoni

.
uprzejmie donoszę że lodowisko jest dalej :]
ale ja bardzo przytomnie zapisałem się na ping ponga
pozdrawiam
Matizz
Co ZLUZOWALI

.
Dobry wybór

Mój rozwój sportowy to Judo, basen, ping-pong (bo z tenisem stołowym nie ma to nic wspólnego) oraz ŁYŻWY. Mam nadzieję, że nie studiujesz informatyki, bo za naszych czasów oni się nie kąpali po zajęciach WF i tacy aromatyczni szli na zajęcia (całe nasze AEI przesiąknięte było specyficznym zapachem).
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: pt, 22 lutego 2008, 09:18
autor: traxman
Przypomniał mi się jeszcze cytat, który mógłby być mottem większości męskich wydziałów.
"dobrze Panowie, przełożę to kolokwium, ale ten alkohol w końcu Was zabije"
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: sob, 23 lutego 2008, 16:14
autor: Urban Turban
To i ja się pożalę. Dziekanat elektroniki na pw uznaje za stosowne nie honorować niektórych zajęć międzywydziałowych. Nie istnieje żaden ich wykaz, nie istnieje żadna przyczyna dla takiego postępowania, nic tego nie usprawiedliwia... I co najlepsze, zapisałem się bezproblemowo w lektoracie, wypełniłem wszystki papiery, a wszystko się posypało gdy próbowałem przedmiot wprowadzić do deklaracji semstralnej - system nie uznaje przedmiotu. Argumentacja pani z dziekanatu - czemu sobie nie wziąłem jakiegoś "normalnego" przedmiotu z oferty wydziałowej, tylko to coś. Odpowiadam, że tylko to mi pasuje do planu, bo wziąłem sobie jeszcze jeden przedmiot techniczny w tym semestrze. "To sam pan chciał" Komentarz pani z lektoratu (10 razy milszej od bab z dziekanatu) - elektronika chyba najchętniej by się już odczepiła od pw i czuła by się lepiej jako twór autonomiczny. A ja pozostałem bez zapisu...
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: ndz, 24 lutego 2008, 08:56
autor: Marcin K.
Politechnika Częstochowska, wydział elektryczny, kierunku nie podam bo nie wiem co mnie za to czeka...
Bałagan panuje wszędzie! Na ścianach to samo od 20 paru lat, pewnie i kurz ten sam. Dziekanatu praktycznie nie ma, pracuje od 11 do 14, środa zamknięte, dostać się tam to trzeba mieć stalowe nerwy (których ja nie mam i zawsze drę mordę przed tym pokojem) i nieźle wyćwiczone łokcie. Babeczki są cztery, jedna robi reszta pije kawunie u dziekana a ta co robi jest non stop jechana o byle co! Za jakie grzechy? Ona ma na głowie sprawy wszystkich studentów! Miałem przedmiot który prowadził ruski, zrozumieć coś ni tiu tiu, na karcie egzaminacyjnej wpisane że egzamin a my tylko jedno kolokwium mieliśmy. W dziekanacie powiedzieli (a raczej wykrzyczeli) że ma być wpis z egzaminu (którego fizycznie nie było). Drugi gość z tego przedmiotu kazał iść do dziekanatu i tak w koło Macieju... Sami nie wiedzą co i jak! Burdel, burdel i jeszcze raz biurokracja! Ogólnie jest fajnie (chodzi o atmosferę wśród studentów).
Plan to porażka, siedzisz od 8 do 19 bez przerwy na obiad, musisz opuścić jakieś zajęcia bo zjeść coś trzeba... Jeden pan doktór wywalał z laborek ot tak bo on zawsze wywala jedną grupę, jego zwyczaj. Pech chciał że zawsze wywalał tych samych a potem na koniec mieli wszystko nadrobić. Najlepsze jest powiedzenie dwóch profesórków ze śląska: "myślisz Lenin mówisz partia, myślisz partia mówisz Lenin". Komuchy cholerne. Uwalali tyle osób, że można by drugą uczelnię zapełnić...
Co do opinii o studentach to raz się muszę zgodzić raz nie. Człowiek nie wielbłąd napić się musi... Nie powiem zdarzało mi się wracać do domu na gazie na nogach parędziesiąt kilometrów w nocy, czasami nie dawałem rady i do babci właziłem po nocach (mieszka 5 km bliżej uczelni

) ale zawsze spokój, cisza. Są goście co ewidentnie przeginają pałę i przegiąć pałę na nich można ale policyjną. Tego nie trawię i sam jestem za ograniczeniem, np. w barach i dyskotekach, sprzedaży alkoholu osobom którym już nieźle w czub dało. A potem rozróby, bijatyki przed barami, a na końcu ogół studencki jest postrzegany jako samo zło...
Sam dostaję stypendium i nie jestem aż tak bardzo bogaty żeby jeździć za cały bilet, a co dopiero mają powiedzieć osoby mieszkające daleko, co dzień muszące dojechać i nie mające stypendium, bieda jest wszędzie i niech mi ktoś powie że student jest bogaty! W ryj takiemu dać i by się skończyło! Całe szczęście stan wojenny się skończył i nas nie walą po łbach pałami, mój ojciec studiował w tamtym czasie to miał przekichane, nie będę pisał szczegółów. Wydział pod względem wyglądu nie zmienił się od tamtego czasu, prócz nowych okien
Tyle.
Pozdrawiam, Marcin.
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: ndz, 24 lutego 2008, 18:48
autor: mkali
Studiuje na AGH i nie nawidze mojego kierunku. Zwłaszcza ten semestr dał mi się we znaki. Przytoczę tylko pare najfajniejszych historii:
- wykładowca nie miał czasu wpisać nam ocen z egzaminu na feriach, kazał przyjść w semestrze w godzinach swoich konsultacji. 10 minut przed czasem zebrał się mały tłumek. Czekaliśmy około 45 minut aż ujrzeliśmy dr. Ten zatrzymał się, spojrzał na kolejkę i poszedł dalej. Po raz drugi pojawił się po 10 minutach, spytał czy my do niego na konsultacje(było już ~40 minut po ich rozpoczęciu). Potwierdziliśmy po czym stwierdził: "w takim razie zaraz przyjde". pojawił się po kolejnych 15 minutach. Niestety ktoś miał czelność zasugerować, żeby zebrać indeksy bo zaraz mamy zajęcia i odbierzemy je później. oczywiście kazał nam wszystkim czekać i wpisywał oceny w tempie 5min na indeks. Potem jeszcze przyjął ludzi w sprawie 3 terminu egzaminu który ma obowiązek zrobić i stwierdził, żeby mu nie zawracać głowy bo on nie wie czy będzie mu się chciało jeszcze jeden termin organizować.
- termin zaliczeniówki z pewnego przedmiotu był ustalony w środku ferii w godzinach porannych. Ludzie zjechali się z połowy Polski tylko po to, żeby zastać na drzwiach kartkę, że zaliczeniówka odwołana i żeby przyjść na drugi termin egzaminu(niedziela rano). Zainteresowani przyszli ładnie ubrani i obryci tylko po to, żeby usłyszeć że zaliczeniówka będzie za pare dni.
generalnie traktują nas śmieci. najgorsze jest to że nie można się do nikogo odwołać bo a) wszyscy to mają w d** b) kolejne terminy egzaminu będą nie do przejścia.
najgorsze jest to, że Ci ludzie zrobili doktorat 20 lat temu i od tej pory tylko śpią w swoich gabinetach lub chleją wódę(serio!- pare razy miałem zajęcia z wstawionym prowadzącym) i są nie do ruszenia.
jestem sfrustrowany bo za pare dni ide na 3 termin egzaminu. za kazdym razem slyszalem tylko ze mi sie nie udalo i nie mialem mozliwosci obejrzenia swojej pracy.
oczywiscie wybieram tylko najgorsze historie. sa u nas rowniesz wykladowcy na poziomie. paradoksalnie Ci, ktorzy maja najwieksze osiagniecia naukowe i najwyzsze tytuly najlepiej traktuja studentow.
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: ndz, 24 lutego 2008, 19:29
autor: traxman
mkali pisze:
oczywiscie wybieram tylko najgorsze historie. sa u nas rowniesz wykladowcy na poziomie. paradoksalnie Ci, ktorzy maja najwieksze osiagniecia naukowe i najwyzsze tytuly najlepiej traktuja studentow.
Tak to święta prawda, ale Oni nie muszą się dowartościowywać i pokazywać jacy są ważni. Z mojej strony mogę powiedzieć, że zajęcia prowadzone przez profesorów zawsze były na poziomie, podobnie z konsultacjami, Oni mieli zawsze czas. Najgorsze były świeże doktorki, (które nie leczą) kompleksy tych były wręcz wzorcowe. Na każdym kroku udowadniali jacy są mądrzy. Mam nadzieję, że byli świadomi jak głęboko to mieliśmy w d.. jak tylko w końcu udało się uzyskać zaliczenie. Szczególne Pan. F z magii ogólnej był uciążliwy. Pięknym za nadobne odwdzięczaliśmy się przy wyborze prac dyplomowych, który był swoistym rankingiem normalności wykładowców - przyszłych promotorów. Wtedy przemądrzałe doktorki miały za swoje, nawet mucha nie chciała o..rać ich kartki z tematami, zmieniali tylko rok w dacie i nic chociaż tematy były ciekawe (wolałem nauczyć się abstrakcyjnej dla mnie mechaniki w temacie wytrzymałość i zmęczenie materiałów i programowania u normalnego promotora niż rozwijać super interesujący mnie temat DSP) !
PS. Z dr kolejnym miałem już do czynienia w pracy (cały wydział pił jak w końcu udało się go pozbyć z uczelni). Ja dopiero po pięciu latach pracy jak wywaliłem mu stół w biurze i poprosiłem prezesa aby mnie zwolnił, wróciłem z martiksa do świata normalnego (ps. udało mi się zaleczyć skutecznie wrzoda - i to nie od gorzały)
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: ndz, 24 lutego 2008, 21:05
autor: Adam Myslinski
mkali pisze:Studiuje na AGH i nie nawidze mojego kierunku. Zwłaszcza ten semestr dał mi się we znaki. Przytoczę tylko pare najfajniejszych historii:
- termin zaliczeniówki z pewnego przedmiotu był ustalony w środku ferii w godzinach porannych. Ludzie zjechali się z połowy Polski tylko po to, żeby zastać na drzwiach kartkę, że zaliczeniówka odwołana i żeby przyjść na drugi termin egzaminu(niedziela rano). Zainteresowani przyszli ładnie ubrani i obryci tylko po to, żeby usłyszeć że zaliczeniówka będzie za pare dni.
Moze wyjde na upierdliwego ramola, ale co myslicie np o:
http://www.chem.uw.edu.pl/people/AMysli ... y/lab.html
http://www.chem.uw.edu.pl/people/JSkupi ... szenia.htm
http://www.chem.uw.edu.pl/people/HWilcz ... zenie.html
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: ndz, 24 lutego 2008, 22:54
autor: szalony
Profesjonalnie przygotowane, nie to co u nas... owszem są wydziały z wspaniałą informacją, ale mój do nich nie należy.. A gdybyś zobaczył stronę chemii na naszej uczelni to mógłbyś się załamać ->
http://www.wpie.agh.edu.pl ... 75% "newsów" to aktualności sprzed dwóch-trzech lat..
Re: Bolączki szkolnictwa wyższego.
: pn, 25 lutego 2008, 11:40
autor: Adam Myslinski
Jest sporo ciekawego (np. zdjecia z kamery termowizyjnej), ale "trzymanie strony" wymaga permanentnej weryfikacji informacji. Nic tak nie oslabia wiarygodnosci, jak n.p. wpis w dziale "Aktualnosci" noszacy date z zeszlego roku.
