Sam ksiądz prałat nie był autorem tego artykułu, który to napisany był przez asystenta księdza, niejakiego p. Wawrynowicza. Z artykułu dowiadujemy się, że ksiądz więcej eksperymentował z promieniotwórczością, aniżeli z radiem. Stąd zapewne pomysły "przymieszki soli uranu i radu" do poczciwego kryształka. Dalej jest jeszcze ciekawiej, można by rzec audiofilsko: ksiądz traktuje głośnik jak instrument muzyczny, obserwuje gongi chińskie i hinduskie, a na końcu sporządza specjalne membrany wykute kolisto i wyżarzone w żywicy (sic!). Koniec artykułu wieńczy stwierdzenie, że "niezmęczony i zawsze wesół ksiądz pracuje wytrwale [...]".
W broszurce pod tytułem AFAIR (piszę z pamięci) "26 odbiorników detektorowych" też były opisy układów z kilkoma detektorami. Mam wrażenie, że o takich pomysłach raz na jakiś czas wspominano w różnych okresach w latach 20-tych, ale jakoś taki układ się nie przyjął.
Wczoraj byłem u Alka, na liczniku za oka mzik ,,siedemdwa'' a dopiero teraz, pierwszy raz w życiu, słuchałem (fakt, dość cicho ale Alek anteny za długiej nie posiada) audycji z fabrycznego(?) detektora, nawet nigdy podobnych słuchawek retro nie miałem, w Horyzontach Techniku dla Dzieci (mam kilkanaście egzemplarzy, najstarsze z drugiej połowy lat 50-tych, nawet z artykułami o radio klockach) były opisywane podobne konstrukcje ale wtedy zdobycie słuchawek 2k przekraczało moje możliwości organizacyjne i finansowe.